Dziś przedstawiam trochę zabiedzoną dziewczynkę od Petry:
Przypuszczam, że pochodzi z któregoś z poniższych zestawów (zdjecia z ebay)
Cóż mogę o niej powiedzieć... dotarła do mnie goła i z niemiłosiernie zmechaconymi włosami. Kieckę i buty pożyczyła od maluchów z Heart Family. Włosy moczyłam, wrzątkowałam i niewiele to pomogło, rozważam podcięcie końcówek. Ale jeszcze się waham. Mimo wszystko jest słodka. Trochę naburmuszona. Żadnego szczerzenia się w stylu Kelly. O, nie. Mina w rodzaju "Albo kochacie mnie taką, jaką jestem, albo pocałujcie mnie w nos".
Od Petry mam też maluchy z serii "International Babies", ale o nich już pisałam tutaj i tutaj
Moje lalki dziękują Szarej Sowie za ustanowienie i pieczę na lalkowym kalendarzem, który mobilizuje mnie do pisania postów. Dzięki temu mają szansę nie utonąć pod warstwą kurzu i zapomnienia :-)
Rozkoszne maluchy. Godnie reprezentowały rodzinę. :)
OdpowiedzUsuńOoooch, nie wiedziałam, że były też maluszkie petrowe! Urocze!
OdpowiedzUsuńPrzesympatyczne! To "kochajcie mnie taką, albo całujcie w nos" pasuje tu idealnie :)))
OdpowiedzUsuńzapomniałam pokazać swoją nieletnią petrunię...
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się ich pyszczki :):)
OdpowiedzUsuńŚliczne.
OdpowiedzUsuńWyłapałam ostatnio podobnego buziaka, ale bez sygnatury, czy te maluchy petrowe są sygnowane?
Slicznosci <3 <3 ja mam chyba ich dosc sporo ale wrzucilam do pudelka i w sumie nie do konca wiem cos to za jedne :P
OdpowiedzUsuń