Co może być dobrego w siedzeniu w domu z trójką zakatarzonych dzieci? Kiedy za oknem kusząco świeci słońce, jest coraz cieplej, trawka się zieleni, nie wspominając o paru odkładanych w nieskończoność sprawach do załatwienia, z wizytą u chirurga na czele...
Powiecie, że nic?
Nieprawda.
Mam dużo czasu dla moich lalek :-)
Dziś chciałam zaprezentować cztery małe syrenki, dziwnym zrządzeniem losu wyrzucone na brzeg... mojego biurka i grzejące się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, wpadającego przez na wpół zasłonięte żaluzje.
Do księżniczek mam ideologiczne uprzedzenia. Wróżki mogą być, jeśli bardziej przypominają kwiatki lub motylki. Natomiast syrenki - zanim Hans Christian Andersen zrehabilitował je w pięknej baśni "Mała syrenka" uchodziły za stworzenia krwiożercze i niebezpieczne. A to mi się podoba :-)
Pierwsza panna to właściwie nie Kelly. Nosi imię Sandy "Merbaby" i występowała w zestawie z dorosłą syrenką Ariel. Mała ma typowy mold Kelly, ale niespotykaną u innych Kelly fryzurkę.
Wydawać by się mogło, że to rzadki łup. Nieprawda. Przez moje ręce przeszły chyba cztery takie złotowłose maluchy ze śmiesznymi warkoczykami, zanim udało mi się zdobyć taką w oryginalnym ubranku. Ubranko to niestety niezbyt twarzowy róż z żółcią. Wszystkie moje prezentowane dziś syrenki pod rybimi ogonami kryją nóżki:
(wszystkie zdjęcia w pudełkach pochodzą z sieci)
Kolejna syrenka tp Shelly Mermaid Princess z serii Princess Collection z 2004 r, edycja europejska (dlatego Shelly, nie Kelly). Ogonu nie miała więc skradłam go jej młodszej siostrze z 2007 r. Włosy ma wspaniałe:
Następna laleczka to Kelly na nowszym moldzie czyli "ładna inaczej" Sea Pixie Blue Mermaid z 2007. Włosy w kolorze lazurowo - liliowym. Ubranko miała, ale było paskudne, na dodatek za duże i wciąż się zsuwało - można odnieść wrażenie, że wyprodukowane zostało dla starszego typu ciałek Kelly. Ogon oddała więc Shelly Mermaid Princess, a ja podarowałam jej szydełkowy strój, który powstał w zeszłym roku dla zupełnie innej Kelly. Wydaje mi się, że dobrze jej pasuje:
Ech, chyba się starzeję, bo zaczynam dopuszczać, że moje lalki nie mają oryginalnych ubranek. W wypadku niektórych to nawet dobrze, bo są pomysły Mattela mocno kłócą się z moim pojęciem estetyki.
Ale dlaczego mam rezygnować z ładnej lalki tylko dlatego, że ma nieciekawy strój? Gorzej, jeśli ma zarówno brzydki strój, jak i buzię...
Ale o naprawdę paskudnych Kelly napiszę innym razem. Choć może to dziwić, Sea Pixie nie należy do ścisłej czołówki.
Czwarta syrenka to niemowlak z zestawu Skipper Mermaid. Jedna z małych bliźniaczek, które towarzyszyły Skipper, niestety dotarła do mnie z wyciętymi włosami i w ubranko w stanie agonalnym - wytarte i podarte nadawało się tylko do kosza. Ten niespełna 7 cm maluch ma nieruchome ciałko. Jeszcze nie odkryłam do kogo należał pierwotnie ten różowy rybi ogon, który jej podarowałam - ubranko jest odrobinę za duże na ciałko tego maleństwa, ale za ciasne na Kelly:
Pixie ma bardzo ładny kolor włosów , buzię urody problematycznej :) , w porównaniu ze starszą wersją .
OdpowiedzUsuńNajbardziej zaskoczył mnie niemowlak - kijanka (?) syrenki :) . Gubię się już w tych mattelowskich maluchach , oj gubię ... :/
Kijanka syrenki - dobre określenie :-D Ja się gubię we wszystkich innych lalkach, równowaga w przyrodzie musi być ;-)
Usuń:):)
UsuńNiemowlak świetny:) Szydełkowy ogon najlepszy:) - jest po prostu genialny i jak najbardziej syreni - długi, połyskujący i fantastycznie do lalki pasuje:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńDobrze, że ogony nie są na stałe. Ten szydełkowy bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńTe na stałe to jak wyrok dla lalki ;-) Dziękuję.
UsuńTeż obstawiam szydełkowy ogon! A to, co ma niemowlak, należy na 99% do syrenki od Simby.
OdpowiedzUsuńMiałam takie dwie - no, chyba, że też je przebrano ;-)
Syreny bardzo lubię. A ta z kolorowym warkoczykiem - świetna!
Ja starzejąc się, zaczęłam żądać lal w oryginalnych ciuszkach...
Do Evi? Mam trzy syrenki od Simby (właściwie to moja córka ma), ale wszystkie mają gumowe, nakładane ogony. Moje serce też najmocniej bije dla tej pierwszej panny, może dlatego, że to starszy mold Kelly :-)
UsuńOgonek szydełkowy jest najlepszy! Też uważam, że dobrze, że ogonki nie są na stałe. Maleństwa mają ładne buźki, ale bardzo jestem ciekawa tych ...paskudnych :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dziękuję :-) Paskudne z pewnością się pojawią, tylko muszę być w bardziej zgryźliwym nastroju ;-)
UsuńCo też (nie) kryją te morskie głębiny ;-) Ja mam na ten moment lalki, dla których żądam oryginalnych ciuszków (Moxie) i takie, które ubieram jak chcę (Bratz i Mattel-e)... Ciekawe jak to się u mnie potoczy... Bardzo fajny wpis! Czekam na "paskudy"!
OdpowiedzUsuńObie metody mają swoje plusy i minusy. Lalkowe zbieractwo ma do siebie to, że ewoluuje, zmieniają się upodobania i poszerza zakres tolerancji - dla brzydkich lalek też ;-)
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń