środa, 29 kwietnia 2015

Kelly Li'l Zoo Pals 1998

Dziś mało tekstu, dużo zdjęć.
Dzisiejsza laleczka ma nietypową u Kelly bardzo jasną oprawę oczu:


Zestaw, z którego pochodzi, bardziej kojarzy mi się z wakacjami u babci na wsi, ale pewnie taka interpretacja niezgodna jest z wizerunkiem Barbie, która zaprzyjaźnia się ze zwierzętami w małym zoo, a wakacje spędza wyłącznie w tropikach. Barbie L'il Zoo Pals z 1998 r. - zdjęcie z ebaya:

Przy okazji prezentacji tej małej, piegowatej blondynki pokażę Wam moje stadko zwierzaków w rozmiarze Barbiowym. Niektóre już widzieliście na blogu, część to oryginalne zwierzaki towarzyszące lalkom Kelly. Miśki (za wyjątkiem pand) sobie darowałam, bo to zabawki, nie zwierzaki. Wkrótce pokażę Wam miniaturowe lalki moich lalek Kelly.














wtorek, 28 kwietnia 2015

Liana Teal Happy Birthday Tea Party 2003 i porównanie z Lemonheadką

Jest coś w Kelly Lemonhead, co mnie fascynuję. Ich inność? 
Dużo o nich piszę, dużo o nich myślę, często do nich zaglądam.
Kiedy trafiła do mnie pierwsza Lemonheadka, zupełnie mi się nie podobała. 
I chyba nadal mi się nie podoba.
Liana Lemonhead Happy Birthay Tea Party to niewątpliwie najbrzydsza Kelly Lemonhead, którą mam. 
Aby mieć pełen obraz, nabyłam Lianę w wersji klasycznej. 
Mattel dwukrotnie skopiował serie Kelly - lalki identycznie ubrane weszły na rynek w wersji klasycznej i Lemonhead. Oprócz Tea Party, była też, może nawet ładniejsza, wakacyjna seria Sun Fun. Ale z serii Sun Fun nie mam (niestety) żadnej Lemonheadki, mam natomiast klasyczną dziewczynkę i chłopca, ale to już temat na inny post, może w bardziej letniej scenerii.
Oto Liana Teal Happy Birthday Tea Party z 2003 r., wraz z kubkiem, który jej towarzyszył.
Teal oznacza cyraneczkę i coś w tym jest - panna ma włosy i oczy w kolorach, które kojarzą się z tym kaczkowatym, a jednak pełnym wdzięku ptakiem. I akurat teraz podobno przylatuje.



I porównanie z Lianą Lemonhead:


Porównanie serii w wersji Lemonhead i klasycznej - zdjęcie ze strony lilfriends.net:

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Cuddly Soft Holiday Kelly czyli naprawdę duża lalka

Kupiłam ją dla urozmaicenia kolekcji... no, dobra, kupiłam ją pod wpływem impulsu, na polskim allegro, za śmieszne pieniądze, bo nikt oprócz mnie licytacją nie był zainteresowany. Biorąc pod uwagę ceny tych lalek na ebayu, można by pomyśleć, ze trafiła mi się okazja.  
Ale to nie do końca tak. Cuddly Soft Kelly, bo o niej mowa, to niezbyt udany projekt Mattela datowany na rok 2001. Lalka ma miękki korpus i 40 cm wzrostu. Miała pełnić taką samą rolę dla swoich małych właścicielek co Kelly dla Barbie - być młodszą siostrzyczką.
Doliczyłam się kilkunastu laleczek Cuddly Soft, większość w zestawach z akcesoriami, z dodatkowymi ubrankami, a nawet z krzesełkiem do karmienia. Była też wersja "chora" na ospę. W większości były blondynkami, ale ciałko mierzące 40 cm uzyskała też rudowłosa Jenny i trzykrotnie czarnoskóra Keeya. Nigdzie, niestety, nie znalazłam rzetelnej listy tych lalek.
Holiday Kelly należała do tych najmniej ciekawych. 
W pudełku prezentowała się tak (zdjęcie z ebaya):


Przyjechała taka lalka:


Stan niemal idealny, ale co z tego?
Okropna - stwierdził mój mąż i musiałam przyznać mu rację.
Lalka przeleżała w szafie dwa miesiące. Nie miałam na nią pomysłu. Wiedziałam, że na pewno chcę ją przebrać, bo jej oryginalna sukienka jest moim zdaniem, po prostu w złym guście. 
Wczoraj, w ramach wiosennych porządków, znalazłam torbę z ubraniami moich dzieci w rozmiarze 56. Jestem beznadziejnie sentymentalna i trzymam niektóre pierwsze, niemowlęce ciuszki moich dzieci: śpiochy z kurami, z pieskami, z kotami, pierwsze buciki, czapeczki. Wśród nich marynarska sukienka córki, którą miała na sobie kilka razy, bo dziecię urodziło się spore, rosło w zastraszającym tempie i dalej tak ma. Ponieważ Cuddly Soft Kelly jest dość pulchna (gruba jest, nazwijmy to po imieniu!) sukienka przypasowała. Jest oczywiście trochę za długa, ale chyba nie będę jej przerabiać, bo to w końcu "sentymentalna pamiątka":



Nieśmiałe próby zaprzyjaźnienia lalki z moją córką... aż trudno uwierzyć, że w tą sukieneczkę mieściła się kiedyś moja wielka trzylatka:

piątek, 24 kwietnia 2015

Baby Alive Criblife od Hasbro

Dziadek nie przestaje wierzyć, że z jego najmłodszej wnuczki mogą być jeszcze "ludzie" (to znaczy delikatna dziewczynka, która nie będzie konkurować z braćmi o to, kto napluje najdalej ;-)
Na urodziny podarował jej lalki. Sztuk dwie. Hasbro Baby Alive Criblife:

W sumie całkiem sympatyczne lalki, lalki - dzieci, co uzasadnia pokazanie ich na moim blogu, choć przekraczające moje zbierackie standardy. Mierzą 15 cm.
Dziadek pomógł rozpakować, dziecię lalki obejrzało, rozebrało... i wręczyło mnie.
Dla osoby postronnej - sytuacja jak najbardziej normalna.
Ale nie dla mnie.
Córka powieliła moje zachowanie - rozbieram lalki zaraz po rozpakowaniu przesyłki, żeby je wykąpać.
Zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać i naszły mnie wątpliwości.
Moje dziecię żyje w świecie, gdzie większość lalek, które pojawiają się w domu, należy do mamy. Może to niedobrze? Może ona chciałaby bawić się tymi lalkami? Może nie bawi się, nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że wie, że one są moje? 
Ech...
Ale przyjrzyjmy się bliżej produktowi Hasbro: Baby Alive Criblife. 
Lalek z tej serii znalazłam w sieci wiele, są nawet bliźnięta. Każda ma indywidualny rys charakteru i jakieś hobby. W Polsce dostępnych jest sześć:



Maluchy, które prezentuję to Makayla Song i Lily Sweet. Lily pasjonuje się komputerami. W zasadzie wygląda jak mały chłopiec. Ubrana dość przypadkowo, ale dla tej małej moda może nie istnieć. Makayla kocha muzykę i gustuje w oryginalnych ozdobach do włosów.






Zdjęcia w pudełkach z sieci:


Jak się okazało - dołączone do lalek breloczki zawierają kody, które umożliwiają zalogowanie się na stronie CribLife.com, gdzie czekają gry i zabawy dla dzieci... ale u mnie strona nie działa. 
Same lalki mają sporo uroku. Szkoda, że mają wmoldowane włoski, ale z przykrością stwierdzam, że to obecnie staje się normą. Czyżby czesanie włosów lalkom stało się obciachowe?
Pudełek nie zachowałam. Ich wyposażenie było w większości kartonowe. Breloczki i buty Makayli zagarnęli synowie, oddadzą pewnie za kilka dni. Już jakiś czas temu zaczęłam podejrzewać, że moje dzieci przeprowadzają potajemną teleportację zabawek, ktore znikają na jakiś czas, potem w niewytłumaczalny sposób pojawiają się na nowo...
Tymczasem lalki zamieszkały na półce z zabawkami (najwyższej) i czekają tam na czas, kiedy córka zechce obdarzyć je większą łaskawością. 
Nie, nie zabiorę jej ich. I tak to nie mój rozmiar ;-)

środa, 22 kwietnia 2015

1996 Birthday Fun Barbie & Kelly Giftset

Prezentuję dziś maluchy z urodzinowego zestawu z Barbie z 1996 r., na najstarszym moldzie Kelly, przez niektórych nielubianym i krytykowanym, dla mnie - rozczulającym. To pierwszy zestaw obejmujący Barbie i dwie "młodsze siostry". Szatynka to jedna z pierwszych piegowatych Chelsea i jedyna z moldem bottle mouth - ustami z otworem do smoczka lub butelki. Zarazem to ostatnie laleczki z tym moldem, który niepodzielnie królował w roku 1995. W 1997 pojawiła się jeszcze niezbyt ładna Potty Training z funkcjonalnością "piję i siusiam". Od 1998 r. Kelly zaczęła dorastać i na dobre rozstała się ze smoczkiem i niemowlęcymi nawykami
Zdjęcia zrobiłam na moim podwórku, gdzie jakaś życzliwa dusza zasadziła skromną roślinność, która obsypała się takim oto kwieciem. Co to za roślina - nie mam zielonego pojęcia - ogrodnicze nazewnictwo to dla mnie język obcy. Ale w wymiarze lalkowym prezentuje się imponująco, niczym egzotyczny gąszcz z ogrodu botanicznego:







Zdjęcie zestawu ze strony lilfriends.net:

Dziś moje najmłodsze dziecię kończy lat trzy. To wiek ogromnej ciekawości świata i potrzeby samodzielności, a w przypadku mojej córki - nieustannego naśladowania i "wspinania się na palce", by dorównać starszym braciom. W świecie małych księżniczek, w którym 6-letnie koleżanki moich synów wymieniają się opiniami, gdzie w mieście można kupić ubrania najbardziej trendy (autentyczne, podsłuchane w szkole) moja córka rośnie w świecie bardzo męskim. Ma czterech starszych braci, bo oprócz bliźniaków, jeszcze dwóch dorosłych już synów męża z pierwszego małżeństwa. Co prawda jej mama bawi się lalkami, ale jako wzór kobiecości jestem dość problematyczna - noszę bojówki i podkoszulki, kosmetyków prawie nie używam, bo większość mnie uczula, a z biżuterii akceptuje tylko zegarek. A może kobiecość to stan ducha, niezależny od zwiewnej sukienki? Może trudno się dziwić, że pierwszymi słowami mojej latorośli były: auto, pociąg i spodnie? Obecnie moja córka kocha koty, klocki i wszelkie pojazdy (szczególną fascynację przejawia... autobusami). Lalki interesują ją tylko pod kątem przebierania im butów. Ale może jest jakaś nadzieja, bo lubi różowy kolor :-)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Fleur Pretty Baby






Lalek Fleur nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Niektórzy pamiętają je z dzieciństwa, inni kolekcjonują, jeszcze inni - jedno i drugie.
Maluchów Fleur było pięcioro - w wieku od noworodka po dziewczynkę około 8 letnią. Ich pokrewieństwo wobec dorosłych lalek nie było określone (wszystkie poniższe zdjęcia pochodzą z netu):

Przyznam, że wyszukiwanie zdjęć w internecie do tego posta wywołało we mnie niemało wzruszeń. Lalki Fleur, ich zapach, faktura ich rzęs... jakże odległe, a jednak bliskie wspomnienia. Choć w dzieciństwie nie byłam im wierna - większość rozdałam, gdy urosło moje stadko Barbie. Miałam noworodka z pielęgniarką i druhnę z panną młodą:


Tyle, że moja pielęgniarka była blondynką, a druhna brunetką.
Cóż, był to czas, gdy lalkowe dzieci jeszcze mnie nie interesowały, świadomy zachwyt lalkowymi maluchami przyszedł kilka lat później, wraz z pojawieniem się na rynku serii Heart Family.
W ciągu ostatniego roku udało mi się upolować dwa maluchy z zestawów Pretty Baby Gift Box (były dwie wersje kolorystyczne ubranek) niestety bez akcesoriów. Tak prezentował się ten zestaw (zdjęcia z ebaya):

Nadal marzę o takim maluchu z czupryną:

I jeszcze o dziewczynce z sankami:

Najpóźniej, bo w 1988 na rynek weszły nieco wyższe Pretty Baby, ale zupełnie ich nie kojarzę, może w ogóle nie dotarły do Polski, albo były już poza moją sferą zainteresowań:


Wrzucam jeszcze zdjęcia mojego malca bez ubranka, ciałko ma zupełnie inne niż Kelly czy maluchy z Heart Family, choć jest ich wzrostu. Taki wyrośnięty z niego niemowlak. Nie ma sygnatur.



Zainteresowanych tematem, po więcej informacji i zdjęć odsyłam na tę stronę:
http://fleurdolls.com/kids.html
Warto zajrzeć i odkryć nieco zapomniany świat, który kochały i o którym marzyły dziewczynki w latach 80-tych.
Walking Cat