czwartek, 25 lutego 2016

Kelly in India raz jeszcze. Klęska urodzaju.

Co można zrobić, kiedy ma się trzy bardzo podobne do siebie lalki? Oczywiście, zaadoptować czwartą.


Laleczki z serii Kelly in India z 2008 r. to takie alfy mojego lalkowego zbioru.

Pisałam o nich już tutaj i tutaj.
Choć może nie patrzę już na nie tak bezkrytycznie, wciąż fascynuje mnie ich egzotyczna uroda.
Jeszcze parę miesięcy temu sądziłam, że zdobycie czwartej z laleczek zakończy moją gonitwę za tymi małymi ślicznotkami, bo więcej ich po prostu nie było:




Ale niedawno znalazłam takie oto zdjęcia na ebayu z informacją, że to reedycja z 2014 r. Gdzie, jak, dla kogo - skoro produkcja Kelly ustała oficjalnie w 2009 - nie wiem.



Serce woła "Tak, tak, jeszcze dwie, może trzy". Rozum krzyczy "Nie, wystarczy, opamiętaj się, kobieto".
Na razie pozwalam im się kłócić i czekam, co z tego wyniknie ;-)

piątek, 19 lutego 2016

Mała rzecz, a cieszy plus adopcje.

Kilka moich panien zyskało brakujące elementy garderoby. Elementy moim zdaniem kluczowe, bo bez nich było jakoś tak nijako. 
Jenny Spring Cleaning z 2000 r. (post o niej tutaj) zyskała swoją oryginalną chusteczkę:


Deidre Pool Party z 2001 r. (bohaterka tego grupowego posta) zyskała swój ręczniczek z "oczami" żaby. Jej "mleczna siostra" Liana na razie musi obejść się smakiem. 


Tajemnicza skośnooka dziewczynka (z tego posta, moim zdaniem dziecko Petry) dostała taki oto orientalny komplet, który zdarłam z jakiegoś klona w ciucharni. No i wreszcie zrobiłam buty, które wyglądają jak para (choć z pewnością nie wyglądają na orientalne):

Tożsamość tej dziewczynki (a może chłopca?) pozostaje niewyjaśniona, choć podobieństwo do oryginalnej Japonki od Petry jest łudzące:


Mam trochę więcej czasu na lalkowanie, bo siedzimy w domu zdjęci infekcją żołądkową. W sumie nie jest źle - jeden dzień nie można zbytnio oddalać się od toalety, a potem choroba płynnie przechodzi w katar. U moich dzieci jak zwykle sztafeta - jedno zdrowieje, następne zaczyna chorować. 
Zabrałam się za porządki, bo już od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem wysłania paru lalek w świat. Skoro moja wish-lista obejmuje jeszcze sporo Kelly, a mieszkanie z gumy nie jest, czas rozstać się z lalkami, które rozmiarowo nie bardzo mieszczą się w kanonie "dzieci/młodsze siostry Barbie". Dziś dwa zestawy maluchów: Bratz Babyz i Pee Wee:





Chciałabym wysłać je w świat w zestawach, jak na zdjęciach. Bratzki w stanie dobrym, kupiłam używane - panna z gwiazdką na policzku ma niestabilną głowę, obawiam się, że kotwiczka jest uszkodzona, z kolei brunetka z pasemkami ma grzywkę zaczynającą się od połowy głowy - zdaje się było tak zawsze, ale poprzedni właściciel uparcie zaczesywał włosy do góry, więc przyda się wielokrotne wrzątkowanie. 
Pee Wee mają trochę zmechacone włosy. To takie wypasione niemowlaki, mierzą 10 cm. Sygnowane Uneeda Dolls Co Inc. 1966 i 1967.
Lalki ubrane jak na zdjęciach, mogą być też saute. 
Pewnie wrzucę je na allegro, ale jakby ktoś był zainteresowany - proszę o wiadomość na maila, cena do negocjacji. 
Pewnie w przyszłym tygodniu wrzucę coś jeszcze. I mam nadzieję, że nie będę tego żałować. 

czwartek, 18 lutego 2016

Belinda Cat Halloween Party 2003. Migawki z Dnia Kota.

Półprzymknięte powieki, nieruchoma poza. Znacie to? Wciąż nie mogę się nadziwić, co może być przyjemnego w wielogodzinnym przypiekaniu tyłka...


A tak świętowały Dzień Kota moje lalki - koty domowe:


Hujoo Nano Freya, Chelsea Halloween 2004, Belinda Cat Halloween Party 2003 i Jenny Cat Halloween Party 2001.
W roli towarzyszy: gipsowa figurka i pluszak mojej córki.

Belinda debiutuje na blogu, to nowy koci nabytek. Fajna jest. Tylko czy musiał być ten brokat, Mattelu?


(zdjęcie w pudełku tradycyjnie skradzione)

Imprezki u dzikich kotów nie podglądałam. Lepiej się nie wtrącać, bo można zostać głównym daniem ;-)

środa, 17 lutego 2016

Stacie, Whitney i Janet Bowling Party 1999


W ramach fascynacji większymi dziewczynami nabyłam kolejną Stacie - wraz z dwoma koleżankami. Stacie, Whitney i Janet grają w kręgle. Na filmiku promo wygląda to tak:



W rzeczywistości nieco gorzej, bo moje dziewczyny nie mają ani kul, ani kręgli, a dodatkowa funkcjonalność mocno ogranicza ich możliwość pozowania.
Ręka z magnesem, który trzyma kulę blokuje się z tyłu. Po wciśnięciu przycisku na plecach ręka wystrzeliwuje w górę, uwalniając kulę. Rękę można opuścić tylko do pewnego poziomu - panna wygląda jakby niosła niewidoczną tacę. Stanu ręce wzdłuż ciała nie można osiągnąć.
Choć zdawałam sobie sprawę, że raczej ciężko będzie w przyszłości dobrać im "normalne" ciałka - skusiły mnie ładne buźki całej trójki oraz fakt, że w skład trio wchodziła zarówno dziewczyna ruda, jak i ciemnoskóra. Panny zachowały oryginalne ubranka z butami, a Janet nawet skarpetki (!)
W pudełkach prezentowały się tak (zdjęcia z sieci):





Każde pudełko zawierało dodatkowo torbę dla lalki, kręgle, kulę i dmuchany tor:


A tak dziewczyny prezentują się na żywo, na moim parapecie:






niedziela, 14 lutego 2016

Liebster Award

Oto moje odpowiedzi na pytania od Kelly Shelly:


1. Czy kupiłaś kiedyś lalkę, tylko i wyłącznie przez wzgląd na jej sukienkę/ czadowy strój ? :-) Jeśli tak, to jaką?
Chyba nie. Jednak buźka ma dla mnie kluczowe znaczenie. Strój można zmienić, nieatrakcyjnej facjacie może pomóc tylko repaint, na który dotąd się nie zdecydowałam. 

2.  Jak często wyciągasz lalki z pudeł na sesje plenerowe?
Dotychczas rzadko. Mam nadzieję, że to się zmieni, bo od półtora miesiąca plener mam pod oknem (ogródek), trzeba go tylko trochę upiększyć.

3. Czy jesteś fanką opudełkowanych lal, NRFB?
Nie, pudełka nie mają u mnie szans. Lalkę natychmiast uwalniam, bez jakiegokolwiek poszanowania dla pudełka.

4. Zdarza Ci się w wolnej chwili robić OOAKi ?
Cóż, takie quasi. Niektórym lalkom zmieniam ubranka. Zmywam brokatowe cienie na powiekach. Jednej lalce wstawiłam włosy (ale efekt mnie nie zachwycił), dwie flokowałam. Z repaintem nie eksperymentowałam. 

5. Czy w Twoim lalkowym dorobku, uchowały się jakieś dzieci Barbie?
Biorąc pod uwagę, że Kelly, Stacie, a nawet malutka Krissy to według Mattela "siostry"  - dzieci mam tylko z serii Sunshine, Heart i Happy Family. Chętnie zaadoptowałabym maleństwo, które jest najautentyczniejszym potomkiem Midge, bo siedziało w jej brzuchu:




6. Czy zdarzyło Ci się kiedyś zepsuć lalkę? Jeśli tak, to w jakich okolicznościach?
O, tak. Miałam chyba dwanaście lat, chciałam lalce zetrzeć cienie nad powiekami za pomocą żyletki, ucięłam kawałek nosa. 

7. Gdzie mieszkają Twoje panny?
Od niedawna tutaj:



To oczywiście nie wszystkie, mam ambicje zapełnić nimi jeszcze kilka kwater ikeowskiego regału, ale wcześniej muszę wyeliminować tudzież przeprowadzić w inne miejsce dotychczasowych "lokatorów" czyli wazoniki, gipsowe i drewniane koty, papiery, książki i przydasie. Póki co - reszta lalek wciąż zamieszkuje kosze na szafie.

8. Jak najczęściej pozyskujesz łupy do swojej kolekcji ?
Kupuję: ebay, allegro. 

9. Kiedy ostatnio kupiłaś lalkę?
Dwa tygodnie temu. Jeszcze do mnie nie dotarła zza oceanu.

10. Czy przebierasz swoje lalki? A może jesteś fanką jedynie oryginalnych kreacji?
Przebieram te, których ubranka mi się nie podobają. Bez żalu. 

11. Jakieś postanowienia lalkowe ? :-)
Porządki. Kiedyś miałam zeszyt, w którym katalogowałam lalki i bardzo to ułatwiało życie. Planuję także eliminację kilku(dziesięciu) lalek spoza głównego nurtu, czyli tych niemattelowskich, bo doskwiera mi świadomość, że jest ich jednak za dużo. Pewnie kilka trafi w ręce mojej córki, reszta będzie szukać nowego domu.

Blogi, które nominuję:
http://simran1pl.blogspot.com/
http://lalki-laleczki-lalunie.blogspot.com/
http://mojalalkowamoda.blogspot.com/
http://anaeska.blogspot.com/
http://drugiezyciemad.blogspot.com/

Przyznam, że z powyższej listy dwa blogi wyglądają na ostatnio nieco zapomniane, ale może, kto wie... 
Oczywiście, zabawa nie jest obowiązkowa, więc nikt się nie obrazi, jeśli nominowana osoba po prostu nie będzie miała ochoty lub czasu na moje pytania odpowiedzieć :-) Pewnie nominowałabym jeszcze kilka blogów, ale o ile mi wiadomo, dostały już zaproszenia (czasami niejedno). Poza tym więcej niż pięć nie można ;-)

A oto moje pytania:
1. Zastanawiałaś się kiedyś na tym, dlaczego właśnie lalki zbierasz?
2. Ile lat zbierasz lalki?
3. Co w lalkowaniu lubisz najbardziej?
4. Czy miewałaś chwilę zwątpienia typu: "Oddam/sprzedam całą moją kolekcję"?
5. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
6. Jaka jest Twoja najukochańsza lalka?
7. Lalka, którą masz najdłużej.
8. Lalka wymarzona, niekoniecznie osiągalna.
9. Lalka, której za żadne skarby świata nie chciałabyś mieć w swojej kolekcji.
10. Jaka była najdziwniejsza, najśmieszniejsza lub najstraszniejsza przygoda związana z lalkowaniem?
11. Jakie masz lalkowe plany na najbliższą przyszłość?

Ach, i jeszcze zasady tej zabawy:
1. Dziękujemy osobie, która nas nominowała i podajemy link do jej bloga.
2. Umieszczamy post i obraz nagrody na swoim blogu.
3. Odpowiadamy na 11 zadanych pytań.
4. Nominujemy 5 kolejnych blogów z mniejszą niż 200 listą obserwujących.
5. Tworzymy 11 pytań.
6. Umieszczamy je w swoim poście.
7. Informujemy osoby, które zostały wybrane.

piątek, 12 lutego 2016

Kelly Nostalgic Favorites Giftset 2003


Barbie z serii Vintage Reproductions zna każdy (prawie każdy). 
Maluchy nawiązujące bezpośrednio do tej serii Mattel wypuścił na rynek w roku 2003, w kolekcjonerskim czteropaku Nostalgic Favorites Giftset(zdjęcie w pudełku z netu):


O dwóch pierwszych lalkach, które u mnie zamieszkały pisałam tutaj i tutaj. Dwie pozostałe mieszkają u mnie już od jakiegoś czasu, ale jakoś nie było okazji o nich pisać (czytaj: nie chciało mi się szukać w pudłach wszystkich czterech do wspólnej sesji). Myślę, że dobrze wpisują się w klimat zbliżających się Walentynek.
Teoretycznie, deklarując niechęć dla lalek typu "stara malutka" powinnam mieć do nich ambiwalentny stosunek. I mam. Ale lalkowe zasady są po to, by je łamać, a dopracowane stroje i ładne buźki bez grama brokatowych cieni ostatecznie mnie przekonały.
Delikatna blondynka w różu na żywo sprawia jeszcze bardziej eteryczne wrażenie:


A panna w kostiumie rzeczywiście trochę mnie drażni - kostium nieustająco zsuwa się z jej "piersi", a krwistoczerwone usta i mocna "opalenizna" nadają jej nieco wyzywającego charakteru:



I jeszcze pierwowzory (zdjęcia również skradzione z sieci): Enchanted Evening Barbie i 35th Anniversary Barbie:



Bardzo dziękuję Oli z blogu Pics Of Kelly za nominację do Liebster Award, na pytania odpowiem w następnym poście. 

piątek, 5 lutego 2016

Stacie AA Party 'N Play 1992. Nie przyznawaj się, że szyjesz, przecież mamy XXI wiek!


Najpierw o lalce. Sporo przeleżała w szufladzie. Kiedyś obiecałam sobie, że jeśli zechcę mieć lalkę w oryginalnym ubranku to nigdy więcej nie kupię nagiej z nadzieją, że wkrótce trafię na kompletną garderobę i to w przystępnej cenie. Oczywiście, słowa nie dotrzymałam. Kupiłam Stacie nagą. Miała trochę śmierdzące, skołtunione włosy. I uparłam się, że musi być też oryginalne ubranko, bo to nie byle jakie ubranko, to kwintesencja stylu lat 80-tych, choć laleczka weszła na rynek w roku 1992 (wszystkie zdjęcia w pudełkach pochodzą z sieci):


Dwa zestawy ubranek: sportowe i imprezowe można dowolnie miksować. I te skarpetki, miodzio!





Nie wiem, czy zdjęcia oddają jej urok, bo kiepskie oświetlenie to niestety wada nowego mieszkania. Jest północno - wschodnie, na dodatek od strony wschodniej stoją 7-piętrowe bloki. Może kiedy słońce będzie wyżej, nieco więcej dotrze go do wnętrza mieszkania, póki co pozostaje sztuczne oświetlenie, którego nie cierpię, parapet albo ogródek, do którego niespecjalnie chce mi się wychodzić, skoro już nie ma śniegu, a jeszcze nie ma świeżej trawy. 
To moja pierwsza ciemnoskóra Stacie na starszym moldzie, który bardzo lubię. Dla mnie jest perełką w moim bardziej czy mniej przypadkowym zbiorze.
A tak wyglądała wersja blond:


Miała bliźniaczego brata, Todda, utrzymanego w podobnej stylistyce: 



Druga cześć mojego dzisiejszego wpisu lalek nie dotyczy, choć w zasadzie dotyczy kwestii dość blisko z lalkowaniem związanej. Szycia. Wiecie, że szycie to anachronizm, komunistyczny przeżytek i w ogóle nie warto się przyznawać do tego, że się szyje, bo można zostać posądzonym o patologiczne sknerstwo lub co gorsza, zostać zaszufladkowanym jako osoba, którą "nie stać"???
Otóż, ja się tego w tym tygodniu dowiedziałam. Od matki szkolnej koleżanki moich synów, pani, która sprawuje funkcję przewodniczącej rady rodziców. 
Moi synowie mieli wczoraj w szkole bal maskowy. Szkoda, że dowiedziałam się o tym dopiero w poniedziałek popołudniu, z wpisu sporządzonego przez wychowawcę w dzienniczku.
Trochę się wkurzyłam, bo czasu niewiele.
We wtorek zaliczyliśmy wypożyczalnię i kilka sklepów ze smutnym przekonaniem, że nic nam nie odpowiada
Bo może, jeśli któryś z moich synów chciałby być piątym w klasie kowbojem, albo siódmą księżniczką - nie byłoby problemu, ale młodszy chciał upodobnić się do takiego pierwowzoru:

Generał Grievous, Gwiezdne Wojny, cyborg, dwie pary rąk, postać tyleż odrażająca... co romantyczna :-)

Nie byłam na ostatnim  zebraniu rodziców, to fakt. Ale na pierwszym zapadło postanowienie, że pani przewodnicząca wysyła do wszystkich nieobecnych rodziców maile z najważniejszymi informacjami. W zeszłym roku szkolnym działało to bez zarzutu. Gdyby wiadomość dotarła do mnie przed feriami, mielibyśmy dość czasu. A tak nie zdążę, choćby skały sr...ły, jak mawia  mój pasierb.
Moje wkurzenie osiągnęło apogeum i napisałam trochę rozgoryczonego maila, dlaczego zapomniała mnie poinformować, bo dwa dni to naprawdę niewiele, żeby przygotować coś fajnego dla dwójki chłopców.
Pani odpisała wielozdaniowy ciąg zarzutów, że sobie z niej żartuję, nie jest moją prywatną sekretarką, i tak poświęca nieprawdopodobnie dużo czasu dla szkoły, domagam się jakiegoś specjalnego traktowania, a teraz to co ja sobie wyobrażam, że ona pójdzie za mnie do wypożyczalni strojów karnawałowych?
Nieśmiało odpisałam, że wypożyczalnia mnie nie interesuje, chciałam kostiumy uszyć.
No i mi się dostało. Uszyć??? Cepelia czy co? Przecież to komunistyczny przeżytek, nasze babcie szyły, kiedy niczego w sklepach nie było, ale obecnie, kiedy wszystko można tanio kupić, nie szkoda mi czasu, nie lepiej spędzić go z dziećmi? Taka jestem skąpa czy taka biedna? Pewnie wolę na papierosy wydawać. Szyć! Dowiedziałam się, że rozbawiłam ją do rozpuku.
Nie będę pisać ciągu dalszego naszej korespondencji. O tym, że pani jest wyjątkowo źle wychowana dodawać nie muszę, bo to widać gołym okiem. O tym, że ja chamstwa nie odpuszczam może też nie, bo chyba na tyle mnie poznałyście. Ze sprawy oczywiście zrobiła się burza w szklance wody, która oparła się o innych rodziców. Z kostiumami coś pokombinowałam, ale nie było tak fajnie, jak mogło być. Bal minął. Moje przekonanie, że urodziłam się o kilka dekad za późno trwa w najlepsze.
Walking Cat