czwartek, 7 kwietnia 2016

Heart Family visits Disneyland. Dziewczynka z samolotem.

Dawno nie prezentowałam na blogu żadnego malucha z serii Heart Family. A przecież to jest trzon mojej kolekcji, laleczki, które chciałabym zebrać wszystkie (nie było ich aż tak dużo). Niestety, upływ czasu robi swoje i znacznie trudniej upolować je w sieci niż którąkolwiek Kelly. Seria Heart Family to lata 1985-1990, Kelly 1993-2009.
Czasami udaje mi któregoś z brakujących maluchów zdobyć. Tę fiołkowooką dziewczynkę mam już od pewnego czasu, ale albo aura była nieodpowiednia, albo mój nastrój był zbyt mało różowy.


Z serii "Heart Family visits Disneyland" w roku 1990 wyszły zestawy rodzice plus parka dzieci w wersji klasycznej oraz AA, jeden rodzic plus jedno dziecko (analogicznie czyli z wersją ciemnoskórą) oraz piątka dzieci o różnych karnacjach z pojazdami, które przymocować można było do karuzeli, sprzedawanej oddzielnie. Wszystkie laleczki miały na koszulkach motywy z klasycznych bajek Disneya i plastikowe czapki oraz baloniki - poniżej zdjęcia z sieci:






Ciemnoskórą dziewczynkę w różowym ubranku kupiłam w Lipsku, zaraz po zjednoczeniu Niemiec. 
Miałam 15 lat i wzbudziłam niemałą konsternację mojej mamy i ojczyma.  W ferworze zwiedzania miasta, które ulegało wtedy ogromnym przemianom, odwiedziliśmy wielki dom towarowy. Mama usiłowała wzbudzić moje zainteresowanie działem odzieżowym, o wiele stosowniejsze u nastolatki. A ja pamiętam zachwyt i emocje, które wzbudzał we mnie ogromny dział zabawkowy. Regały z Barbie, jej rodziną i wszelkimi możliwymi akcesoriami. Takie cudeńka widywałam tylko w katalogach. W Polsce, pomimo, że Pewex w tamtych latach był już sklepem ogólnodostępnym, nigdy takich nie spotkałam. 
Ponieważ środki, którymi mogłam zadysponować, były jednak dość ograniczone, wybrałam tego malucha (zdjęcie w pudełku z sieci, niestety bardzo kiepskie, ale jedyne, jakie znalazłam):


Lalka, którą prezentuję nie jest tą oryginalną, ale odzyskaną po latach, bez samolotu, uszatej czapeczki i z nadwyrężonym balonem:



Bluszcz staje się sztandarowym tłem dla moich lalek, ale cóż, póki co to jedyna roślinność w moim ogródku (nie licząc trawy). W najbliższym czasie mam zamiar to zmienić:


Znalazłyśmy jeszcze kilka stokrotek: 

21 komentarzy:

  1. Jest naprawde sliczna!!!

    Wiem jak trudno znalezc te laleczki w oryginalnych ubrankach!!! Ja mam ich dosc duzo ale albo sa przebrane w cos workowatego,albo po prostu golaski... No nie liczac kilku ,ktore maja swoje wlasne odzienie :) Gratuluje maluszki bo jest naprawde slodka!!! I wcale ci sie nei dziwie ze patrzylas w kierunku zabawek...ja nawet teraz wole isc na dzial zabawkowy niz odziezowy...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale masz jedną, której bardzo ci zazdroszczę - blondyneczkę w plażowym ubranku :-) Dziękuję :-) Teraz to mam przynajmniej pretekst - dzieci ;-) Dział odzieżowy męczy mnie i przytłacza, nie rozumiem, w jaki sposób tyle kobiet czerpie przyjemność z długotwałego przeglądania kolejnych wieszaków.

      Usuń
  2. Bluszcz to bardzo ładne tło :)
    Jakie te maluszki są słodkie !! Żal , że już ich nie produkują :/ .
    Doskonale rozumiem Twoje zachowanie - ja będąc w analogicznym wieku doznałam szoku w berlińskim sklepie z zabawkami na widok wielkich skrzyń z ... ubrankami dla lalek . Kiedy wyszłam ze sklepu dobiła mnie ostatecznie przyklejona do muru reklama... krawcowej dla lalek :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mój mąż twierdzi, że trochę takie cmentarne ;-) Oj, ja też żałuję, nie tylko tego tego, że ich i Kelly już nie produkują, ale przede wszystkim tego, że Barbie nie może już mieć dziecka/siostry w wieku przedszkolnym.

      Usuń
  3. Sama słodycz :) a bluszcz jest niezwykle fotogeniczny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Zurineczką: bluszcz górą! Maluszek jest świetny a ja, podobnie jak moje poprzedniczki, zdecydowanie wolę przetrząsać działy zabawkowe, niż jakiekolwiek inne :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bluszcz górą (w sensie dosłownym) dopiero od paru tygodni, wcześniej leżał zmarniały na trawniku, mam nadzieję, że dojdzie do siebie. Dobrze jest mieć tyle pokrewnych dusz :-)

      Usuń
  5. kocham bluszszszczczcz...

    a historyjka z panienką - urocza! fajnie, że
    udało Ci się po latach odzyskać ulubienicę :)

    ja z Niemczech wróciłam z ciemnoskórym bobasem,
    który moi skonsternowani Rodzice kupili mi jako
    ostatnią lalkę - miałam chyba 12-13lat
    dopiero przed ślubem wyprosiłam bobasa - dzisiaj
    może bym inaczej na to spojrzała, ale cóż...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj kupiłabyś sobie sama :-) Rodzicom niejednej nastolatki w głowie się nie mieści, że oto rodzi się pasja życia, raczej, że skoro ich dorastające dziecię chce lalki - to niedojrzałe i nie chce dorosnąć...

      Usuń
  6. Zawsze z przyjemnością oglądam te maluszki - maja takie słodkie pysiałki.
    Ja też w sklepach najpierw idę na dział z zabawkami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to najsłodsze lalkowe maluchy. Niestety, dla mnie teraz to już nie to, co wówczas, w sklepach w moim "rozmiarze" zwykle tylko kilka Evi, ale nie tracę nadziei :-)

      Usuń
  7. Te maluszki są kochane, a historia z wyjazdem do Niemiec i tym stoiskiem lalkowym oraz samą laleczką bardzo mnie wzruszyła :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny maluszek. Fajnie jest odzyskać dawną swoją lalkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Hello from Spain: I really like your dolls. Lovely. Fabulous Disneyland, Keep in touch

    OdpowiedzUsuń
  10. Słodka ta lalunia, ślicznie wyszła na zdjęciach
    pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń
  11. Świetne te maluszki- tez bym wolała pooglądać lalki zamiast ciuchów- tego pełno wszędzie- no a lalki to co innego!

    OdpowiedzUsuń

Walking Cat