Z okazji Dnia Matki postanowiłam stworzyć coś w tym klimacie. Nie mam ani tak pięknych lalek, ani takich strojów. Wczoraj wiało porządnie, więc z wszystkich fotek wyszły tylko dwie w gęstych zaroślach, w każdej innej scenerii panny padały na twarz. Potem przyszła burza. Cóż, taki mamy, nielalkowy klimat.
Podobieństwo rodzinne jest, hmm, dość problematyczne. Pewnie dlatego, że do sesji wybrałam dziewczyny, kierując się przede wszystkim moją osobistą sympatią do nich. Wszystkie trzy rudowłose są moimi ulubienicami, natomiast ich "mama" Merida należy do mojej córki. W zasadzie to pierwsza lalka, którą kupiłam z myślą o córce, obecnie mocno zaniedbywana, bo moja latorośl ma fazę "na blondwłose księżniczki". Merida w jej przekonaniu księżniczką nie jest, więc bawię się nią ja :-) Cóż, do pełni szczęścia przydałyby się tej lalce zginane nogi...
Brak rodzinnego podobieństwa można wytłumaczyć, Merida to z pewnością kobieta niepokorna, niewykluczone, że każda z córek ma innego ojca.
W roli "sióstr" wystąpiły weteranki z mojego bloga, oczywiście poprzebierane:
Stacie Ania z Zielonego Wzgórza (post o niej tutaj)
Laleczka od Madame Alexander, Czerwony Kapturek (którą w zupełnie innej scenerii możecie obejrzeć tutaj):
Melody School Bunch z 2005 r., która jest jedyną znaną mi dziewczynką, która chodzi do szkoły w piżamie (więcej - tutaj):