Podobnie jak MoxieFun te dwa maluchy znalazłam w SH (o Jej zdobyczy poczytacie tutaj). Brudne, zabiedzone, popisane długopisem, ubrane w jakieś przypadkowe szmaty. SPA trwało baaardzo długo i efekty nie są imponujące. Cóż, z Syrenki nie zrobisz Mercedesa - jak mawiała przed laty moja babcia.
Lalki pochodzą prawdopodobnie właśnie z tych czasów, kiedy na polskich ulicach Syrenek było w bród, a Mercedes był synonimem luksusu.
Firma Unneda produkowała 3 i pół calowe Pee Wee od roku 1965 do lat 80-tych, kilka zdjęć z sieci:
Moje panny to laleczki typu "pij-siusiaj", mają bowiem dwie stosowne dziurki (mój mąż nazywa je "otworami technologicznymi";-)
Maluchy pochodzą prawdopodobnie z okresu schyłkowego.
Mają ruchome rączki i nóżki, śmieszne - nieproporcjonalnie duże stopy, korpus jest z plastiku, reszta gumowa. Owocowe sukienki dobrałam od Evi i Kelly (są dość ciasne), butów w tym rozmiarze nie posiadam.
Sygnatura "na bogato" - zajmuje bowiem całe plecy:
Na główce, pod włosami również sygnatura: Uneeda 1966 Hong Kong.
Golizna od przodu:
Wow, prawdziwe vintadżowe bobaski :-) Mają fajne, duże stópki ;-)
OdpowiedzUsuńStopy kojarzą mi się ze szczeniakami dużych psów ;-)
Usuńśmiszne te golaski :)
OdpowiedzUsuńa teraz Merc to pies?
Teraz Merc to jeden z wielu. Jeżeli chce się (i może) kupić luksusowe auto, to jest w czym przebierać ;-)
UsuńStare lalki zawsze na propsie <3
OdpowiedzUsuńU mnie małe lalki zawsze na propsie ;-) Dziękuje za odwiedziny i pozdrawiam :-)
UsuńPrawie przegapiłam post, bo miałam problemy z netem. Śliczne są, na bogato nie tylko sygnatury! Pozdrawiam! <3
OdpowiedzUsuń