wtorek, 15 marca 2016

Kelly AA Figure Skater Olympics 2001

Moja aktywność blogowa ostatnio zamarła. Wychodzę z przewlekłego zapalenia oskrzeli, na dodatek komputer się przegrzewa. Ale to chyba tylko preteksty.
Ktoś nam bliski wyjeżdża na stałe do Holandii. W zasadzie nie jest to koniec świata, a jednak - znowu zostaniemy w Polsce sami - rodzina męża za granicą, moja na cmentarzu. Spędziliśmy pożegnalny weekend, od dwóch dni chodzimy z mężem struci jak po stypie, wymieniając się tylko smętnymi spojrzeniami. 
W blogosferze też czas pożegnań. Jedni znikają, deklarując dłuższą nieobecność, inni nie deklarując niczego.
Za kilka dni pierwszy dzień wiosny, za nieco ponad tydzień - Wielkanoc.
Na krzewach maleńkie pąki. 
A dziś pada deszcz ze śniegiem.
Może dlatego sięgnęłam jednak po lalkę zimową. 
Jeszcze jeden maluch z serii olimpijskiej - tym razem ciemnoskóra łyżwiarka figurowa. 
Powinno być tak:



Próbowałam też tak, ale jednak coś nie pasuje:




Ogólnie ma śliczną mordkę i pomimo, że nie szczerzy się szeroko - robi wrażenie wesołej istotki:


Zdjęcie w pudełku ze strony lilfriends.net:

16 komentarzy:

  1. Radosny buziak tej małej łyżwiarki przypomina, że zawsze po burzy jest słońce! Czas pożegnań przeminie, nastąpi też czas powitań! Niedługo nowa pora roku a u nas 10cm śniegu spadło w jedną noc! Głowa do góry! Ludzie z blogosfery - mam nadzieję - wrócą z pierwszymi promykami wiosennego słonka!
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również mam nadzieję, że wiosenny optymizm podziała na wszystkich ożywiająco. Pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń
  2. Ola ma rację , wiosna napawa optymizmem :) . Holandia na szczęście nie jest na końcu świata tak jak np. Afryka Południowa ... Najważniejsze żebyś wyzdrowiała !! :):)
    Laleczka ma minkę jakby czekała na ogłoszenie wyników podczas zawodów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Holandia daleko nie jest, ale z trójką jeszcze małych dzieci każda podróż ponad 100 km jest podróżą daleką, niestety. Co do laleczki masz rację - trochę napięcia, ale zarazem radosne chochliki w oczach - przecież wie, że była najlepsza :-)

      Usuń
  3. E, Holandia jest w zasięgu jazdy samochodem. To tak jakby, ktoś z Krakowa przenosił się do Gdańska. Moja ciocia po kilka razy w roku odwiedza syna i on ją. A pomyśl, że Holandia to ojczyzna Fleur.Jak dobrze pamiętam, to Fleurki też jakieś maluchy miały. Łyżwiarka bardzo ładna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, potrafisz bardzo skutecznie pocieszyć :-) Fleurki miały, oczywiście, dzieci, które bardzo bym chciała. Nawet jeśli my do Amsterdamu w najbliższym czasie nie pojedziemy z uwagi na dzieci, jak tylko rodzinka się urządzi - dostaną zlecenie namierzenia źródeł możliwego zaopatrzenia w stare lalki ;-)

      Usuń
  4. O jaka slodka ciemna buzia <3

    Eh dokladnie cie rozumiem. My wprawdzie mamy rodzine ale wlasnie dlaleko za granicami kraju ,w ktorym mieszkamy ...Tutaj ciagle jestetsmy sami i zdani wylacznie na siebie. Odczuwam to czasem bardzo dotkiliwie...a szczegolnie podczas swiat czy ciezkiej choroby :/

    Sciskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Wiesz, w święta jakoś nie odczuwam tego tak boleśnie, nigdy nie miałam dużej rodziny, jesteśmy niewierzący i są dzieci, więc zawsze jest zachwyt, atmosfera. Ale dotkliwie doskwiera brak kogokolwiek w przypadku banalnych spraw, kiedy np. trzeba z kimś zostawić chore dziecko, zwykle kończy się to tym, że wszyscy przymusowo siedzą w domu. Marzę, ale to niestety marzenie nieziszczalne, o babci, dziadku, jakiejś cioci... Jest tylko mój ojczym, ale to raczej znajomy niż dziadek, ma swoje sprawy i najchętniej tylko w dogodnym dla niego terminie przychodziłby w odwiedziny.

      Usuń
  5. Ale jedni wracają:)) Witaj po przerwie :))Śliczna czarnulka a u mnie dwa nowe blondaski:)
    Zdróweczka życzę i głowa do góry.

    OdpowiedzUsuń
  6. W 1993 r. też miałam jako smarkata osiąść na stałe w Holandii. Wyszło inaczej. Po pół roku nastąpiła ucieczka do Polski. Ufff...
    Dziś dzięki telefonii komórkowej i internetowi, wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Ania z Zielonego Wzgórza nie mogła o tym marzyć... ;-)

    Ciemnoskóra łyżwiarka jest bardzo piękna (nie mam takiej) i w jakiś sposób mimo kilkuletniej egzystencji - dojrzała. Widać wie, o co chodzi na tym ziemskim padole.!
    Dużo zdrówka Ci życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W związku z chorobą lokomocyjną synów jestem trochę jak Ania z Zielonego Wzgórza, dalsze podróże są, póki co, nieosiągalne. Czy mała łyżwiarka wie... cóż, posmakowała sportu, który nie zawsze opiera się tylko na duchu czystej rywalizacji. Ale mam nadzieję, że zachowała dziecięcą radość. Dziękuję :-)

      Usuń
  7. Razem z wiosna przyjdzie zmiana na lepsze :) bo wiosna to energia budzącego się życia i blask słońca :) Poza tym coś się musi skończyć żeby mogło zacząć się coś tak to już jest :) Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak Pan Bóg zamyka drzwi to jednocześnie otwiera okno tylko trzeba je zobaczyć :) Uszy do góry świat jest piękny :))))))))
    Łyżwiareczka to przecież taki malutki promyk słońca :) tylko na nią popatrz i będzie Ci raźniej :))))))))))))) Zdrówka życzę :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś oczekiwanie na wiosnę w tym roku dłuży się niemiłosiernie, może to zasługa zimowej przeprowadzki, nawracających od półtora miesiąca chorób - spowodowało to jakieś zawirowanie w odbieraniu upływu czasu. Ale nie tracę nadziei - w końcu na wiosnę zawsze można liczyć :-) Dziękuję bardzo za ciepłe słowa :-)

      Usuń

Walking Cat