wtorek, 25 listopada 2014

Kelly Gretel 2000

Siostra wczorajszego Jaśka czyli Małgosia z kolekcjonerskiego zestawu Tommy & Kelly Hansel & Gretel z 2000 r. Wygląda jak skrzyżowanie lalki w stroju krakowskim z Helgą - symbolem Oktoberfest. Tylko dekoltu brak, ale to w końcu wersja b.o., a nie 18+. Mimo tych skojarzeń na Małgośkę chorowałam od jakiegoś czasu i dwa razy musiałam obejść się smakiem.
Pierwszy raz lalki kupiłam dość pochopnie parkę - Małgośkę w oryginalnej kiecce i Jaśka w ubranku hand made.
Kiedy laleczki otrzymałam i po bliższemu przyjrzeniu się Małgośce - stwierdziłam, że to nie Małgośka, tylko inna Kelly w jej sukience.
Miałam zatem Jaśka bez ubranka i ubranko bez Małgośki.
Przez głowę przemknął mi pomysł, żeby Jaśka ubrać w kieckę Małgośki i dać sobie spokój...
Jednak nie.
Aby uniknąć podobnej wpadki zdecydowałam się na zakup lalek w pudełku.
Wylicytowałam, zapłaciłam, czekam. Po dwóch tygodniach przyszła... ceramiczna pozytywka w kształcie żaby w koronie. Wzbudziła tak entuzjastyczny zachwyt moich dzieci, że już pierwszego dnia, walcząc o nią, utłukli jej koronę. 
Pozytywkę skleiłam i mam do dziś. Jest tak brzydka, że aż piękna. Przemalowałam co nieco na spokojniejsze barwy i stoi wtłoczona w róg regału, aby za bardzo nie rzucać się w oczy. Raz na jakiś czas dzieci sobie o niej przypominają, więc ściągam żabiego króla na stół i słuchamy kojących tonów jakiejś tam rapsodii. Wszystkich, którzy w tym momencie pomyśleli, że przypadkowo dostała mi się unikalna, ręcznie wykonana pozytywka muszę wyprowadzić z błędu - na podstawce widnieje jak byk: made in China. 
Sprzedający przeprosił za błąd, zwrócił pieniądze, ale lalek nadal nie miałam, bo wysłał je komuś innemu, kto nie zamierzał ich zwracać. 
Za trzecim razem się udało. Parka była w stanie idealnym, choć bez pudełka i koszyczka, w którym Małgosia dźwigała bochenki chleba (czyżby to wersja bajki, w której dzieci gubią się w drodze na zakupy?)
Jestem zadowolona, bo w końcu to moja imienniczka. Oficjalnie jestem Małgorzatą. Po mojej babci ze strony ojca, której nie pamiętam. Od wczesnego dzieciństwa moja matka nazywała mnie Gabrielą, gdyż takiego imienia dla mnie chciała. I akurat w tym przyznaję jej słuszność. Imienia Małgorzata nigdy nie polubiłam i nigdy się z nim nie identyfikowałam. Na dodatek pochodzę z takiego rocznika, że na różnych etapach mojej edukacji zawsze miałam w klasie jedną lub dwie koleżanki o tym imieniu. Blee...
Zarazem jestem zbyt leniwa, by zmienić imię oficjalnie, w Urzędzie Stanu Cywilnego, co jest możliwe, choć kłopotliwe.
Oczywiście teraz, kiedy jako Małgorzata figuruję jako matka trójki potomstwa, wprowadziłoby to też bałagan w metrykach moich dzieci.
Chyba tak już zostanie i jakoś będę musiała przeboleć świadomość, że to właśnie imię będzie wyryte na moim nagrobku ;-)
Małgośka:





6 komentarzy:

  1. o bo może Matell nie wiedział ja powinna być ubrana Małgośka ;)
    ale panna i tak udała Ci się :)))
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i to jest rzeczywiście udana Małgośka.
    Znam kilka osób . na które inaczej się woła niż w metryce (powód jak twój) - jak ktoś oficjalnie z metryki zawoła to nie wiadomo o kogo chodzi ,łącznie ze wzywanym:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze nie natrafiłam na kobietę, która by powiedziała, że uwielbia swoje imię. Moja mama, moja córka i ja także wolałybyśmy mieć inne imię. Moja babcia chyba też, miała na imię Maria, ale w domu nazywano ja Majką. Moja kuzynka Dorota w metryce ma Gizela. Imię powinno się wybierać przy wyrabianiu dowodu osobistego i już.
    Laleczka Małgosia jest bardzo ładna i strój też mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak przyjemnie czyta się Twoje opisy, że z przyjemnością tu wracam i za każdym razem jestem mile zaskoczona indywidualnością kolejnej laleczki! Wszystkie są cudowne, pięknie i z pomysłem ubrane i fantastycznie przez Ciebie przedstawione!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Z imionami tak już jest...znam wiele osób na które mówi się drugimi imionami, albo imionami zupełnie różnymi od tych, które widnieją w metryce.. nawet moja babcia choć nazywa się zupełnie inaczej, to Lilianną jest od kiedy pamiętam..próbuje ją nakłonić do oficjalnej zmiany, bo od zawsze marzy, żeby Lilą być też na papierze, choć fakt niesie to ze sobą nieco komplikacji.. ale z drugiej strony czemu nie. Ludzie zmieniają w sobie wiele rzeczy, bo źle się z tym czują.. nieraz całe twarze i swój wygląd.. więc czym jest przy tym zmiana imienia, metryki czy dowodu :-) lalunia fantastyczna! Uwielbiam Kelly kolekcjonerskie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kosy jak dojrzałe łany zbóż i usteczka o barwie jabłuszek
    szczodrze pokraszonych cynamonem - czegóż chcieć
    więcej w nadchodzące dłuuugie i ziiimne wieczory :)))

    OdpowiedzUsuń

Walking Cat