Bardzo długo mnie nie było. Praktycznie przez ostatni miesiąc prawie nie zaglądałam do blogosfery. A oto powód:
Powód w chwili przybycia miał około 2 miesięcy, teraz ma już prawie trzy.
Trzeba przyznać, że zawłaszczył naszą uwagę niepodzielnie. Jest KOT, a wszystkie inne sprawy gdzieś na marginesie.
Mieliśmy już jednego kota: 12-letnią kocią dziwaczkę, która nikomu, oprócz mnie, nie pozwala się głaskać i przez pierwsze 11 lat swojego życia cierpiała na ADHD, a ostatni rok spędza przeważnie udając koci posążek. Pierwszą reakcją mojej starszej kocicy na widok nowego członka rodziny była, a jakże, ucieczka. W zasadzie mogłam się tego spodziewać, ucieka nawet przed nakręcaną myszą.
Nowy członek rodziny jest kotką, bo nie chciałam kocura - kwestia kastracji wzbudza we mnie ambiwalentne uczucia. Co oczywiście nie przeszkodziło, by dzieci nadały jej wymarzone w ich przekonaniu imię dla czarnego kota: Pirat.
Kota chciały dzieci. No dobrze, ja też. Miałam już dwa koty i było fajnie, ale miały one bardzo bliskie relacje.
A tym razem - koty łaskawie się tolerują. Miłości chyba nie będzie.
Przeważnie nie wchodzą sobie w drogę, starsza kocica śpi w naszej sypialni, Pirat(ka) zamieszkała w pokoju dzieci, po czym otrzymała tymczasową eksmisję do przedpokoju, bo kociak całymi nocami poluje na niewidzialne myszy. Robi bałagan i hałas większy niż trójka moich dzieci za dnia.
Zapomniałam już, jak to jest mieć w domu niemowlę.
Miała być przyuczona do kuwety. Taaa... Ogólnie wiadomo, że kot jak już coś zrobi to MUSI zakopać. Ale jak się okazało, z równym powodzeniem można zakopać np. w pudle z klockami. Albo pod kocykiem dla lalki...
Kultura jedzenia kociaka też pozostawia wiele do życzenia. Najpierw wyrzuca wszystko z miski. Potem wygrzebuje to, co w jej mniemaniu nadaje się do spożycia posługując się niezrozumiałym dla mnie kluczem. A poza tym poluje na niedojedzone resztki - nasze talerze po posiłku muszą być natychmiast umyte i odstawione do szafki.
Jest wszystkożerna, bo co można pomyśleć o kocie, który je szpinak? I na dodatek nie zwraca? Moja starsza kocica zwraca wszystko, co nie jest karmą i to tylko jednego producenta.
Ale co tam, wyrośnie.
Kotka jest rezolutna i daje się chętnie głaskać, dzieci są zachwycone, a ja tylko czasami wydaję ciche westchnienie na widok pokrywających się kurzem półek z lalkami: "znowu musicie poczekać"
Osoby, którym udało się przebrnąć przez ten długi koci wstęp zapraszam na prezentację trzech dziewczynek utrzymanych jeszcze w klimacie lata, które niestety, już nas opuściło.
Słonecznik to klonik Kelly, skromny, ale dość sympatyczny, niestety cierpi na całkowity brak włosów pod czapeczką - kwiatem.
Laleczka budzi przez to smutne skojarzenia i pewnie wkrótce doczeka się flokowania.
Zachowały się, trochę nadwyrężone narzędzia do pracy w ogródku:
Zdjęcie z sieci:
I jeszcze porównanie z niewątpliwie bardziej dopracowaną Melody Li'l Flower z 2002 r.:
Ciemnoskóra, obdarzona obfitymi lokami Nia pochodzi z 1998 (pierwsza tego imienia, Playtime Nia, seria Adventures with Li'l Friends of Kelly). Kupiłam ją między innymi dlatego, że wyposażona była w dodatkowe, identyczne ubranko:
Zdjęcie ze strony lilfriends.net:
Na wspomniane oryginalne ubranko czekała jej "mleczna siostra", obdarzona orientalną urodą Playtime Jenny (wydana w 1998 r. wyłącznie na rynek europejski), Jenny kupiłam kilka lat temu, zabiedzoną i nagą. Włosy niestety nie udało się doprowadzić do lepszego stanu.
I znów zdjęcie ze strony lilfriends.net:
Mam nadzieję, że (kot pozwoli) i uda mi się zamieścić następny post wcześniej niż za kolejny miesiąc. Póki co proszę o wyrozumiałość :-)
najsłodszy pirat świata :DDD
OdpowiedzUsuńsłodka tylko zewnętrzna powłoka, charakter i dusza prawdziwie piracka ;-)
UsuńŚliczna koteczka, jednak jestem zdumiona higienicznymi obyczajami. Moje koty od maleńkiego załatwiały się w kuwecie, aż do wiosny. Bo zwykle przybywały późnym latem lub jesienią. Na wiosnę gdy zaczęły wychodzić do ogrodu, przestały załatwiać się w domu.
OdpowiedzUsuńKlonik bardzo przypadł mi do gustu, to nic, ze nie ma włosków, w końcu pod czapeczką nie widać. Pozdrowionka.
Problem rozwiązał się poprzez wstawienie do łazienki jeszcze jednej kuwety. Okazało się, że wspólny kibel dla obu pań był nie do przyjęcia ;-) Cóż, łazienka na okoliczność przybycia nowego mieszkańca nie zwiększyła rozmiarów, więc muszę przeskakiwać przez ten higieniczny przybytek w drodze do pralki, ale przynajmniej pranie dywanów się skończyło. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńTeż mam takiego łysego klonika !!! Może jej płatki z głowy opadły ??? :):)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się dlaczego jest łysa , a teraz już chyba wiem :)
Gratulacje z okazji przybycia nowego człona Rodziny :) . To jeszcze maluszek , starsza kotka musi oswoić się z jego obecnością .
Dziękuję :-) Koty wobec siebie nadal raczej z rezerwą, u starszej nie pojawił się cień instynktu macierzyńskiego, na który liczyłam, ale chyba ustaliły pomiędzy sobą reguły, bo fukanie i warczenie się nie zdarza.
UsuńKociak przesłodki i wcale się nie dziwię, że "odpuściłaś" z lalkami :-)
OdpowiedzUsuńLaleczki urocze i z wielką przyjemnością obejrzałam ich zdjęcia.
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko :-)
UsuńPiratka wymiata :) cudna absolutnie i wcale się nie dziwię, że nie masz na nic czasu :) taki maluch jest absorbujący :) ale to samo szczęście jest :))))))))))))))
OdpowiedzUsuńLaleczki jak zwykle cudne i przesłodkie :) panna Kwiatek łysolek wygląda fajnie i pod kwiatkiem nie widać łysinki :) ja bym ją taką zostawiła :)
Pozdrawiam :)))))
W sumie chcieliśmy absorbującego i maksymalnie towarzyskiego, bo kot niezależny i z dystansem to trochę pół kota w domu. Włosy dostać musi, bo kiedy kwiatek się zsunie - bardzo przykro mi się to kojarzy - onkologia dziecięca, oby nigdy więcej.
Usuńkot sie nauczy załatwiać te sprawy gdzie trzeba tylko trzeba mu pomóc- zamoczyć płatek kosmetyczny w tym co narobił i dać do kuwety. Należy go tam często wkładać- tak żeby wiedzieła, że ma "to tam robić" trzeba być przy tym delikatnym i nie zmuszać. Postawić tam kota i pozwolić mu sie oswoić z faktami. Do utylizcvji kocich smrodków polecam sonax, spray pochłaniajcy zapchy. Wrto likwidować zapchy z miejsc, gdzie sie nie chce, żeby kot sie załatwiał. Trzeba kota niestety śledzić i wyczajać, kiedy mu się "uczucia skroplą" i wtedy dawć na kuwete. I trzymam kciuki- będzie dobrze!!! A lalki jak zawsze superowe!!!
OdpowiedzUsuńProblem rozwiązał się za pomocą wstawienia drugiej kuwety, do której wsadziłam kilka płatków zamoczonych, tak jak pisałaś. Widać, dzielenie się wspólnym kiblem było nie do zaakceptowania. A Sonax muszę przetestować, bo mam dywanik, który od roku stoi za szafą - nie wiem, co w nim takiego jest, ale ilekroć go położę w przedpokoju, starsza zapomina, gdzie jest kuweta. Dziękuję bardzo i pozdrawiam :-)
UsuńKoci wstęp przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Lubię takie kocie opowieści z życia wzięte. Gratuluję nowego członka rodziny! :-) I mimo, że kotka psoci, z pewnością roztoczyła w całym domu swoja pozytywna energię. :-) laleczki śliczne. Ta panienka kwiatuszkowa ma genialne narzędzia ogrodnicze! Jak zwykle me serce zabiło na widok ciemnoskórej panienki z uroczymi kucykami :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło i pozdrawiam :-)
UsuńO matko, Nia i Jenny wyglądają razem jak interkontynentalne bliźniaczki z "Rodziny Zastępczej". :D
OdpowiedzUsuńA jeśli kicia je warzywka z apetytem, tym lepiej dla kici, będzie zdrowsza! Koty spokojnie mogą jeść warzywa, owoce również, z wyjątkiem cytrusów i winogron. Spróbuj zaaplikować jej buraczki, jeden z moich kotów poleca. Albo banany, drugi z moich kotów poleca. ;)
Podobno bardzo rzadko, a jednak, rodzą się bliźnięta o odmiennym kolorze skóry, Mattel zrobił z tego wyjątku regułę. Buraczki??? Banany??? A podobno koty to drapieżniki, którym wegetariańska dieta szkodzi. Czy Ty jesteś całkowicie pewna, że Twoje zwierzaki to koty? ;-)
UsuńJesteś usprawiedliwiona, co za słodziak!!! Mój czarny domowy kot z dzieciństwa nazywał się Węgielek. Na Pirata bym nie wpadła - fajne imię, masz pomysłowe dzieciaki!
OdpowiedzUsuńSłonecznik uroczy, będę wypatrywać go po flokowaniu, ale teraz też mu niczego nie brakuje. Pozdrawiam!
Dziękuję :-) Teraz pozostaje tylko znaleźć dawcę włosów. Niestety, u mnie zawsze więcej lalek oczekujących na nowe owłosienie niż takich, które nadmiarem byłyby gotowe się podzielić :-)
UsuńHe, he! To się zakociło w tym roku na blogach ;-D
OdpowiedzUsuńBelzeBub zdaje się być wzorem cnót w porównaniu do Waszej Piratki ;-)))
Słonecznik bardzo mi się podoba!
Oj, zakociło :-) A Belzebub i Piratka to potwierdzenie ogólnogatunkowej reguły, że dziewczynki są gorsze od chłopców (wymagają większego trudu wychowawczego ;-)
Usuńoj alez puchaty slodziak i imie super <3 <3 A laleczki wszystkie bardzo mi sie spodobaly i przypomnialy ze juz dawno zadnej z moich nie pokazywalam na blogu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Faktycznie, dawno nie widziałam u Ciebie maluchów, pokaż koniecznie :-)
UsuńLalki nie uciekną, a kociaka trzeba wychować :-)
OdpowiedzUsuńW sumie masz rację, ale na wszelki przypadek nie zostawiam uchylonych okien ;-)
UsuńSpoko wychowasz kociaka,nasz miał podobnie choć miłość do surowizny warzywnej mu została:))
OdpowiedzUsuńSłonecznik malutki cudowny w sam raz na te deszczowe dni:))
Można powiedzieć, że mamy już pewne, drobne sukcesy w tej dziedzinie ;-) Słonecznik zarazem cieszy i jak i smuci, że na świeży przyjdzie czekać prawie rok...
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń