wtorek, 29 lipca 2014

Evi

Od początku istnienia bloga, nieraz, gdy fotografowałam nową laleczkę, moja córka usiłowała wepchnąć w kadr swoją Evi.
Dziś zatem sesyjka tych panien, mały prezent dla mojej latorośli (choć muszę przyznać, że w trakcie robienia zdjęć zainteresowanie mojej córki całym procesem było raczej nikłe)
Poza tym, z założenia mój blog miał opisywać nie tylko Kelly, ale także ich kuzynów, wszystkie laleczki o wzroście do 11 cm, więc czemu  nie?
Oto dalekie krewne Kelly, a może tylko powinowate: Evi Love od Simby
Maluchy podobają mi się średnio, przede wszystkim brakuje mi u nich zróżnicowania twarzy. Kolor oczu i ust jest zawsze taki sam, różnią się fryzurami i ubraniem.
Są masywniejsze i ciut wyższe niż Kelly, więc buty i ubranka w większości nie pasują, Ubranka są zdecydowanie gorszej jakości - wykończenia brak, szwy bywają niestarannie wykonane. Włosy grubsze niż u Kelly, szybko się mechacą, zwłaszcza na końcach.
Ale muszę przyznać, że z punktu widzenia rodzica stanowią one dobry wybór dla dziecka, które pragnie uszczęśliwić swoją Barbie potomstwem.
Dostępne praktycznie w każdym hipermarkecie, przystępna cena, duży wybór
Maluchy występują w różnych zestawach, z mnóstwem akcesoriów, wiele z nich to kalki z pomysłów Mattela - np. łudząco podobne stroje księżniczek, a parę tygodni temu mignął mi przed oczami zestaw z chorą Evi z łóżeczku - kopia mattelowskiej Kelly Love 'n Care
O historii Evi nie wiem nic, bo firma Simba na swojej oficjalnej stronie pisze tylko tyle, że Evi jest młodszą siostrą Steffi - czyli znów kopia z pomysłu z Barbie.
Pomimo, iż Steffi i Evi pojawiają się w zestawach ewidentnie macierzyńskich, a większość dzieci bawi się tymi maluchami jako potomstwem Steffi i Barbie, obie firmy konsekwentnie upierają się przy siostrzanym pomyśle. Z założenia Barbie i Steffi mają być bardzo młode, zdecydowanie za młode na własne dzieci. Droga Barbie/Steffi, najpierw studia, dobra praca, odpowiedni partner życiowy, kredyt na własne M, a dopiero potem możesz myśleć o rozmnażaniu się. Póki co, kiełkujące instynkty macierzyńskie możesz ćwiczyć na swojej młodszej siostrze.
Poniżej przedstawione Evi pochodzą w większości, tak jak moje Kelly, z drugiej ręki. Nie zadaję sobie trudu ich identyfikacji, gdyż w przypadku Evi nie udało mi się znaleźć żadnej rzetelnej strony opisującej te laleczki, czegoś na kształt lilfriends.net o Kelly.
Laleczki nieznacznie "podpicowałam", choć muszę przyznać, że moje dziecię jeszcze nie zdążyło ich zabawić na śmierć, nie z braku takich tendencji, ale w związku z faktem, że większość swojego zainteresowania poświęca różnego rodzaju pojazdom starszych braci.
Znalazłam w sieci zdjęcia serii Evi, która mnie zainteresowała: Children of the World. Z tej serii powstało kilka bardzo ciekawych laleczek, z punktu widzenia ubioru może nawet ciekawszych niż mattelowskie Friends of the World. Pewnie było ich więcej, ale są obecnie praktycznie nieosiągalne. Moje pożądanie wzbudza zwłaszcza mała Japonka ze zdjęcia nr 2:


A oto stadko mojej córki:







Panny mają na sobie w większości simbowskie ubranka, za wyjątkiem ognistowłosej Evi - w oryginale była syrenką, odzianą tylko w ogon, wcisnęłam ją w mattelowską bluzeczkę marynarską. Ostatnie zdjęcie przedstawia Evi ze starszym moldem, dziewczynki o dziwo weszły w sukienki ze starszych zestawów ubranek dla Kelly.

7 komentarzy:

  1. Mam kilka Evi , w tym jedną śpiewającą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że takie występują, myślałam, że wyłączność na śpiewanie mają Barbie.

      Usuń
  2. Moja młodsza siostra miała kiedyś kilka takich laleczek, niestety po latach przepadły i zostały jej po nich tylko te małe, gumowe, simbowe miśki, które często były do nich dodawane :) Panny z postu są bardzo ciekawie ubrane - Twoja córcia ma śliczną kolekcje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śliczna tylko dlatego, że ona niewiele się nimi interesuje ;-)

      Usuń
  3. toż to całe przedszkole! niezła gromadka!
    nie dziwię się, że pchały się przed obiektyw!
    moja absolutna faworytka to rudaska!
    (podoba mi się też tło za nią - jak bajkowa ścieżka
    prowadząca do krainy marzeń)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zamierzeniu autorki mgła, ale prawie trafiłaś ;-)

      Usuń
    2. alez nie ma nic bardziej baśniowego niż mgła - to za nią skrywają się wszelakie postaci -
      od przyjaznych do mocno pokręconych - i dlatego tak ekscytuje - Gargamel to wiedział!

      Usuń

Walking Cat