piątek, 23 stycznia 2015

Kelly Holiday Sisters 1999

Tą laleczkę bardzo chciałam zaprezentować na tle śniegu. Ale zaczynam poważnie obawiać się, że musiałabym czekać rok.
Tygodniowy atak zimy, który miał miejsce w grudniu, spędziliśmy zasmarkani w domu.
Jak dotąd się nie powtórzył.
Dzieci codziennie wstają i pytają o śnieg. Na początku stycznia zapewniałam, że niebawem spadnie. Teraz mówię, że może jeszcze spadnie.
Oto Kelly z zestawu z Barbie i Stacie - Holiday Sisters z 1999 r. Zachowała oryginalnego misia i zdejmowany kaptur obszyty futerkiem:





Zdjęcie zestawu z ebaya:

W dalszej części postu będzie właśnie o dzieciach i o moich dylematach związanych ze szkołą, więc kto nie chce - niech nie czyta.
Może na początek nadmienię, że nie zamierzam nikogo obrażać. Zwłaszcza nauczycieli.
Spotkałam w swoim życiu kilku wspaniałych, mądrych nauczycieli.
Niestety, kilku. Kilku na tle wielu nijakich i sporej, niestety, grupki takich, którzy nauczycielami być nie powinni.
Ale to moje doświadczenia. Cóż, takie były czasy. Nauczyciel mógł wrzeszczeć, obrzucać epitetami, sadzić złośliwe komentarze.
Teraz jest inaczej. Można by powiedzieć, że nauczyciel ma o wiele trudniej. Nie mogą mu puścić nerwy, a przecież jest człowiekiem, ma jakieś granice wytrzymałości nerwowej.
Dostaliśmy wezwanie do szkoły na rozmowę z pedagogiem.
Wiem, dlaczego. Chłopcy nie słuchają. Biegają po sali, kiedy trzeba siedzieć i słuchać. Nie kończą zadań. Albo wprost odwrotnie - chcą coś skończyć, a tu trzeba przerwać, bo trzeba zejść na śniadanie. Plus ich kłopoty językowe.
Szkoła nie ma z nimi łatwo.
Obie panie wychowawczynie sugerowały, żeby pozostawić ich w zerówce na drugi rok.
Tyle, że szkoła teraz takiej decyzji nie podejmuje, podejmują ją rodzice.
Trzeba pójść do stosownej poradni po stosowne zaświadczenie.
A ja nie chcę tego robić. Jeszcze nie.
Miało być bezstresowo. Miały być dogodne warunki dla pięciolatków. Dyscyplina w szkole musi być, ale czy już od zerówki? Pięć i pół godziny spędzane w szkole to dużo. Pięć i pół godziny wymuszonych, zaplanowanych zajęć dla dziecka, które ma żywy temperament i przyzwyczajone jest do swobody - to tortura.
Przyznam, że ostatnie dwie rozmowy z panią wychowawczynią trochę mnie zdeprymowały.
Problem numer jeden - przedstawienie z okazji Dnia Dziadka i Babci.
"Czy pani chce, żeby chłopcy brali udział w przedstawieniu? Tylko, żeby zachowywali się poprawnie, bo sama pani rozumie, będzie cała sala zaproszonych babć i dziadków, nie chcielibyśmy, żeby zepsuli nam przedstawienie" Pół metra od nas moi synowie ubierali buty... w domu oświadczyli, że brać udział w przedstawieniu nie chcą. Też bym chyba nie chciała, gdyby ktoś z góry zakładał, że sprawię kłopoty.
Problem numer dwa - maskotka mojego syna. Wczoraj ją zgubił. Pani mi się żaliła, że musiała przerwać zajęcia, żeby ją odszukać. Znalazła wciśniętą za plecaki. Może brat mu złośliwie schował? Nie, nie ma takiej opcji. Może inne dziecko? Może po prostu sam tam zostawił i zapomniał.
Lepiej, żeby nie nosił. Nie, takiej opcji też nie ma. To jego pies - obrońca, pies - towarzysz, pies - strażnik.
Ludzie zabierają ze sobą maskotki na maturę! Fakt, że nauczyciel nie musi ich szukać. 
Chciałoby się powiedzieć - chcieliście mieć pięciolatki w szkole - to macie.
W kwestii nieposłuszeństwa i nie dokańczania zadań rozmawiam z dziećmi i ich argumentacja mnie powala. Oni nie robią czegoś nie dlatego, że nie rozumieją poleceń. Oni nie widzą sensu. Pytają "po co" i nie dostają odpowiedzi. Po co ma napisać wiele takich samych literek? Żeby ćwiczyć rączkę. A to nie można ćwiczyć pisząc różne literki? Po co ma pokolorować na czerwono tylko trzy przedmioty na obrazku? Dlaczego nie można wszystkich i na różne kolory? Żeby pani wiedziała, że umie liczyć. No, to on pokaże, że umie liczyć, o, na palcach, ale pokoloruje wszystkie. Przecież zawsze powtarzałam, że najładniejsze są kolorowe obrazki.
Fakt, powtarzałam.
Czy świadczy to o ich niedojrzałości szkolnej?
Może raczej o mojej. Zawsze starałam się uzasadniać im swoje żądania i pozwalałam podejmować decyzje, co chcą robić. Nie, nie jestem zwolenniczką bezstresowego wychowywania. Jestem nerwowa i potrafię się wydrzeć. Przeważnie potem żałuję. Ale uważam, że skoro rodzic może powiedzieć dziecku, że teraz jest zajęty i zajmie się jego problemem później,  to samo może powiedzieć dziecko. "Posprzątam później, bo teraz kończę rysować". "Zjem za chwilę, bo właśnie składam auto z klocków". I rodzic powinien to uszanować.
Miałam podobny problem na początku szkoły podstawowej - trudno mi było się skupić, nie słuchałam, co pani mówi, zamiast wykonywać zadania - rysowałam w zeszytach lalki i ubranka dla nich.
Moja matka po którejś uwadze na ten temat wprowadziła bardzo restrykcyjny system karania za każdą gorszą ocenę i każdą skargę na moje zachowanie.
Przez całą szkołę podstawową uczyłam się dobrze i nie było problemów z moim zachowaniem.
Ale szkoły nigdy nie polubiłam.
Nie chciałabym, żeby moim synom szkoła kojarzyła się z przymusem i dyscypliną. Chciałabym, żeby zdobywanie wiedzy było dla nich przyjemne i ciekawe, żeby było - jak tytuł podręcznika dla zerówki "przygodą z uśmiechem"
Ale naprawdę nie wiem, jak pogodzić moje przekonania i interes szkoły.
Może rozmowa z panią pedagog w tym pomoże, a może tylko namnoży pytania i wątpliwości.

18 komentarzy:

  1. Lalunia jest przepiękna :) i szkoda byłoby ją trzymać rok na pokazanie :)))
    Moja matka zawsze mówiła: Przyjdzie luty podkuj buty. I to prawda, zawsze w lutym są mrozy i śnieg.
    Temat chłopców w szkole - hm.. - to temat godny publikacji naukowej ;-)
    Moim zdaniem psycholog w szkole? to etat wymuszony! Trochę ludzi pokończyło studia, nie mieli co
    z nimi zrobić to wymyślili etaty w szkołach! Ja tego nie kupuję! Raz byłam w sprawie dziecka i pinda
    nie powiedziała NIC czego bym sama nie wiedziała.To tyle w tej sprawie.
    Należę do pokolenia, gdzie dzieci bito w szkole, sama nie raz dostałam linijką po rękach, za różne tam!
    Nie powiem, żeby mi się to podobało, ale krzywdy nikt nikomu nie zrobił, mało że dostałam w szkole, to
    jeszcze w domu nie mogłam nic powiedzieć bo bym jeszcze raz dostała!
    Swoich chłopaków wychowywałam podobnie. Nigdy żadnych kar nie wymyślałam! Jak miał dostać to dostał! Jednak zawsze zapewniałam ich o swojej miłości do nich i duuuuuużżżżooooo rozmawiałam.
    Czy to dało dziś jakiś efekt? Nie wiem! Na pewno wiem, że wyrośli na odpowiedzialnych fajnych ludzi,
    bez nałogów :) Są po studiach i mają pracę, która ich cieszy :)
    Jedno jest pewne - nie ma złotej rady i już! Ile jest ludzi tyle jest charakterów i sposobu na życie :)
    a najczęściej jest tak, że to samo życie weryfikuje nasze postępowania. Dla pocieszenia Cię Gabrysiu,
    powiem, że mój wnuczek ( 1 klasa) od września przynosi ze szkoły przeróżne uwagi w zeszycie -
    bo teraz dzieci mają zeszyty grube zamiast dzienniczka - ha a co? żeby było gdzie, ile i co pisać!
    Ależ się rozpisałam ;-) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyżbym wyprzedziła czasy? mój dzienniczek zawsze miał dłuuugą
      harmonijkę a czasem nawet kilka - panie bardzo się rozpisywały nad
      dziewczynką pełną pytań i wigoru - wbrew jednak obawom nie wyrosłam
      ani na degenerata ani na kryminalną też...
      z córą rozmawiam - bo inaczej sobie nie wyobrażam - wie, że nauczycielom
      należy się jak innym ludziom respekt - ale - nie bezkrytyczny - ma prawo do
      swych niezawsze miłych dla ucha racji - cenię sobie Jej otwartość i miłość ♥

      Usuń
    2. Cóż, w środę przekonamy się. Byliśmy u tej pani jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego, uprzedzaliśmy o kłopotach językowych. Wtedy podeszła do sprawy sympatycznie i na luzie, że nie warto martwić się na zapas, dzieci na pewno sobie poradzą, a kłopot to będzie dopiero przy egzaminie w 6 klasie...
      Niestety, ja w domu miałam podobnie. I nie wspominam tego dobrze, jasne, że wiele pokoleń tak wychowywano i nikt nie wyrastał na psychopatę, a jednak... Niedawno moja córka (2 lata i 8 miesięcy) wyciągnęła z szuflady mój pasek od spodni i pyta co to jest. Spojrzałam i przypomniałam sobie, że w moim rodzinnym domu pasek od spodni wisiał w przedpokoju jako środek prewencyjny. Bardzo się cieszę, że moje dzieci nie będą miały takich skojarzeń.
      Moi mali panowie mają dzienniczki 16 kartkowe, ale jest też drugi 16 kartkowy zeszyt tzw. "lusterko", gdzie co dzień pani wkleja naklejkę. Jeżeli byli grzeczni - zieloną, jeżeli mniej - żółtą, jeżeli niegrzeczni - czerwoną wraz z krótkim opisem. Naklejki są bardzo małe, więc na razie zeszyt jest tylko 16 kartkowy ;-)

      Usuń
  2. To czerwone maleństwo jest urocze. W ogóle te 3-paki od Barbie szalenie mi się podobają:)

    Co do drugiej części, to choć nie znam problemu z autopsji, bo nie mam jeszcze dzieci, ale w pracy to i owo się słyszy. Dwie moje koleżanki puściły w tym roku córki do wcześniejszej pierwszej klasy i powiem Ci, że to co opowiadają jest dość zbieżne z tym co napisałaś. Przede wszystkim nauczyciele nie są przygotowani do uczenia młodszych dzieci. A poza tym sorry resory, ale jeśli nauczyciel nie umie za panować nad dwoma chłopcami, to znaczy, że nie jest dość kompetentny. Wiadomo, że zawsze mogą się zdarzyć jednostki nadaktywne, ale wtedy trzeba dopasować tryb nauczania do każdego ucznia z osobna.Ja rozumiem, że dzieci jest dużo i nie zawsze da się to zrobić w stu procentach, ale dzieci same z siebie nie dopasują się do nauczyciela. To nauczyciel musi dopasować się do dzieci.
    Poza tym wydaje mi się, że tym maluchom za dużo próbuje się wtłoczyć do głowy na raz. A jeszcze więcej zadaje się do domu. Koleżanki siedzą z córkami do późnych godzin, żeby odrobić lekcje.A kiedy te dzieciaki mają mieć czas na bycie dziećmi? Kiedy mają dać upust swojej energii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wszystkim się zgadzam, niestety nie łatwo przekonać do tego nauczyciela. Mam wrażenie, że jeżeli nawet nauczyciel myśli podobnie i ma szczere chęci, to są jeszcze racje szkoły, która a priori nie lubi uczniów, którzy sprawiają kłopoty, bo wprowadzają niepotrzebny zamęt i obniżają jej poziom.

      Usuń
  3. jaka śliczniusia! dzięki Tobie wiem, jak ciekawy jest świat lalkowych maluszków. A odnośnie drugiej części wpisu to masz maila, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Laleczka śliczna :) wydaje mi się że masz rację... Brakuje w naszym szkolnictwie kreatywnego podejścia do nauki.. Parę lat temu jak byłam w liceum, w ramach wakacyjnej pracy, pomagałam jako wolontariusz w angielskiej zerówce przy dzieciaczkach .. No i cóż podejście było zupełnie inne, nie wolno było dzieci stresować, nie można było nawet za bardzo zwrócić im uwagi, ale koniec końców były grzeczne, bo organizowalo się kilka fakultatywnych zajęć do wyboru, a więc każdy mógł zająć się tym co go ciekawi. No ale na grupę 30 dzieci przypadało aż 5 pań..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie rzeczy to niestety nie w polskiej rzeczywistości. Brak pieniędzy, brak etatów. Jedna pani na 26 uczniów (podobno to i tak mało), a dla wszystkich dzieci to samo zadanie.

      Usuń
  5. laleczka cudna w tym czewronym kapturku!!!

    Co do problemow szkolnych to mi brak juz slow...moja corezka jes tw 3 klasie i ja juz wysiadam psychicznie... To co piszesz to jeszcze nic do tego co ja mam na codzien ale nie ma sensu sie nawet rozpisywac bo byloby zbyt duzo pisania i goryczy... Dlatego przytulam mocno i trzymam kciuki zeby sie poprawilo!!! Co kraj to podobne problemy...przede wszystkim niedoswiadczeni nauczyciele i walka z nimi jak z wiatrakami... Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że w Niemczech sprawy wyglądają jednak trochę lepiej, przede wszystkim większy budżet na szkolnictwo, co powinno procentować zatrudnianiem właściwych ludzi.

      Usuń
  6. Ta mała Pyza w czerwonym kubraczku jest słodka i i taka kochana a co do tematu szkoły, to jest temat rzeka...
    Życzę wytrwałości dużo optymizmu! Raczej się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
  7. przynajmniej na ubranku nie brakuje śnieżnobiałego puchu -
    a słodki polarny niedźwiedź przypomina mi pannę Dygotkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, zabiłaś mi klina tą Dygotką. Gdzieś mi coś świta, ale nie wiem, co i gdzie. Imię jest mi znajome, ale nie pamiętam skąd. Kim była Dygotka???

      Usuń
    2. seria z Barbie jako... "Barbie i magia pegaza"

      Usuń
  8. Tak naprawdę niewielu nauczycieli rozumie dzieci w tym wieku . Mój najmłodszy syn miał wielkie szczęście trafić w nauczaniu początkowym na wspaniałą,mądra kobietę, która umiała z każdego dziecka wydobyć to, co w nim najlepsze , a miała nabuzowaną energetycznie klasę sportową :) . Dodatkowo dzieci szanowały się nawzajem i pomagały sobie we wszystkim . " Nie śmieje się na lekcjach w-f" - taką uwagę dostał mój średni synek , również w sportowej klasie , na co odpowiedział "mam śmiać się jak głupek ? Przecież to jest lekcja.... "
    Musisz uzbroić się w cierpliwość , to dopiero początki ....
    .... i z tego wszystkiego zapomniałabym o laleczce , która jest śliczna .... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwość nie jest moją cechą dominującą, niestety, ale pracuję nad tym :-) Dziękuję :-)

      Usuń

Walking Cat