Jest to po prostu Marisa nr 2, gdyż ani seria, ani sama laleczka nie miała indywidualnej nazwy.
Laleczka jest dość niepozorna, ale może właśnie dlatego bardzo ją lubię.
Do parku zawitaliśmy dość wczesną porą, póki jeszcze upał nie dawał się we znaki.
Najgorętsze godziny dnia lepiej jednak spędzać w domu, pomimo braku klimatyzacji.
Popołudnie przyniosło z kolei burzę i grad.
Jeszcze niecały miesiąc wakacji i mam zamiar przez ten czas wyprowadzić na spacer kilka lalek, choćby na sesję zdjęciową w parku. Na wakacyjny wyjazd wciąż raczej się nie zapowiada, ech, samo życie.
Zdjęcie Marisy w pudełku ze strony lilfriends.net:
Ojej słodkie maleństwo :) Fajnie wygląda z tą burza włosków. Też mi taka myśl przeszła przez głowę. nawet butki ma sportowe. Piękne zdjęcia robisz Gabrielo, te 2 w zieleni i kwiatkach to moje ulubione z tej sesji :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńSportsmenka! Też mi się tak skojarzyła! Fantastyczne zdjęcia w plenerze a mała odetchnęła pełną piersią!
OdpowiedzUsuńPociesz się, że "samo życie" dosięgnęło też i mnie :)))
Pozdrawiam serdecznie!
Upał pozwala oddychać pełną piersią tak do godziny 10, potem nawet lalki mają z tym trudność ;-) Dziękuję i pozdrawiam również :-)
UsuńŚwietnie wygląda. Jakby szła na trening biegaczy, też szłam z torbą.:) Mnie też "samo życie" dopadło:))
OdpowiedzUsuńRobi wrażenie wysportowanej, prawda? Może w ramach rekompensaty w przyszłym roku "samo życie" zechce nam darować piękny urlop w bajecznym miejscu :-)
UsuńBaaardzo mi się podoba. Te duże naturalne, zaciekawione oczy, są przepiękne. A i sam koloryt laleczki jest tym, co lubię.
OdpowiedzUsuńMarisa - to brzmi dumnie!
OdpowiedzUsuń