sobota, 26 marca 2016

Kelly i Melody Easter Party 2004. Radosnych Świąt!

W latach 2000-2008 co roku Mattel wypuszczał Wielkanocne serie lalek Kelly, podobnie jak serie Bożonarodzeniowe i Halloweenowe. O ile te dwie ostatnie były zwykle bardzo dopracowane i stanowiły ukłon w kierunku kolekcjonera (choć stricte kolekcjonerskimi nie były), o tyle w serie wielkanocne wydają się bardziej niskobudżetowe, a przeważają w nich różowe zajączki. Regułą były jeszcze kurczaczek i baranek (po 4 razy, stroje też łudząco podobne). Na tym tle, za oryginalną z pewnością należy uznać drugą serię z 2004 o nazwie Easter Sweetie (zajączki pachniały czekoladą i mam takiego jednego, post o lalcetutaj )
W 2004 r. Mattel zaryzykował nieco inną fakturę ubranek lalek. Czy strzępiasto - pierzaste stroje się spodobały? Mój mąż uznał, że lalki wyglądają, jakby wcześniej dłuższy czas bawił się nimi nasz kot...
"Pierzasta" seria składała się z zajączka, zajączka AA, baranka i kurczaka.
Mam kurczaka Melody i zajączka Kelly (właściwie chyba króliczka (?), mam problem z tłumaczeniem słowa "bunny")


Laleczki mają dość mocny makijaż: pastelowe cienie i mocne "rumieńce".
Czy u Was w domu te małe, żółte kurczaki też rozmnażają się w niewyjaśniony sposób i z roku na rok jest coraz więcej? 


Akcesoria lalkowe (pisanka - koszyczek i kawałek skorupki od jajka) pochodzą od innych lalek, zajączek to zawartość jajka - niespodzianki:



Zdjęcie serii ze strony lilfriends.net:

 
Radosnych Świąt. Smacznych, zdrowych, pogodnych i wiosennych :-)

niedziela, 20 marca 2016

Carla

Dziś pierwszy dzień wiosny, niestety ponuro i zimno. Wczoraj słońce zaglądało do okien, choć ciepło też było złudne. Wyszłam z lalką do ogródka, jakby przewidując, że dzisiaj marne oświetlenie uniemożliwi zrobienie zdjęć.
Przedstawiam Carlę - ciemnoskórą koleżankę młodszej siostry Barbie - Tutti - z lat 1966/1971:




Widziałam ją na blogu Kidy (tutaj), zakochałam się w tej, którą zaprezentowała Urszula Cz. Nardello (tutaj)
Moja nie ma grzywki, co zdaje się, było rzadką cechą i okazało się sporym problemem przy próbie bardziej ścisłej identyfikacji. 
Ta 16-centymetrowa laleczka, podobnie jak Tutti, ma ciałko odlane w całości, a artykulację zapewniają jej wtopione druciki. Ręce i nogi zginają się dość sprawnie, choć ręce zachowują trochę nienaturalne wygięcie wewnętrzną stroną dłoni na zewnątrz, lalka pochyla się w pasie, ale niestety nie jest w stanie usiąść. 

Włosy ma niestety trochę podniszczone, na dodatek w tamtych latach Mattel raczej skąpił na owłosieniu. 
Sygnowana 1965. 
Niestety, nie udało mi się znaleźć jej zdjęcia w pudełku i oryginalnym stroju. 
Sukienko - tunikę i beret nosi od Tutti. Sukienka jest bardzo krótka i odsłania pupę, więc dostała spodenki 3/4, może z czasem postaram się dla niej o czerwone rajstopki, jak na zdjęciu poniżej, ale będzie to pewne wyzwanie krawieckie, rajstopek jeszcze dla nikogo nie szyłam.


Zainteresowanych Tutti, jej bratem Toddem i koleżanką Chris - zapraszam tutaj

Mój syn ma podejrzenie o nietolerancję laktozy. Na skutek uszkodzenia nabłonka i kosmków jelitowych spowodowanego infekcjami rotawirusowymi. Mam nadzieję, że jest to stan przejściowy. W piątek drugi z synów wymiotował w drodze ze szkoły do domu, a ten pierwszy - wieczorem. Dziś obaj wciąż bardzo osłabieni. Znowu! Łudzę się nadzieją, że to było zatrucie czymś, co zjedli w szkole, a nie początek kolejnej infekcji. 
Próbowałam rozmawiać o tym ciągłym chorowaniu z innymi matkami i czuję się jakbym mówiła w jakimś nieznanym, niezrozumiałym języku. Moje pytania, co możemy zrobić, by dzieci mniej chorowały są irytujące i niepotrzebne. 
O tym, że inne dzieci chorują wiem, bo umiem policzyć z ilu uczniów składa się klasa moich synów. Ale słyszę, że "to tylko przeziębienie, ona/on często się przeziębia" (to skąd u diabła biorą się wirusy u moich dzieci?) a większym problemem jest dwutygodniowa nieobecność pani do francuskiego ("bo przecież nie zdąży zrealizować programu do końca roku") albo jak pogodzić zajęcia dodatkowe ze zmienionym planem godzin w szkole.
Czuję się jak kosmitka, gdy na pytanie "czy pani też przerabia z dziećmi w domu program, kiedy są chore? Ja kupiłam dodatkowy komplet podręczników" odpowiadam przecząco.
Nie, nie przerabiam. Pozwalam im odpoczywać, nudzić się, bawić, oglądać bajki. Przecież to dopiero zerówka, nie klasa maturalna!
Zawsze wydawało mi się, że zaległości w nauce można nadrobić, a kłopoty ze zdrowiem w dzieciństwie mogą odcisnąć piętno na reszcie życia. Ale oczywiście jestem przeczulona i wietrzę teorie spiskowe.
Wszystko przez to, że w dzieciństwie nie chodziłam na zajęcia z umiejętności społecznych, uczyłam się ich na podwórku.
Dlatego pewnie do dziś mam ochotę niektórym osobom przygrzmocić, a jeśli nie - to chociaż porządnie nimi potrząsnąć.
Ale pewnie nie wpłynęłoby to pozytywnie na umiejętność słuchania ze zrozumieniem.
Czy Wam oczekiwanie na wiosnę (mam na myśli tę prawdziwą, ciepłą, zieloną, nie tylko kalendarzową) też dłuży się tak niemiłosiernie?

wtorek, 15 marca 2016

Kelly AA Figure Skater Olympics 2001

Moja aktywność blogowa ostatnio zamarła. Wychodzę z przewlekłego zapalenia oskrzeli, na dodatek komputer się przegrzewa. Ale to chyba tylko preteksty.
Ktoś nam bliski wyjeżdża na stałe do Holandii. W zasadzie nie jest to koniec świata, a jednak - znowu zostaniemy w Polsce sami - rodzina męża za granicą, moja na cmentarzu. Spędziliśmy pożegnalny weekend, od dwóch dni chodzimy z mężem struci jak po stypie, wymieniając się tylko smętnymi spojrzeniami. 
W blogosferze też czas pożegnań. Jedni znikają, deklarując dłuższą nieobecność, inni nie deklarując niczego.
Za kilka dni pierwszy dzień wiosny, za nieco ponad tydzień - Wielkanoc.
Na krzewach maleńkie pąki. 
A dziś pada deszcz ze śniegiem.
Może dlatego sięgnęłam jednak po lalkę zimową. 
Jeszcze jeden maluch z serii olimpijskiej - tym razem ciemnoskóra łyżwiarka figurowa. 
Powinno być tak:



Próbowałam też tak, ale jednak coś nie pasuje:




Ogólnie ma śliczną mordkę i pomimo, że nie szczerzy się szeroko - robi wrażenie wesołej istotki:


Zdjęcie w pudełku ze strony lilfriends.net:

piątek, 4 marca 2016

Regina. Lalki z minką.


Uzbierałam sobie stadko małych brokatowo - różowych księżniczek oraz wróżek z zamiarem przerobienia ich na zwykłe dziewczynki. Zamiar pojawił się jeszcze latem ubiegłego roku. Niestety, jak to w życiu bywa, na zamiarze się skończyło. Większość wciąż tkwi w swoich błyszczących kreacjach. 
Spokojnie, doczekają się.
Dzisiejsze lalki, choć to nie Kelly, mieszczą się w konwencji, bo oryginalnie wyglądały tak:

Jedna syrenka, jedna wróżka plus oczojebliwe natężenie różu i szeleszczącego połysku.
To Reginy. I tyle o nich wiem. Na stronie lilfriends.net znaleźć można zdawkową informację, że to klony i takie oto zdjęcia:


Jakkolwiek panny sygnowane są tajemniczymi numerkami i nieśmiertelnym "China", wrzucać je pomiędzy klony byłoby dużym nadużyciem.
Mają potencjał.
Ciałka i twarze, a uściślając: oczy i małe noski mają niemal identyczne jak Paule (o Paulach możecie przeczytać tutaj i tutaj), niestety włosy są kiepskiej jakości: sztywne i rzadkie, w zasadzie najlepiej je spinać, żeby ukryć te niedostatki. Wyróżniają je pyszczki - każda dziewczynka prezentuje inny grymas, przyznam, że najbardziej rozbroiła mnie ta naburmuszona blondynka. 
Poprzebierałam w co miałam (czytaj: czego mi jeszcze córka nie zabrała, bo okazało się za ciasne dla Evi), wykombinowałam czapki i dżinsową kamizelkę - nie zmarzną, ukryłam też włosy, których kolory nie należą do moich ulubionych. Teraz podobają mi się o wiele bardziej. A Wam?




Walking Cat