Uświadomiłam sobie, że nie miała jeszcze swoich pięciu minut na blogu, choć mam ją od dawna i bardzo ją lubię. To Kelly z roku 1996 z zestawu z Barbie Gardening Fun, na starym moldzie, jedna z ładniejszych starszych Kelly. Trochę ją poprzebierałam - zmieniłam różowe wstążki i buty, bo chciałam bardziej ujednolicić kolorystycznie. Laleczka ma 20 lat. Kiedy ją nabyłam, z radością stwierdziłam, że posiada piękne, zadbane włosy, choć nie mieszkała w pudełku. Mam też superstarkę z tego zestawu w oryginalnym ubranku, trochę bardziej nadwyrężoną. I tyle szczęścia, bo ogrodowe akcesoria się nie zachowały, a kwiaty były z kartonu. Szkoda... Kilka donic z kwiatuszkami w rozmiarze barbiowym to byłoby coś. Ale nie mogę narzekać, lalkowego sprzętu różnego rodzaju mam ostatnio urodzaj, co prawda większość dzielę z córką, ale jakoś się dogadujemy, wypożycza bez protestowania. Jej lalkowa świadomość rośnie, nie gryzie, czesze i przebiera delikatnie, nawet podarowałam jej moje Chelsea (za wyjątkiem halloweenowych), do których jakoś nie miałam przekonania. W sumie mieć równocześnie córkę i lalkowe hobby to dobre rozwiązanie - można oddać lalkę, robi się miejsce na półce, a lalka wciąż zostaje w domu. No, chyba, że dziecię wejdzie w fazę obdarowywania lalkami koleżanek, wtedy trzeba będzie zachować dużą ostrożność.
Tyle o dziecku, teraz o lalce, a raczej krótka sesja w warunkach mojego skromnego wciąż ogródka:
Łopata trochę za długa, ciężko przekopać trawnik, ale można wybrać mniejszą i pokopać w piaskownicy:
I zdjęcie zestawu z sieci:
Oj bardzo by mi się przydała taka pomocnica w ogrodzie. Lato się zaczęło, a tu jeszcze tyle kwiatków do posadzenia. Bardzo podoba mi się pudełko od tego zestawu. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńCóż, takie maleństwo niewiele może pomóc, ale skutecznie dopinguje do pracy. Lalki to główny powód, dla którego chciałabym, aby mój ogródek nieco wypiękniał, bo dzieci przede wszystkim chciałyby basen i huśtawkę. Pozdrawiam serdecznie :-)
Usuń