piątek, 31 lipca 2015

So In Style Courtney, 2 x Kianna, Janessa i Zahara

Te barwne niczym rajskie ptaki 13-centymetrowe chudzinki całkiem podbiły moje serce:


Pierwsza trafiła do mnie przy okazji zakupu grupki Kelly i wzbudzała mieszane uczucia. Przy drugiej zakochałam się bez pamięci.
Teraz mam ich już pięć i chętnie przygarnę następne. 
Dziewczynki nie są wdzięcznymi modelkami, gdyż są bardzo niestabilne i mają sztywne rączki oraz nóżki.
Ale ich urok rekompensuje zarówno te braki, jak i fakt, iż niełatwo je zdobyć w rozsądnej cenie.
Moja pierwsza S.I.S Kianna z zestawu z dorosłą Karą:

Zdjęcie ze strony lilfriends.net:

Moja Janessa oraz zdjęcie z sieci (panna występowała solo w pudełku):


Kianna nr 2, tym razem muzykująca, poniżej zdjęcie promo ze "starszą siostrą":

Courtney cheerleaderka, trochę naburmuszona:

oraz Zahara, której oryginalnego ubranka nie posiadam, ale udało mi się dobrać coś podobnego:



Lalek - dzieci do linii S.I.S wyszło łącznie 22, w tym dwóch chłopców. Niestety, w 2014 r. Mattel ogłosił, że więcej dziecięcych lalek w ramach So In Style nie będzie... I jak tu nie narzekać, że najciekawsze lalki znikają z rynku?

środa, 29 lipca 2015

Kelly Petal Princess 2001 po drobnych zmianach

Nadrabiam zaległości blogowe. 
Było tak:

A tak wyglądała za czasów świetności (zdjęcie ze strony lilfriends.net):

Kelly as Petal Princess in Rapunzel z 2001, reedycja w roku 2003 w ramach serii Fairy Tale. To stożkowate nakrycie głowy gdzieś mi się poniewiera, ale jakoś nie chciało mi się przykładać do szukania. 
Ta księżniczka przeszła ekspresową przemianę, po prostu odprułam wszystkie ozdoby z różowej sukienki, dodałam szarfę i kapelusz. 
Stan przejściowy:

Efekt końcowy:



Ośmielę się zaryzykować stwierdzenie, że teraz wygląda bardziej "książęco". 

poniedziałek, 27 lipca 2015

Z cyklu "uratuj księżniczkę". Kelly Magic of Pegasus 2005

Przerobiłam kolejną księżniczkę na zwykłą dziewczynkę.
Było tak:

Zdjęcie w pudełku ze strony lilfriends.net:



To Kelly Magic of Pegasus z 2005 r. Najbrzydsza z serii. Dużo różu i połysku, brokatowy makijaż, wściekle różowe pasemka we włosach. I całkiem ładne fiołkowe oczy. 
Brokat usunęłam, różowe cienie musiały zostać, bo musiałabym usunąć również rzęsy... Różowe pasemka zamierzałam również usunąć - ale oznaczałoby to wycięcie połowy włosów. Jednak nie.
Panna okazała się dobrym materiałem do pokazania kurteczki, którą dostałam wraz z którąś z moich Kelly.
Nie jest to oryginalna kurteczka Mattela, nie sądzę też by należała do jakiegoś klona. 
Kurteczka jest uszyta bardzo starannie na maszynie, to prawdziwy majstersztyk. Wykonana z materiału zamszopodobnego, z nitami i frędzlami. 
Oto księżniczka po godzinach, w wersji hippie:


Czytałam o Waszych utarczkach z ochroniarzem w Arkadii. Tak się złożyło, że mnie również trafił się ochroniarz - formalista w wieku emerytalnym, na krakowskim dworcu autobusowym.
Sytuacja absurdalna.
Odprowadzaliśmy połowę naszych gości na autobus. 
Autobus dalekobieżny, przejeżdża przez cztery państwa. 
Miało być 15 minut, a potem spacer do rynku, były trzy godziny czekania, czy autobus w ogóle odjedzie, bo się zepsuł. 
Nie mógł ruszyć. 
Dwudziesty pierwszy wiek, duże miasto, środek Europy.
Kierowca obnażył muskularny tors, wziął dwa małe dywaniki (które jak rozumiem miał na tę okoliczność), duże kombinerki i wlazł pod autobus. Rozpoczęło się monotonne stukanie, które po niecałych trzech godzinach zaowocowało wymontowaniem czegoś (mój mąż twierdzi, że był to fragment układu hamulcowego).
Autobus odjechał... i, o dziwo, dojechał.
Ale wróćmy do momentu, gdy jeszcze stał.
Podczas, gdy pasażerowie autobusu i ich odprowadzający jak sępy krążyli wokoło, ja wypatrzyłam kącik dla moich nudzących się dzieci na terenie dworca autobusowego. Zabrałam ze sobą narzeczoną mojego pasierba i udałam się do owego przybytku, oklejonego etykietami, jakie to miejsce przyjazne najmłodszym.
Wiecie, co mam na myśli? Dywanik, mały stolik i krzesełka, tablica do rysowania, klocki w pojemniku, plastikowe żołnierzyki, książeczki i trochę innego śmiecia.
Z przewagą śmiecia. 
Wszystko to nie myte i nie odkurzane chyba od zeszłego roku, kiedy to miejsce zdobyło owe nagrody i wyróżnienia. 
Ale syn z uporem maniaka usiłował skręcić skomplikowaną konstrukcję z połamanych klocków i niekompletnych plastikowych śrubek.
A córka wypatrzyła jakąś różową nakrętkę od słoika i stoczyła o nią bój z inną trzylatką.
No, nie ma rady, trzeba chwilę posiedzieć.
Siedzimy.
Słuchamy jak starsza pani awanturuje się o zwrot pieniędzy za sprzedany jej bilet na autobus z miejscem, którego w ogóle w rzeczonym autobusie nie było
Reakcja pań w okienkach: najpierw zostają zamknięte kasy, następnie informacja.
Ochroniarz w wieku emerytalnym interweniuje i wyprasza starszą panią.
A potem nie ma już co robić i zauważa nas.
Siedzimy w ogródku, który przeznaczony jest dla dzieci. Nie wolno! Tam są krzesła dla rodziców i opiekunów. Tutaj powinny przebywać wyłącznie dzieci.
Narzeczona mojego pasierba tłumaczy spokojnie, że pilnujemy dzieci, zwłaszcza najmłodszą, żeby czegoś nie wzięła do ust, bo tu strasznie brudno.
"To trzeba dzieci karmić, wtedy nie biorą do ust" - odszczekuje starszy pan.
Pan strzeliwszy ten odkrywczy komentarz odszedł, my też wkrótce zwinęłyśmy żagle, bo miejsce było naprawdę brudne i beznadziejne, lepiej już krążyć przy autobusie. 
Cóż, można by skonkludować, że niektóre firmy powinny poważnie rozważyć sens zatrudniania ochroniarzy z demencją, która skutkuje przerostem formy nad treścią i skutecznie odstrasza klientów/konsumentów/pasażerów.
Ale to byłoby duże uproszczenie.
Bardziej stosowną konkluzją wydają mi się słowa Poety, które zawsze nasuwają mi się w takich okolicznościach: "A to Polska właśnie"... 

poniedziałek, 20 lipca 2015

Paule. Kolorowe ekswróżki i chłopiec.

Przedstawiciela męskiego gatunku od małych lalek Paula pragnęłam gorąco odkąd ujrzałam chłopca na blogu Ani z Doll Second Hand - post pt. "Braciszek Pauli"
Maluch Ani jest śliczny, mnie trafił się trochę brzydszy, niebieskooki, z wytrzeszczem oczu i z przykrótką szyją:

Ale i tak się cieszę, bo ten chłopaczek to rzadkość.
Na dodatek kupiłam go od Sprzedającej, która wcześniej nie wykazała się solidnością - na szczęście ludzie się zmieniają/uczą na błędach - czy jak kto woli. Tym razem przesyłka dotarła w ekspresowym tempie.
Razem z chłopcem było stadko dziewczyn: dwie kolorowowłose wróżki i śliczna blondynka.

Lalki poprzebierałam z ich połyskliwych, uszkrzydlonych kostiumów. Mają figurę podobną do Kelly, są trochę szczuplejsze, więc problemu nie było. 
Tylko z chłopcem gorzej, bo niedobór męskiego odzienia porządnie daje mi się we znaki, a męska populacja rośnie u mnie w siłę.




Nastrój mam minorowy, bo od jutra najazd rodzinny. Jedna osoba odwiedzająca jest spoko, więcej to po prostu kompletna reorganizacja życia w małym mieszkaniu, a cztery - to już klęska żywiołowa. Mąż obrażony, bo niezadowolenia nie ukrywam, a to jego rodzina (moja leży na cmentarzu i z tego powodu, co nieustająco podkreślam, nie przyjeżdża - a gdyby przyjechała - mogłoby to być nawet ciekawe ;-) Na dodatek wściekły upał - w domu brak klimy, spacery po mieście - niezbyt kuszące. Lalkami nie będzie jak się pobawić...

Dzięki pomocy Ani z Doll Second Hand udało mi się zidentyfikować chłopca. Ania odesłała mnie na stronę forum.dollplanet.ru, gdzie śledząc wątek o Paulach, trafiłam na takie oto zdjęcie:

Mój chłopaczek miał na sobie podobny uniform, podejrzewam więc, że wraz ze śliczną blondyneczką stanowili książęcą parę. 

piątek, 17 lipca 2015

małe księżniczki z serii Disney Royal Nursery


Księżniczki Disneya w wersji dziecięcej to potężne grono lalek, różnych rozmiarów i różnej jakości. Najwięcej uroku mają niewątpliwie produkty Disney Animators - ale to nie mój wymiar. Jakiś czas temu nabyłam cztery 11,5 centymetrowe małoletnie księżniczki sygnowane Disney z serii Royal (zamienna nazwa: Enchanted) Nursery. Trzy z nich to seria plażowa, czwarta (rudowłosa Ariel) różni sie podkurczonymi nóżkami.
Zdjęcie z sieci maluchów z trzech serii:

Oczywiście, było ich więcej, lalki w zestawach, z akcesoriami (powóz, wózek, wanna) oraz... chłopaki.
Lalki mają słodkie mordki, ale ich połyskujące brokatem, podniszczone "książęce" stroje plażowe niezbyt mi się podobały. Trochę czasu zajęło mi obszycie tych czterech dziewczynek, bo z ubrankami kicha, dziewczynki są zdecydowanie grubsze niż Kelly i masywniejsze nawet niż Evi, więc niewiele można dopasować. Buty od Evi i Heart Family na szczęście pasują.
Oto Bella po przerobieniu na "zwykłą" dziewczynkę:

Kopciuszek:

Śpiąca królewna:

Ariel:

Tym samym rozpoczynam serial w odcinkach " uratuj księżniczkę" ;-) 

środa, 15 lipca 2015

Kolejne flokowanie. Mały Maniek

Imię nadali moi synowie, na fali (wtórnej) fascynacji "Epoką lodowcową" (świetna bajka na upały, których ostatnio nie ma):



W oryginale była to Kelly z zestawu Barbie Dentist z 1997 r.:

Dość popularna laleczka, mam takie dwie, które już przedstawiałam na blogu, czyli Maniek ma dwie bliźniacze siostry. Od lewej panna w oryginalnym ubranku, a po prawej mój OOAK:

Przyznam, że z Mańka jestem bardziej zadowolona niż z Melodka, jego włosy się nie obsypują, mam wrażenie, że są grubsze niż Melodka i lepiej trzymają się kleju.
Przy okazji trochę poprawiłam Melodka i znalazłam jego bliźniaczą siostrę:

I jeszcze jedna fotka obu flokowanych chłopców w towarzystwie oryginalnego Tommy'ego, jedynego blondyna o tak krótkiej fryzurze...

ukrytego w takim przebraniu:

Mam w planie przerobienie na chłopca skośnookiej Kelly, i może jeszcze Evi mojej córki.
Może powinnam trochę odpuścić, bo jak biorę nożyczki do ręki, to mam wrażenie, że dzieci i kot zaczynają się mnie trochę bać ;-)

poniedziałek, 13 lipca 2015

Trojaczki czyli Shelly Cinderella 2005

Chyba wszyscy tak mamy. Są lalki, które a priori są poza sferą naszych zainteresowań, bo "nie nasza bajka",  bo nigdy w życiu i za żadne skarby, a potem jak grom z jasnego nieba spada na nas olśnienie: "a właściwie dlaczego nie?"
W moim przypadku były to Kelly księżniczki.
Długo omijałam szerokim łukiem, bo kiczowate, różowe, nudne.
A to przecież taka obfitość, taka różnorodność, taki lalkowy potencjał.
Zwłaszcza te produkowane po 2006, z brokatowym makijażem po same brwi ;-)
Ogłaszam lato porą "ratowania księżniczek". Dopieszczania tych zaniedbanych, przerabiania tych paskudnych.
Będzie różowo. Będzie nudno. A może wcale nie?
Inne lalki też będą od czasu do czasu...
Na początek Shelly razy trzy czyli europejska seria Cinderella z 2005.
Na plus brak makijażu. Na minus delikatne sukienki, które grożą popruciem się od samego oddychania przy lalce.
Dwie mam od dawna, ostatnią - tę w kremowej sukience - znalazłam kilka dni temu na allegro. Na zdjęciu nie prezentowała się zbyt zachęcająco, wydawało mi się, że ma zniszczone włosy. Gdybym nie miała tamtych dwóch, pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi. Tym czasem okazała się całkiem zadbaną laleczką.
Za Kopciuszkiem szczerze nie przepadam, z grona księżniczek zawsze wydawała mi się najmniej ciekawa - bezradna i kompletnie bez inicjatywy. 
Na korzyść tej małej w trzech wcieleniach przemawia fakt, że ona jakoś niezbyt kojarzy mi się z postacią Kopciuszka. Bardziej... z nieletnią Marią Antoniną?




 Lalki w pudełkach ze strony lilfriends.net:

niedziela, 12 lipca 2015

Jenny Sunflower 1997

Dziś lalka, która jest słonecznikiem, choć w moim mniemaniu bardziej leśną rusałką lub elfem (zanim jeszcze moje wyobrażenie o elfach ukształtował Sapkowski), a może wróżką (zanim szanowny Mattel uświadomił mi, że wróżki są przeważnie różowe):

W swoim pudełkowym życiu miała na głowie kartonowy kwiat słonecznika, który do złudzenia przypomina... dyby?

Uwolniona od kartonów, ładnie komponuje się z przyrodą, która nie straciła jeszcze swojej świeżej zieleni, pomimo, że pierwszy miesiąc lata (niemal) za nami:



Tło to odkryte dwa lata temu "idealne miejsce do smażenia kiełbasek":




Pawilon został wystawiony parę lat temu i współfinansowany z funduszy europejskich, o czym informuje stosowna tablica, w miejscu, które oprócz nas, odwiedzają chyba wyłącznie miejscowi miłośnicy tanich alkoholi.
Miejscu bardzo malowniczym, bo 50 metrów dalej mamy taki oto widok:

Pawilon wyposażony jest w podjazd dla niepełnosprawnych, stojak na rowery i 11 barwnych tablic prezentujących ekosystem lasu.
Koszt wszystkiego - pewnie niemały. Inwestycja kompletnie chybiona, stojak na roweru zarasta, dojazd na miejsce, jeśli nie posiada się terenowego samochodu - grozi urwaniem zawieszenia, a podjazd dla niepełnosprawnych od strony lasu (?) - to już w ogóle kompletna abstrakcja, natomiast tablice interesują pewnie mało kogo, oprócz moich dzieci:


 Ale pewnie jeszcze niejedna lalka będzie miała w tych "chaszczach" swoją indywidualną sesję fotograficzną :-)
Walking Cat