piątek, 24 czerwca 2016

Początek wakacji z makami w tle.

Wreszcie wakacje! Cieszę się jak niezbyt pilny uczeń ;-) Wczoraj jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki dwa moje problemy się rozwiązały - odebrałam wyniki badań i dostałam (mocno spóźniony) przelew.
Uff...
Wszystko zmierza ku lepszemu :-)
Pod naszym płotem zakwitł mak. Zakwitł po drugiej stronie, na tzw. "ziemi wspólnej" i jakimś sposobem oparł się niedawnemu koszeniu trawnika. A może pan z kosiarką też uległ jego urokowi i postanowił darować mu życie? Jakoś rzadko ostatnio widuję maki, a w mieście - to chyba unikalny widok. Mak spodobał się mojej lalce - jest pewne podobieństwo - wydaje mi się, że panna w poprzednim wcieleniu mogła być kwiatuszkiem





Lalka to dziewczynka z serii Happy Family, więcej pisałam o niej tutaj

wtorek, 21 czerwca 2016

Gardening Fun Barbie & Kelly 1996

Zaczęło się kalendarzowe lato, a ja prezentuję laleczkę raczej wiosenną.

Uświadomiłam sobie, że nie miała jeszcze swoich pięciu minut na blogu, choć mam ją od dawna i bardzo ją lubię. To Kelly z roku 1996 z zestawu z Barbie Gardening Fun, na starym moldzie, jedna z ładniejszych starszych Kelly. Trochę ją poprzebierałam - zmieniłam różowe wstążki i buty, bo chciałam bardziej ujednolicić kolorystycznie. Laleczka ma 20 lat. Kiedy ją nabyłam, z radością stwierdziłam, że posiada piękne, zadbane włosy, choć nie mieszkała w pudełku. Mam też superstarkę z tego zestawu w oryginalnym ubranku, trochę bardziej nadwyrężoną. I tyle szczęścia, bo ogrodowe akcesoria się nie zachowały, a kwiaty były z kartonu. Szkoda... Kilka donic z kwiatuszkami w rozmiarze barbiowym to byłoby coś. Ale nie mogę narzekać, lalkowego sprzętu różnego rodzaju mam ostatnio urodzaj, co prawda większość dzielę z córką, ale jakoś się dogadujemy, wypożycza bez protestowania. Jej lalkowa świadomość rośnie, nie gryzie, czesze i przebiera delikatnie, nawet podarowałam jej moje Chelsea (za wyjątkiem halloweenowych), do których jakoś nie miałam przekonania. W sumie mieć równocześnie córkę i lalkowe hobby to dobre rozwiązanie - można oddać lalkę,  robi się miejsce na półce, a lalka wciąż zostaje w domu. No, chyba, że dziecię wejdzie w fazę obdarowywania lalkami koleżanek, wtedy trzeba będzie zachować dużą ostrożność.
Tyle o dziecku, teraz o lalce, a raczej krótka sesja w warunkach mojego skromnego wciąż ogródka: 


Łopata trochę za długa, ciężko przekopać trawnik, ale można wybrać mniejszą i pokopać w piaskownicy:




I zdjęcie zestawu z sieci:

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Pięcioraczki od Simby.

Laleczki pierwotnie trafiły do mojej córki, bo nie jestem szczególną miłośniczką simbowych dzieci. Myślałam, że stadko maleńkich bobasów wzbudzi jej zachwyt. Nic podobnego. Przeleżały nietknięte na półce przeszło rok, a kiedy ostatnio zapytałam, czemu się nimi nie bawi dostałam konkretną odpowiedź "nie ma włosów".
Moja córka nawet mnie współczuje "braku włosów" (od roku ścinam się na krótko). Swoją drogą, może powinna to być cenna wskazówka dla wszystkich producentów lalek z wmoldowanymi włosami. Lalka, która nie ma włosów do czesania nie jest ciekawą lalką. Tak prawdopodobnie myśli niejedna dziewczynka.
Zaadoptowałam, a przynajmniej podarowałam pięć minut na blogu tym zaniedbywanym sierotkom.







Simbowa Stefka nie miała kompleksów związanych z byciem młodocianą matką, było wiele zestawów z dzieckiem, z bliźniakami, a także Evi z młodszą siostrą. Zidentyfikowanie, z którego pochodzą te bobasy niestety nie jest możliwe (na pewno nie z jednego ;-), żadne z nich nie miało na sobie oryginalnego ubranka. 
Maluchy różnią się nieznacznie karnacją i kolorem oczu. Ich siedmio-centymentowe ciałka toną w większości lalkowych ubranek, które posiadam. 
To tyle od Simby, przymierzam się do napisania postu o najmłodszych laleczkach Mattela, których uzbierało mi się stadko. Planuję scenki ze żłobka, mam trochę akcesoriów i mebelków dla tych szkrabów. 
Niestety, niewiele u mnie ostatnio czasu na lalkowanie, żadnych nowych lalek.
Taki czas w życiu, inne priorytety, nie takie, jakie chciałoby się mieć, raczej takie, które wymuszają okoliczności.  Ale pewne sprawy mają szansę wyjaśnić się do końca czerwca (mam nadzieję), więc może wakacje upłyną w bardziej beztroskiej i lalkowej atmosferze. 
Walking Cat