poniedziałek, 25 kwietnia 2016

My Pretty Girl. Klonik Chelsea i jej koń.

Odkryłam, że mieszkam w pobliżu:
a/ hipermarketu, w którym sprzedawane są różne rodzaje kloników dzieci Barbie
b/ sklepu Toys R Us.
Eureka! Oto skutek:



Koło tej panienki chodziłam kilka tygodni. Jej buzia wpadła mi w oko, choć od początku zdawałam sobie sprawę z jej niedostatków. Jak na klona była dość droga, prawie 40 zł. W końcu nadarzył się pretekst - wybrałam się kupić wymarzone czołgi dla synów, to dla córki też coś trzeba było znaleźć. Delikatnie zasugerowałam dziecku tę pannę. Moje najmłodsze dziecię ma fazę "na konie", więc połknęła haczyk i wierzchowcem będziemy musiały się podzielić. A raczej ja będę musiała cierpliwie przeczekać czas, kiedy koń z córką śpi i chodzi na spacery. 
Tył pudełka sugeruje, że My Pretty Girl występuje w dwóch wariantach: amazonka i królewna. 


Koń jest w sumie całkiem niezłej jakości, jeśli pominąć wychodzące przy czesaniu włosy z grzywy (mam nadzieję, że z czasem odkryję jak wierzchowca otworzyć i będę mogła to jakoś uzupełnić). Laleczka prezentuje się nieco gorzej. Klon to też lalka i nigdy nie miałam w tej kwestii większych kompleksów, tylko czasem trochę przykro, kiedy patrzy się na ewidentne niedostatki takich małych sierotek. Buzia My Pretty Girl jest mocno inspirowana twarzą mattelowskiej Chelsea - poniżej porównanie:

Włoski - klasyka gatunku, czyli rootowane tylko dookoła czaszki, przy próbie uczesania laleczki w inną fryzurę - prześwituje łysina. My Pretty Girl jest bardzo chuda (grunt to oszczędność materiałów). Ma też, w odróżnieniu od Chelsea, wyraźnie zarysowany biust. Stópki i dłonie bardzo drobne, wszystkie buty z niej spadają, nawet takie całkiem malutkie, od Nikki z serii Happy Family.
Jej oryginalne obuwie to niestety ciężkie nieporozumienie - miniaturowe buty do konnej jazdy na szpilce (?!), tak wąskie, że noga wchodzi do nich tylko dzięki rozcięciu z tyłu i tylko do 2/3 długości. Lalka nie ma szans w nich stanąć i zyskuje (nieproszone) 1,5 cm wzrostu. Oryginalne ubranko podobnie - niezbyt ciekawe i fatalnie obszyte, niewykończone spodnie popruły się dotkliwie przy drugiej próbie ubierania. Panna dostała ubranko (chyba) po Evi, trochę za duże, ale przynajmniej solidne. Brak artykulacji nóg powoduje, że lalka siedzi na rumaku tylko w dość specyficzny sposób, to znaczy butami sięga oczu wierzchowca, o właśnie tak:


Tak, wiem, że siodło powinno być założone odwrotnie, ale wtedy lalka zupełnie się na nim nie trzyma.  Poza tym - fakt, że strzemiona znalazły się na pupie konie nie ma najmniejszego znaczenia, bo panna i tak nie jest w stanie do nich sięgnąć ;-) 
Podsumowując, lalka i koń są niestety zupełnie niekompatybilne. Mam nadzieję, że niebawem z większym powodzeniem uda mi się wsadzić na wierzchowca moją Shelly - amazonkę (o tą właśnie)

13 komentarzy:

  1. Patrząc na nią odnoszę wrażenie, że to całkiem fajna laleczka. Dopiero bliższe poznanie troszkę rozczarowuje... Szkoda, że tak słabo rootowane włoski no i te szczupłe nóżki... Buzia całkiem przyjemna a konik ciekawy!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buźkę polubiłam od pierwszego wejrzenia, choć świadomość tego, że ciałko będzie mnie mocno wkurzać, skutecznie powstrzymywała mnie od zakupu. Konik był nam bardzo potrzebny, bo wobec zatrzęsienia psów, kotów, królików (mamy nawet świnkę) w rozmiarze lalkowym akurat wierzchowca dotkliwie brakowało. Pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń
  2. pysiałki oba słodkościowe -
    żal, że tyle mankamentów :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, żal. Może kiedyś wsadzę pannę na inne ciałko, dojrzewam do tej decyzji.

      Usuń
  3. Kloniki potrafią być ciekawe - faktycznie szkoda, że mają sporo niedostatków - buty mnie zabiły. Jednak buzię ma bardzo sympatyczna a i konik niezły:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buty zabiły już całą moją rodzinę, mają nieprawdopodobny ładunek śmiercio/śmiechonośny ;-) A na zdjęciu z tyłu pudełka wyglądają na większe i całkiem solidne. Ale i tak zakupu nie żałuję :-)

      Usuń
  4. Wygląda naprawdę bardzo sympatycznie. Ten konik też ładny. Na pierwszy rzut oka w ogóle nie dostrzega się mankamentów. Wychodzą niestety w trakcie bliższych oględzin. Mam nadzieję jednak, że córeczka jest zadowolona z zabawki (dzieci też inaczej odbierają zabawki niż my, więc myślę, że się podoba). Sympatyczna laleczka, a te wszystkie niedociągnięcia można właściwie z czasem naprawić. Konik, pobiegnie do innej laleczki. Nasza Bohaterka zyska nowy strój i może buciki. W wolnej chwili i przy dobrej chęci można też pomyśleć o wszyciu dodatkowych włosków. Właściwie to panna z potencjałem. :-) Buziak ma bardzo śliczny. W ogóle cała laleczka wzbudza we mnie instynkt macierzyński :D Słodka jest ta bidulka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córeczka przede wszystkim chciała właśnie konia, laleczka raczej zostanie dla mnie. Wymiana włosków pewnie z czasem stanie się koniecznością, bo te, które ma, wychodzą, podobnie jak grzywa konia. Mam podobnie z klonikami - ale staram się jakoś te instynkty macierzyńskie hamować, bo mieszkanie z gumy nie jest :-)

      Usuń
  5. Nie rozumiem producentów :( nawet jeśli to tylko klonik to można go zrobić nieco lepiej i wszyscy byli by zadowoleni :( czepiam się buuuuu Taka fajna mordka :( a reszta buuuuu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się czepiam i myślę podobnie. Niestety, w przypadku kloników - cięcie kosztów górą, nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi.

      Usuń
  6. Taki fajny pyszczek a takie chude nóżki ... :/ To chyba mankament większości kloników .. ale na koniku prezentuje się nader zacnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet z butami przy twarzy konia? Dziękuję bardzo, ale to koń okazał się bardzo zacny, że jej nie zrzucił ;-)

      Usuń

Walking Cat