Jestem gorącą zwolenniczką lalek na wózkach inwalidzkich i lalek chorych, które mała właścicielka może pielęgnować i leczyć:
Panna z ospą to Kelly Love'n Care z 2000 r. Jej koleżanka z ręką w gipsie to Kelly Check Up Time z 2005 r. Dziewczynki dzieli 5 lat i cała epoka. Kelly Check Up Time to już nowszy mold i makijaż (na kija te różowe cienie nad brwiami?). Początek ery kiczowatych księżniczek. Jeden z ostatnich przebłysków rozsądku, aczkolwiek w nakładzie ograniczonym - na rozpudełkowaną pannę w rozsądnej cenie niełatwo trafić.
Kelly Love'n Care wydano na rynek wiele, na lalki trafiałam kilkukrotnie, z bardziej lub mniej widocznymi wypryskami. Czas robi swoje. Właściwością tej laleczki było znikanie ospy pod wpływem zwilżania twarzy wodą - podobny efekt daje przechowywanie lalki w lodówce. U wielu lalek z biegiem czasu ta właściwość zanika . Chciałam taką wciąż "pryszczatą"... i voila, po dwugodzinnym pobycie w lodówce:
Mam jej oryginalne łóżeczko i pościel. Mam też gdzieś tę sukienkę na zmianę, ale nie mogę znaleźć. Mój worek z zapasowymi ubrankami dla Kelly zaczyna przypominać studnię bez dna:
Zdjęcie zestawu ze strony lilfriends.net:
Kelly Check Up Time ma zdejmowany gips. Jako bonus dostałam jej oryginalnego misia i zdjęcia rentgenowskie - jedno przedstawia rękę zdrową, drugie złamaną. Druga ręka Kelly nosi ślady zadrapania - pod wpływem magicznej substancji z pojemniczka, którego niestety nie posiadam - zaczerwienie znikało. Nie wiem, nie sprawdzałam. Na wilgoć i lodówkę nie reaguje. Pozostaje wierzyć na słowo:
Pomysł z chorymi laleczkami jest doskonały. Niestety świat nie jest zawsze różowy...
OdpowiedzUsuńŁóżeczko śliczne, rentgen - super!
Dziękuję za kolejną, miłą lekcję z poznawaniem nowych maleńkich laleczek :)
Pozdrawiam bardzo serdecznie!
Proszę bardzo, zawsze do usług :-)
UsuńAle ospa wraca po jakimś czasie (oczywiście nie mam ty na myśli półpaśca)?
OdpowiedzUsuńKiedy jako mała dziewczynka nosiłam okulary, denerwowały mnie (najczęściej porcelanowe) lalki w okularach... Dziś, choć nadal okulary noszę, lubię lalkowe okularnice i inne "mizerie". Pewnie dlatego, że dziś moje "niewidzenie" akceptuję i ja i moje otoczenie, a kiedyś tak nie było. Może powinno być więcej takich lalek - nie tylko "towarzyszy" dla chorych dzieci, ale i "przykładów" różnorodności ludzkiego/dziecięcego losu/życia dla tych zdrowych...
A wraca... po paru godzinach spędzonych w cieple panna ma wypryski na nowo.
UsuńPewnie, że powinno być, tylko pewnie nie cieszyłyby się one dużym powodzeniem. W czasach dążenia do doskonałości i życiowego sukcesu, mało która mama byłaby na tyle "odważna", by kupić swojej córka lalkę z jakimiś niedoskonałościami. Wszak lalka to przykład dla małej dziewczynki, która powinna wyrosnąć na piękną i mądrą księżniczkę, bez jakiejkolwiek skazy.
O jaki słodki gips!! to tak dla polepszenia samopoczucia chorych właścicielek, super pomysł, kochane cudności:)
OdpowiedzUsuńGips gumowy, w sumie ręka musi swędzieć pod nim straszliwie ;-) Dziękuję :-)
UsuńTak , chore laleczki do pielęgnacji to bardzo dobry pomysł . Gdybym dostała taką będąc dzieckiem , spiszczałabym się ze szczęścia :) . To przecież bardziej "naturalne" niż stara-malutka z zestawem do makijażu ....
OdpowiedzUsuńZ pewnością, i uczy małą dziewczynkę paru rzeczy bardziej przydatnych w życiu niż malowanie powiek :-)
UsuńO rety ! Znikająca ospa - nie miałam pojęcia o takiej Kelly :D
OdpowiedzUsuńNiestety, coraz rzadziej można Cię czymś zaskoczyć ;-)
UsuńPamiętam, że lubiłam się bawić lalkami w lekarza. Miałam sporo buteleczek i pudełeczek po lekarstwach i oczywiście bandaż do robienia opatrunków. Specjalnie "chorych" lalek wtedy nie było, ale od czego dziecięca wyobraźnia?
OdpowiedzUsuńA ile radości z wyleczonej lalki, nawet jeśli jej choroba była tylko wytworem dziecięcej wyobraźni :-)
UsuńSwietne obydwie :) Wydaje mi sie ze ta chora na ospe mam ale gdzies zakamuflowana w pudelku wiec moge sie mylic ;)
OdpowiedzUsuńEch, nie ma to jak stan "nie wiem, czy mam taką lalkę czy nie mam" ;-) Pod wpływem przekonania, że nie mam kupiłam już kiedyś lalkę, którą miałam właśnie zakamuflowaną w pudełku :-)
UsuńPamiętam tę w kropki! ;-) O zagipsowanej nic nie wiedziałam. Jak dla mnie super pomysł - to takie lalki - pocieszajki, gdy dziewczynka sama dozna uszczerbku na zdrowiu. Ten różowy cień, to może powieka zaczerwieniona od płaczu ;-) Albo mama kupiła jakieś nietoksyczne mazidło, by córa miała lepszy humor po wypadku...
OdpowiedzUsuńRóżowy cień jest... nad brwią, więc raczej nietoksyczne mazidło ;-)
UsuńChore czy zdrowe, księżniczki czy nie, ale i tak wszystkie są bardzo słodkie :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję :-)
Usuńdla misiaka i rentgena i ja bym zestaw nabyła -
OdpowiedzUsuńa z córą nie raz bawiłyśmy się i w szpital dla
ludzików i zwierząt, w szkołę i dom, taaa...
Fajnie jest mieć mamę, która lubi bawić się lalkami :-)
Usuńjako ciocia miewam zwielokrotnioną frajdę -
Usuńbo i chętnych więcej, i lalinek też, i pomysły
zaskakujące nawet mnie i mą latorośl :)