czwartek, 6 listopada 2014

Chelsie 1995 i 1997

Z okazji ostatnich ciepłych dni chciałabym przedstawić dziś panny bardzo nie przystające do jesiennej aury. Ubrane w letnie sukienki Chelsie z serii Li'l Friends of Kelly z lat 1995 i 1997. Różnią się minimalnie, starsza Chelsie ma większe i bardziej szmaragdowe oczy. Sympatyczne, bezpretensjonalne, takie dziewczynki z sąsiedztwa:








(zdjęcia w pudełkach ze strony lilfriends.net)

A propos dzieci z sąsiedztwa...
Wracamy sobie wczoraj z popołudniowego spaceru, a w drzwiach kartka. Napisana z górnolotnym zadęciem godnym słuszniejszej sprawy prośba o cichsze użytkowanie mieszkania przez moje dzieci. Cytuję: "immisje" dobiegające z mojego mieszkania uniemożliwiają pani na dole "normalne funkcjonowanie".
Łał.
Ale usystematyzujmy.
Jest to trzecia interwencja z sprawie hałasów, które emitują moje dzieci.
Pierwszy raz właścicielka mieszkania zaczepiła mnie na klatce schodowej niedługo po narodzinach chłopców. Chodziło o jej najemczynię, która nie mogła spać w nocy, bo moje dzieci "całymi nocami płaczą"
Faktem było, że pierwsze miesiące życia bliźniaków były trudne, chłopcy budzili się i chcieli jeść o różnych porach, do tego kolki - chodziliśmy z R. jak zombie. Od 5 miesiąca życia przesypiają całe noce. 
Jakieś półtora roku temu pani właścicielka zjawiła się u mnie z prośbą o zaprzestanie użytkowania przez moje dzieci grających zabawek w porze wieczornej. Miałam zwyczaj usypiać roczną wówczas córkę przy dźwiękach pozytywki. 
Problemem jest fakt, że łóżko w mieszkaniu piętro niżej znajduje się na antresoli. Pani, która tam mieszka, zasypia z uchem przy suficie, dokładnie pod pokojem moich dzieci. Mieszkam w starej kamienicy, ale 10 lat temu został przeprowadzony kapitalny remont. Stropy zostały wymienione i obawiam się, że nie zastosowano żadnych materiałów wyciszających, bo ja z kolei słyszę jak sąsiad u góry chodzi po mieszkaniu. Ale jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby pójść i poprosić go, aby chodził ciszej.
Moje dzieci biegają w skarpetkach. Oczywiście, biegają, czasem coś upuszczą, coś przewrócą, rzucą piłką, piszczą, pokrzykują, śmieją się, kłócą, płaczą. Córce zdarza się dostawać ataku złości, kiedy dowie się, że czegoś nie może dostać - taki wiek. Wciąż zdarza jej się budzić w nocy. Generalnie po 22 dzieci już śpią, ale bywają odstępstwa od reguły. Złe sny, choroby. I wszystko to razy trzy. Cicho nie jest i pewnie przez najbliższe lata nie będzie.
Nie wiem, jak wytłumaczyć osobie młodej i bezdzietnej, która prawdopodobnie nie ma bliższych kontaktów z małymi dziećmi, że tak wygląda normalne życie, że dziecku nie sposób zakazać aktywności, a dzieci nieaktywne, które potrafią godzinami składać domki z klocków lub rysować - to rzadki przypadek lub niestety, dzieci chore. 
Ech.

12 komentarzy:

  1. O jesssssssssuuuuuuuuuuu... Ludzie, trzymajcie mnie bo padnę!
    Współczuję sąsiadów!

    Kiedy zmarła moja babcia, mój pies nie mógł się pogodzić ze stratą i z tym, że osoba, z którą spędzał całe dnie, zniknęła. Radził sobie w jedyny, psi sposób, czyli wył. Po trzech dniach, na korytarzu pojawiła się informacja, "żeby uciszyć psa, albo...". Moją mam wnerwiła nie tyle informacja, co jej sposób serwowania. Wszyscy znali i babcię, i psa, i wszyscy wiedzieli, czemu grzeczny, dotychczas pies wyje. Bez zastanawiania się mama zakleiła starą kartkę nową: "W sprawie psa, proszę kierować zażalenia do właścicielki: Nowy Cmentarz, kwatera XXZ"- zrozumieli. A pies po tygodniu się przyzwyczaił.
    Ja uważam, że mój dom, moją twierdzą. Normalne dźwięki życia, to normalne dźwięki. A jak kto jest wredny, to i u świętego rysy znajdzie.
    Mogą ci zostawiać informacje, a ty możesz je ignorować. Jedyne, co Ci grozi to to, że się sąsiedzi śmiertelnie obrażą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspolczuje...tez przez to przechodzilam przed kilkoma laty tylko ze ja mialam obloznie chora sasiadke. I to nawet nie sasiadzi z dolu sie zalili tylko ich przyjaciolka... nadgorliwa sasiadka z pietra ciagle mi donosila co jest nie tak...bylam klebkiem nerwow... W koncu nie mozna zabronic dzieciom zyc. Trzymam mocno kciuki zeby problemy sie skonczyly!

    Laleczki super :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, faktycznie okropni.. Pamiętam jak moje siostry bliźniaczki były malutkie, a jeszcze wtedy mieszkaliśmy w bloku.. potrafiły w nocy płakać co chwilę, jedna budząc drugą na przemian.. a jak trochę podrosły to z kolei, a to się biły, a to płakały, a że jedna była dość charakterna więc i potrafiła nawet rzucić jakąś zabawką czy butelką o podłogę.. ale nikt nam nigdy nie zwracał nam uwagi..a robiły sporo hałasu. Choć fakt faktem, w bramie mieliśmy samych starszych ludzi, którzy kiedyś gdzieś tam swoje dzieci odchowali i już chyba po prostu wiedzieli, że z dziećmi to tak jest... Życzę dużo cierpliwości i również trzymam kciuki, żeby kłopoty z sąsiadami się skończyły! A tej wrednej,, niewyrozumiałej babie, żeby jej się kiedyś urodziło takie ,,rozwrzeszczane dziecko'' , które da jej popamiętać :D
    Laleczki prześliczne, Chelsie są bardzo kochane, mają takie urocze, piegi :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę mi dzisiaj szczęka spadła w Toys'R'Us, kiedy zobaczyłam, że te maluszki kosztują tam po 50zł w promocji...

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodkie te Chelsie, rude i piegowate - urocze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Są przeurocze :D
    Pozdrawiam i trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziecko to nie kwiatek, nie da się go w doniczce posadzić, żeby cicho sobie rosło! Wiadomo, że płacze, biega i się śmieje, albo nie ma czasu na ciche zamykanie drzwi. a sąsiadka, skoro lubi spać z uchem przy suficie, to jej problem. Na studiach mieszkałam w akademiku, szpary pod drzwiami miału po 3 cm i zawsze, jeśli chciałam mogłam słyszeć moje sąsiadki, ale nie chciałam i nie słyszałam. Prowadziły bójne życie towarzyskie- ale to przecież młode osoby, kiedyś musiały się wyszaleć. No i pewnie nie wtedy jakby miały lat 40, tylko gdy dwadzieścia parę. Ostatecznie okazało się, że byłam ich ulubiona sąsiadką. Bardzo często pomagały mi w różnych sytuacjach.
    Sprawiedliwość dziejowa istnieje i kiedyś jej dzieci też będa żywe i będą hałasować =) (pod warunkiem, że ktoś z taką nadwrażliwą osobą będzie miał ochote się rozmnożyć =>>> )
    Laluśki superowe!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham pieguski, kocham też ich te lizakowe półprzezroczyste buciki <3
    a łąka za nimi to świetny pomysł na dzisiejszy smętny czas...

    OdpowiedzUsuń
  9. Też uważam, że tym ślicznym dziewuszkom kwitnące tło bardzo pasuje! Dobrałaś to doskonale!
    Co do sąsiadów na dole, to życzę dużo cierpliwości...

    OdpowiedzUsuń
  10. Przerobiłam takich sąsiadów, gdy sama byłam dzieckiem - żywym, dodam, ale bez ADHD ;-) I choć osobiście jestem jak wiadomo bezdzietna, do głowy by mi nie przyszło, pacyfikować zaścienną dzieciarnię, która od wiosny rozrosła się o kolejnego, maleńkiego wyjca. Współczuję Wam.
    A małą z koszyczkiem mam od lat chyba licealnych i bardzo ją kocham :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha - pomydliłam się - ten tekst do maluszka z następnego postu :(((

      Usuń

Walking Cat