czwartek, 21 sierpnia 2014

Becky z 1995 r.

Czasami nasze serca podbija całkiem niepozorna lalka.
Tak samo jak niepozorna osoba może zostać naszym najlepszym przyjacielem.
Mam słabość do ciemnowłosych dzieci z kręconymi włosami. Marzyłam o takim potomku. Sprawa wydawała się skazana na sukces, bo R. ma ciemne, kręcone włosy.
Niestety, na przekór zasadom dziedziczenia, które kiedyś wykładała mi koleżanka - genetyk, przekonując, że blondyni są gatunkiem wymierającym, wszystkie moje dzieci mają mój naturalny kolor włosów - nieokreślony blond.
O ile z synami sprawa wyglądała na przegraną od samego początku, bo przyszli na świat z nikłą ilością jasnego puchu pokrywającego niemowlęca łysinę, o tyle, muszę przyznać, córusia dała mi nadzieję... i wkrótce potem odebrała.
Przyszła na świat z ciemnymi włosami. Przez dwa tygodnie naszego wspólnego pobytu w szpitalu (miałam komplikacje po porodzie) wzbudzała ogólny zachwyt. A potem... włosy się wytarły i odrosły jasne, a jakże... tyle, że przynajmniej kręcone. W odróżnieniu ode mnie i moich synów (mamy włosy lekko falowane, co w praktyce oznacza absolutną niechęć włosów do współpracy i nieustający stan rozczochrania), córka ma śliczne loczki, zwłaszcza z tyłu głowy, które w rodzinie nazywamy "fusilli"
Skąd moja awersja do naturalnego koloru włosów?
W wieku lat nastu wybrałam się po raz pierwszy samodzielnie do fryzjera - wcześniej strzygła mnie moja matka. Chciałam radykalnej zmiany długości włosów, może jakiś pasemek (no, taka była moda ;-)
Pani fryzjerka ujęła w dłoń kosmyk moich włosów i ze zniesmaczonym grymasem twarzy zapytała " A dlaczego one takie zielone?"
No, drugi raz nie trzeba było mi powtarzać...
Od tamtej pory miewałam różne fryzury - krótkie lub długie - ale włosy ZAWSZE farbowałam. Farba może być w zasadzie w każdym kolorze, ale musi to być ciepły odcień. Kiedyś kupiłam chłodny brąz i ta cholerna zieleń wylazła...
Dzisiejsza laleczka to Becky z 1995 r., jedna z najstarszych L'il Friends of Kelly. Becky nr 1. Ciekawie wypada porównanie tej Becky z jej młodszą siostrą  Becky Dragon z 2005 r. i daje pewien pogląd na zmiany, jakim podlegały laleczki Kelly na przestrzeni lat. Choć w tym temacie panuje potworny bałagan i firma Mattel nie może poszczycić się konsekwencją. Chciałoby się myśleć, że laleczka o tym samym imieniu na przestrzeni lat powinna nosić pewne charakterystyczne cechy. Becky akurat jest ciemną szatynką. Chelsie ma zawsze piegi. Ale bywa o wiele gorzej - blondynka Kayla zmienia się w skośnooką brunetkę, inna blondynka Nikki zostaje ognistowłosym rudzielcem. Z kolei ruda Lorena staje się brunetką. 
Nie chciałam loków mojej Becky czesać do góry, w "palmę", tak jak to miała jeszcze w pudełku. Są trochę splątane, ale przecież małe dziewczynki właśnie tak mają...


Zdjęcie w pudełku pochodzi z e-baya.

9 komentarzy:

  1. Muszę wysilić mózg, ale zdaje mi się, że to była w ogóle pierwsza "nowa" córka Barbie (bo nie mogę znieść formy "przyjaciółka" - coś w sam raz dla pedofila! ;-)) o tym kolorycie. Mam ją bez oryginalnego ubranka i z dawien dawna (liceum), nosi u mnie imię Ada.
    To jedna z piękniejszych, taka czysta w formie i autentycznie dziecięca. Może mała Żydówka, może Francuzka.
    Zielone włosy? Chciałabym takie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie to ani córka, ani przyjaciółka Barbie. Kelly jest młodszą siostrą Barbie. A wszystkie te dziewczynki o innych imionach niż Kelly - w tym również moja Becky, a Twoja Ada - mają być przyjaciółkami samej Kelly. Bez pokrewieństwa w stosunku do Barbie.
      Wyobraź sobie kolor wody po kiszonych ogórkach - taki mam mniej więcej naturalny blond - naprawdę nie ma czego zazdrościć...

      Usuń
    2. To chyba jesteś kosmitką :-)
      Ja w dzieciństwie miałam, włosy w identycznym kolorze jak owa mała pieguska z HF. którą nazwałam Moniką. Ale już pod koniec podstawówki zrobił mi się piękny, ciemny kasztan, widoczny na którejś fotce, którą wrzuciłam do wpisu o czarnoskórych, by pochwalić się warkoczykami. Nie ma czego zazdrościć, życie w ciągu kilku dni, obeszło się z moimi włosami bezlitośnie i też jestem uwiązana do farby...

      Usuń
  2. piękna lala - zawsze chciałam mieć gęste, wijące a czarne włosy - teraz zostało mi tylko lalkowanie na czarno - a córa też dość jasna, choć ślubny obiecująco ciemnowłosy - ale wyjaśniło się, gdy ujrzałam Jego fotkę z lat dziecięcych - biel fryzury niemalże jak u albinosa - teraz zaś cudnie ciemne, choć gdzieniegdzie srebrne nitki chcą się wić...
    podczas wakacyjnych porządków wyłowiłam podobną malutką - i choć wiele oddałam zabawek w lipcu - tę musiałam zostawić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli trzeba poczekać... Kiedy nasze córki osiągną wiek predysponujący do srebrnych nitek, będą je mieć pomiędzy ciemnymi włosami :-)

      Usuń
  3. Oj z tym dziedziczeniem, czasem kupa śmichu. Mój M blondyn, ja szatynka, a syn brunet z lekko kręconymi włosami. Córka zaś szatynka, włosy proste jak drut i do dziś bratu nie może wybaczyć, że nie jest odwrotnie. Ja zresztą też marzyłam o czarnych lokach. Nie wiem ile lat ma Twoja córcia, ale mój syn urodził się z ciemnymi włosami, potem został blondynem, a w miarę upływu lat włosy zaczęły mu ciemnieć.
    A z tym śmichem to u sąsiadów mojej babci (oboje bruneci) było tak, najstarszy syn brunet, kolejny regularny blondyn, trzeci rudy, a córka szatynka. Wszystkie kolory im się trafiły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś w takiej sytuacji żartowano, że dziecko podmieniono w szpitalu, albo sąsiad "maczał palce" w powiększaniu rodziny ;-) Moja córcia to jeszcze szkrab, dwa i pół roku.

      Usuń
    2. mojej jakby bardzo chcieli - nie udało by się podmienić - ślubny nawet na głębokie zaplecze za medyczną obsługą się wpychał - a na całym oddziale nie było drugiej takiej słodkości z gigantycznym dołkiem w brodzie...

      Usuń
  4. Z rozpuszczonymi włosami podoba mi się nawet bardziej :) ach z tą genetyką jest śmiesznie..a blond włosy, niby słabszy gen od ciemnych, ale u mnie w rodzinie też tak było, że koniec, końców wygrał jednak blond- moje dwie siostry blondyny jak się patrzy i tylko ja jedna ciemne włosy..a loczków Twojej córci zazdroszczę, to wspaniała sprawa :-)

    OdpowiedzUsuń

Walking Cat