Natomiast tych, którzy tylko udają dla świętego spokoju - raczej nie szanuję. Mam alergię na słowo "niepraktykujący katolik". Moi znajomi, którzy w kościele od 20 lat bywają tylko na ślubach i pogrzebach oraz deklarują, że "w zasadzie nie wierzą" wzięli ślub kościelny, bo "co powie rodzina" i z tego samego powodu ochrzcili dzieci. Syn przystępuje w przyszłym roku do pierwszej komunii i planują imprezę na około 100 osób. Bo przecież "tak trzeba", "dziecku będzie przykro" itp.
Ostatni tydzień postawił pod znakiem zapytania moje przekonanie, że szkoła jest instytucją świecką.
Okazało się, że dwa ostatnie dni przed przerwą świąteczną cała szkoła świętuje Boże Narodzenie.
W czwartek jest koncert kolęd i pastorałek. Każda klasa występuje z przygotowaną wcześniej kolędą. Zerówka prezentuje "Lulajże Jezuniu"
W piątek mini-wigilia: ciasto i opłatek.
Wczoraj zaczepiłam panią wychowawczynię, wylewając na nią swoje dylematy i sugerując, że podobne uroczystości powinny mieć miejsce w czasie lekcji religii, bo dla moich dzieci oraz kilkorga innych, będą one niezrozumiałe, może nawet krępujące.
Pani miło i sympatycznie zapewniła o swoim szacunku dla osób wiar wszelkich oraz o tym, że aspektów boskich w tym wszystkim nie będzie, tylko odwoływanie się do polskiej tradycji, w którą wpisane jest kolędowanie i opłatek.
Hmm...
Wiele symboli świątecznych zdewaluowało się, spowszedniało, skomercjalizowało się. Choinka, Mikołaj, anioły. Kolęd można posłuchać podczas zakupów w hipermarkecie. Żyjemy w kraju katolickim. Podoba się, czy nie. W domu będziemy mieć choinkę i to nie tylko dlatego, że "dzieciom będzie przykro", ale też dlatego, że ja prawdziwą, pachnącą lasem choinkę bardzo lubię. Będzie też uroczysta kolacja, prezenty.
Ale opłatek to dla mnie "ciało Chrystusa", a "Lulajże Jezuniu" to pieśń kościelna. Zdaję sobie sprawę, że tradycja polska i tradycja katolicka są ze sobą nierozerwalnie związane, a jednak jakoś tak mi nieswojo. W moich czasach szkoła była całkowicie świecka i chyba dobrze, że tak było. Wszystko miało swoje miejsce i było prościej.
Lalka a propos to anielica Melody. Właściwie jest to anielska księżniczka z barbiowej bajki o Roszpunce. Weszła na rynek w 2001, a potem ponownie z 2003. Strój identyczny, troszkę inny odcień ust. Wydaje mi się, że moja jest z 2001 r. Nie ma plastikowej aureoli, ale może to i dobrze. Z niecierpliwością oczekuję mojej pierwszej anielicy AA. To będzie coś - czarny anioł. Bo ja lubię anioły - dziwnie to brzmi w ustach ateistki...
Jestem katoliczką i w dodatku katechetką. I zanim usuniesz mój komentarz, dowiedz się, że szanuję każdego człowieka i jego poglądy, a swoich mu nie narzucam. Dlatego to by było na tyle.
OdpowiedzUsuńTwój blog odwiedzam dla lalek i tylko dla lalek. Bardzo fajny maluszek. Ja ostatnio kupiłam podobną i przesadziłam na jej ciałko główkę od innego aniołka Kelly. Ma śliczne kręcone włoski, fryzurka całkiem nie anielska. Niestety ciałko nieco różni się kolorem. Pokażę go chyba w świątecznym poście.
A co do tradycji, to chodziłam do szkoły w czasach głębokiego PRLu, w klasie mieliśmy choinkę i świąteczna gazetkę z aniołkami, szopką i Mikołajem. (Na ścianie vis a vi wisieli sobie Gomułka z Cyrankiewiczem) :)
Dlaczego miałabym usuwać Twój komentarz? Ja też szanuję cudze poglądy i uważam, że nie należy innym narzucać swoich. Mój post nie był atakiem na katolików, tradycję świąteczną czy kogokolwiek konkretnie. Nie był nawet wezwaniem do nie narzucania moim dzieciom światopoglądu sprzecznego z moim. Był opowieścią o kwestii dla mnie problematycznej. I niech tak pozostanie
UsuńGomułka i Cyrankiewicz spoglądający na anioły, szopke i Mikołaja, to był bezcenny widok wart zapamiętania! =)))
UsuńMnie wkurza, że 2 listopada można już zobaczyć choinkę, śnieg i usłyszeć w reklamach melodyjki kolędowe.
Nie ma sensu robić z siebie wariata i mówić, że jest się wierzącym niepraktykującym, albo się wierzy, uczciwie tak, jak trzeba, albo nie.
Był czas, że z powodu ciąży i z tej racji nadmiernie czułego węchu nie byłam w stanie wejść do wielu instytucji, w tm też do kościoła. Teraz już mogę, i dobrze.
Nauczyciel czasem musi jakoś dyplomatycznie rodzicowi odpowiedzieć, nie zawsze zgodnie z własnymi przekonaniami, ale tak, żeby nie urazić. Sama się zastanawiam, co bym Ci powiedziała, bo u nas w szkole jasełka to impreza sztandarowa i każdy stara się pomóc tak, żeby dobrze szkoła wypadła.
Po 6 grudnia pasjami oglądam świąteczne reklamy i badam sobie do jakich symboli się odwołają, lubię też pochodzić po sklepach i posłuchać pastorałek, zwłaszcza jeśli śpiewają moi ulubieńcy.
Nie oglądałam filmu o Roszpunce, pewnie to kiedyś nadrobię... ciekawe co tam robił anioł?
Sama lalka bardzo ciekawa! Też czekam na tę Twoją AA
Wiem tylko tyle, że trzy małe Kelly i chłopiec (Tommy) są w filmie rodzeństwem głównych bohaterów. Za Barbiowymi bajkami nikt u mnie w domu nie przepada, więc nie jestem na bieżąco w fabule. Może jak córka podrośnie, to te bajki zaczną ją interesować, na razie woli oglądać z braćmi "Samoloty 2" :-)
UsuńTa Twoja słodka anielica ma piękną sukienusię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ach pamiętam te Wigilie klasowe z czasów szkolnych.. w podstawówce i gimnazjum zazwyczaj odbywały się na godzinie wychowawczej... a i nieraz cały dzień szkolny poświęcony był takim Wigiliom we wszystkich klasach. No i to bywało nieco niezręczne dla osób innych wyznań, które najczęściej nie brały w tym udziału.. wszystkim nam było trochę smutno z tego powodu, bo to przecież byli nasi koledzy i koleżanki, a dzień sam w sobie był bardzo wesoły...Ale w liceum świetnie to rozwiązali, bo zamiast Wigilii klasowej, śpiewania kolęd i dzielenia opłatkiem, robiliśmy wszyscy razem Jarmark Świąteczny na sali gimnastycznej.. każda klasa przygotowywała stoisko, na którym można było kupić ciasta, pierogi, krokiety.. niezależnie od wyznania wszyscy się przebieraliśmy i świetnie się bawiliśmy :-)
OdpowiedzUsuńLaleczka przeurocza ! Jestem bardzo ciekawa tego czarnego Anioła :D
Podpisuję się pod Twoim postem. U mnie jest podobnie, z tą różnicą, że ja pozwalam na dzielenie się opłatkiem i na kolędy- ze względu na tradycję właśnie. Jeśli Młody zacznie zadawać pytania, to mu wytłumaczę. Jeśli, w szkole, SAM zechce chodzić na religię- to pójdzie. Ale musi być na tyle duży, by sam zdecydować, czy chce.
OdpowiedzUsuńNie chce, by był wykluczony z powodu moich wyborów.
Cieszę się, że póki co w przedszkolu, panie uczą dzieci raczej pastorałek, niż poważnych kolęd.
A "aniołka" urocza jak cukierek. Jak one wszystkie zresztą...
Poruszyłaś bardzo ważny temat, który przyćmił lalkę...
OdpowiedzUsuńNie pochodzę z katolickiej rodziny, choć choinka i opłatek zawsze były, gdyż to takie polskie i w sumie szalenie sympatyczne. Ochrzczono mnie, kiedy skończyłam 7 lat, bo uparłam się mieć białą sukienkę do komunii ;-) Na przełomie liceum, zaczęłam chodzić do kościoła, ponieważ chciałam robić coś, co wreszcie połączy mnie we wspólnotę i sprawi, że choć pod tym względem przestanę się odróżniać od reszty. Trwało to dobrych parę lat. Ale w gruncie rzeczy kościół nie miał mi nic do zaoferowania, a w żadnego boga i tak nie wierzę.
Szanuję tych, którzy naprawdę starają się w człowieku wiedzieć drugiego człowieka, nie zaś konkurencję do eliminacji ;-) Pismo przeczytałam dawno temu. Mam mieszane uczucia...