poniedziałek, 26 września 2016

Rzecz o kocie... z lalkami w tle.

Bardzo długo mnie nie było. Praktycznie przez ostatni miesiąc prawie nie zaglądałam do blogosfery. A oto powód:

Powód w chwili przybycia miał około 2 miesięcy, teraz ma już prawie trzy. 
Trzeba przyznać, że zawłaszczył naszą uwagę niepodzielnie. Jest KOT, a wszystkie inne sprawy gdzieś na marginesie. 
Mieliśmy już jednego kota: 12-letnią kocią dziwaczkę, która nikomu, oprócz mnie, nie pozwala się głaskać i przez pierwsze 11 lat swojego życia cierpiała na ADHD, a ostatni rok spędza przeważnie udając koci posążek. Pierwszą reakcją mojej starszej kocicy na widok nowego członka rodziny była, a jakże, ucieczka. W zasadzie mogłam się tego spodziewać, ucieka nawet przed nakręcaną myszą.
Nowy członek rodziny jest kotką, bo nie chciałam kocura - kwestia kastracji wzbudza we mnie ambiwalentne uczucia. Co oczywiście nie przeszkodziło, by dzieci nadały jej wymarzone w ich przekonaniu imię dla czarnego kota: Pirat.
Kota chciały dzieci. No dobrze, ja też. Miałam już dwa koty i było fajnie, ale miały one bardzo bliskie relacje. 
A tym razem - koty łaskawie się tolerują. Miłości chyba nie będzie.
Przeważnie nie wchodzą sobie w drogę, starsza kocica śpi w naszej sypialni, Pirat(ka) zamieszkała w pokoju dzieci, po czym otrzymała tymczasową eksmisję do przedpokoju, bo kociak całymi nocami poluje na niewidzialne myszy. Robi bałagan i hałas większy niż trójka moich dzieci za dnia. 
Zapomniałam już, jak to jest mieć w domu niemowlę. 
Miała być przyuczona do kuwety. Taaa... Ogólnie wiadomo, że kot jak już coś zrobi to MUSI zakopać. Ale jak się okazało, z równym powodzeniem można zakopać np. w pudle z klockami. Albo pod kocykiem dla lalki...
Kultura jedzenia kociaka też pozostawia wiele do życzenia. Najpierw wyrzuca wszystko z miski. Potem wygrzebuje to, co w jej mniemaniu nadaje się do spożycia posługując się niezrozumiałym dla mnie kluczem. A poza tym poluje na niedojedzone resztki - nasze talerze po posiłku muszą być natychmiast umyte i odstawione do szafki.
Jest wszystkożerna, bo co można pomyśleć o kocie, który je szpinak? I na dodatek nie zwraca? Moja starsza kocica zwraca wszystko, co nie jest karmą i to tylko jednego producenta.
Ale co tam, wyrośnie.
Kotka jest rezolutna i daje się chętnie głaskać, dzieci są zachwycone, a ja tylko czasami wydaję ciche westchnienie na widok pokrywających się kurzem półek z lalkami: "znowu musicie poczekać"

Osoby, którym udało się przebrnąć przez ten długi koci wstęp zapraszam na prezentację trzech dziewczynek utrzymanych jeszcze w klimacie lata, które niestety, już nas opuściło.
Słonecznik to klonik Kelly, skromny, ale dość sympatyczny, niestety cierpi na całkowity brak włosów pod czapeczką - kwiatem.
Laleczka budzi przez to smutne skojarzenia i pewnie wkrótce doczeka się flokowania. 



Zachowały się, trochę nadwyrężone narzędzia do pracy w ogródku:


Zdjęcie z sieci:


I jeszcze porównanie z niewątpliwie bardziej dopracowaną Melody Li'l Flower z 2002 r.: 


Ciemnoskóra, obdarzona obfitymi lokami Nia pochodzi z 1998 (pierwsza tego imienia, Playtime Nia, seria Adventures with Li'l Friends of Kelly). Kupiłam ją między innymi dlatego, że wyposażona była w dodatkowe, identyczne ubranko:




Zdjęcie ze strony lilfriends.net:


Na wspomniane oryginalne ubranko czekała jej "mleczna siostra", obdarzona orientalną urodą Playtime Jenny (wydana w 1998 r. wyłącznie na rynek europejski), Jenny kupiłam kilka lat temu, zabiedzoną i nagą. Włosy niestety nie udało się doprowadzić do lepszego stanu.

I znów zdjęcie ze strony lilfriends.net:


Mam nadzieję, że (kot pozwoli) i uda mi się zamieścić następny post wcześniej niż za kolejny miesiąc. Póki co proszę o wyrozumiałość :-)
Walking Cat