niedziela, 6 listopada 2016

Stadko Kelly Scooby Doo w kolorach jesieni. Wspomnienie Halloween i pewnego owczarka.

Ten post piszę na raty od tygodnia. Wciskając kolejne akapity i zdjęcia pomiędzy odpływami dostępu do sieci oraz przypływami weny i wolnego czasu.
Oto lalkowi odpowiednicy dzielnych młodych detektywów zmagających się z wszelkiej maści upiorami, wampirami i potworami - w ramach składania hołdu kultowym serialom animowanym, Mattel wydał w 2003 roku serię laleczek Kelly Scooby Doo:



Zdjęcie z sieci:

Dotychczas na blogu prezentowałam tylko Velmę. Jak widać brakuje mi jeszcze Kudłatego, który w wersji mattelowskiej jest bardzo ugrzeczniony (uczesany).
Halloween przestało szokować swoją niestosownością. Okazało się, że rzeczy ostateczne można oswajać humorem.
W konwencję straszenia "nie całkiem na serio" wpisują się filmy o Scoobym, bo upiory, z którymi zmagają się główni bohaterowie mają zawsze racjonalne wytłumaczenie.
Odkąd mam lalki sama patrzę na Halloween łaskawszym okiem, bo jaka mnogość i różnorodność lalkowego bytu by mnie ominęła, gdyby nie było tego święta?
O moich stricte halloweenowych lalkach Kelly możecie poczytać klikając w tag "Halloween"
Mam nieuleczalną słabość do Scooby'ego - choć Scooby do najmądrzejszych psów nie należy, a  jego żarty nie zawsze trafiają w wysublimowany gust wrażliwego odbiorcy. Lubię barwny, hipisowski styl czwórki głównych bohaterów.
W dzieciństwie panicznie bałam się psów. Zwłaszcza dużych psów.
Kiedy miałam 5 lat, wyskoczył na mnie z ciemnej windy (takie czasy, że ludzie wykręcali żarówki, których w sklepach po prostu nie można było kupić) zdezorientowany i zdenerwowany bokser.
Historię znam bardziej z opowiadań, bo jej nie pamiętam, ale lęk pozostał.
Wcześniej podobno należałam do dzieci, które wędrują z wyciągniętą rączką do każdego napotkanego psa, po tamtym zdarzeniu każdego obchodziłam szerokim łukiem.
Od wielu lat w moim mieście stoi niedokończony wieżowiec, stanowiąc wątpliwą wizytówkę i punkt orientacyjny.
Będąc już nastolatką wybrałyśmy się z kuzynką zwiedzać ów przybytek. Dotarłyśmy chyba na szóste piętro, dalej klatka schodowa zablokowana była kolczastym drutem.
W sumie dobrze, że nie dotarłyśmy wyżej - kilka dni później w gazecie pojawiła się wzmianka o ludzkich szczątkach znalezionych na jednym z wyższych pięter. Prawdopodobnie był to bezdomny, który zamarł jeszcze zimą. Wątpliwy widok dla dwóch nastolatek.
W drodze powrotnej spotkałyśmy jedynego stróża budynku - dożartego owczarka.
My w nogi, on za nami.
I wówczas niczym nagłe olśnienie spłynęły na mnie wielokrotnie powtarzane słowa mojej babci "nie uciekaj przed psem, bo zawsze będzie cię gonił". Zatrzymałam się. Bestia pognała dalej za kuzynką i przegoniła ją jeszcze dobre kilkaset metrów.
Poczułam się, jak to nieraz bywa w tym wieku, wszechmocna. Z pogardą minęłam powracającego z nieudanych łowów, zziajanego owczarka. Od tamtej pory mój lęk w stosunku do psów całkowicie się ulotnił.
W swoim czasie zaraziłam sympatią do Scooby'ego moich synów  i całymi dniami biegali po mieszkaniu udając zombie, Kudłatego i jego kultowego psa.
Po pewnym czasie mój mąż, któremu filozofia życiowa Scooby'ego, a przede wszystkim  jego sztandarowy okrzyk mocno działały na nerwy, zaczął się buntować i zarządził reglamentację serialu.
Eee, tam, oglądaliśmy po kryjomu ;-)
Oczywiście, dzieci szybko wyrastają, dorośli nie wyrastają wcale.
Nie wyrosłam z lalek, choć częstotliwość publikowania postów na blogu drastycznie mi spadła.
Nie będę pisać o kolejnych okolicznościach, które skutecznie odciągają mnie od lalkowania. Przecież to normalne życie. Różne rzeczy się zdarzają. Dobre. Złe. Nijakie.
Kiedyś pomiędzy tymi okolicznościami potrafiłam znaleźć czas dla lalek - teraz przychodzi mi to trudniej, albo nie zdarza się wcale.
Czy to zmierzch mojego hobby?
Mam nadzieję, że nie.
Tylko marudzę.
Mam nadzieję, że tak :-)
Czasem próby przyśpieszenia czegoś są jak bieg w jadącym pociągu - dzięki temu nie dojedzie się szybciej na miejsce. Trzeba przeczekać. A to nigdy nie było moją mocną stroną. Może z uciekaniem od problemów jest trochę jak z ucieczką przed psem? Kiedy się zatrzymujemy - czasem problem przebiega obok i próbuje dopaść kogoś innego?
Część lalkowej sesji w jesiennym słońcu (którym tegoroczna jesień obdarowuje nas wyjątkowo oszczędnie)






I druga ze "strasznymi" zabawkami - w tej roli figurki Lego moich synów: 








18 komentarzy:

  1. Miałam psa - ogara polskiego, który był charakterologicznie wypisz, wymaluj jak Scooby:). Bardzo lubiłam i lubię ten serial . Myślę że o tym, jak zachować się w trakcie takich dramatycznych spotkań z psami powinno mówić się w szkole , na przykład na lekcjach biologii , a nawet już w przedszkolu . Nie stresuj się , wszyscy cierpliwie będziemy czekać na Twoje posty :) . Wiadomo, że nie samym lalkowaniem człowiek żyje . Laleczki są przesłodkie !!! Czy w tym zestawie był Scooby ???
    Trzymaj się cieplutko i zdrowo !!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, jeżeli pies o parametrach ogara zaczyna okazywać uczucia na sposób Scooby'ego to może być duuuży problem ;-) Z lalkami figurki Scooby'ego nie było - tylko papierowy wystrój pudełka, a moje stadko jest niepudełkowe. O figurkę w rozmiarze lalkowym nie jest trudno, ale mnie marzyłby się taki mini-pluszak. Scooby na zdjęciu z Velmą jest klockowy.

      Usuń
  2. trzymam kciuki - będę zaglądać tak czy siak!
    a szkielet legoludkowy oraz legokoński fajowy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło :-) Prawda? Szkielecik koński na dodatek świeci w ciemności :-)

      Usuń
  3. Lego straszaki obłędne, sama bym przygarnęła takiego szkieleta.
    Seria laleczek bardzo sympatyczna. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :-) Przyznam, że sama zaraziłam synów tymi "upiornymi" klimatami, co w czasach propagowania bajek bez agresji niejedną mamę wprawiło w... delikatnie mówiąc "osłupienie". Ale nam to służy :-)

      Usuń
  4. Właśnie u mojej córki rozpoczeła się era fascynacji skoobim. Bardzo jej się podoba, choć powiem szczerze, oglądamy rzadko, bo mała i nie chcę, żeby ją w nocy koszmary prześladowałay.Lalki prześwietne! No i szkielet konia czadowy. Zmniejszenie fascynacji lalkami trzeba przeczekać- myśle, że to po jakimś czasie minie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja córka też najpierw się bała, synowie cierpliwie jej tłumaczyli, że te wszystkie upiory, wampiry i potwory nie są na serio i to jest moim zdaniem mocna strona tych bajek - wszystko jest racjonalnie wytłumaczone i dziecko może spać spokojnie. Niechęć do lalek powoli mija, mam nadzieję :-)

      Usuń
  5. oczywiście jak dopadniesz Kudłatego, to zrób mu bardzo kudłatą fryzurę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow prawie cala bande uzbieralas!!!! Super :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystkie są prześliczne! Nie umiałabym wybrać najfajniejszej laleczki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiedziałam, że te maleństwa wystylizowano na ekipę Scooby'ego! Czegóż to Mattel nie wymyślił! :-) Każda sympatyczna! Nie wiem która bardziej urocza :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mattel miał w tamtych czasach dużo fajnych pomysłów, nie mogę odżałować, że nie ma już Kelly, a jej następczyni Chelsea to praktycznie figurka z wmoldowanymi częściami garderoby. Dziękuję :-)

      Usuń
  9. Mam nadzieję, że to tylko smętne rozważania wywołane jesienną pogodą. Z bratem uwielbialiśmy Scoobiego, ma w sobie to coś, że chce się go oglądać. Jeśli chodzi o lalki, to te maluszki, jak i ich dorosłe wersje są baaaardzo udane :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, są dopracowane i pełne wdzięku. Fenomen Scooby'ego jest poniekąd niewytłumaczalny - widać jednak lubimy tych, którzy nas irytują :-) A co do smęcenia to zdarza mi się to również słoneczną wiosną...

      Usuń

Walking Cat