piątek, 19 września 2014

Ryan Happy Family Dad & Son 2002

Jak ogólnie wiadomo, Ken jest bezdzietnym, wiecznym narzeczonym Barbie. Faktem jest, że ani do spłodzenia dziecka, ani nawet do skonsumowania związku z Barbie nie posiada stosownego "osprzętu", co odkrywa z rozczarowaniem większość małych dziewczynek na świecie. Współczesny Ken posiada wmoldowane majty, Ken z czasów mojego dzieciństwa posiadał z przodu... hmm... nieznaczną wypukłość. No dobra, nie będę zamieszczać zdjęć, w końcu to nie atlas anatomiczny. Kto nie widział starszego modelu Kena bez gatek, może sobie wygooglować.
Tylko nie wygooglujcie sobie OOAKa, bo w ramach przeróbek bywają dodatkowo "wyposażeni" w to, co trzeba;-)
Pierwszego Kena dostałam dość późno, wcześniej byłam nieszczęśliwą właścicielką jakiegoś gumowego klona, brzydkiego jak czarna noc. Mój pierwszy Ken był modelem tropikalnym,  ubranym w same kolorowe gatki. Marzył mi się wtedy Ken - książe, taki z włosami i w błyszczącym ubraniu, ale moja matka wybrała wersję ekonomiczną. 
Moją główną towarzyszką zabaw lalkowych była wówczas o 4 lata młodsza kuzynka. Dla nieśmiałej i introwertycznej dziewczynki, jaką byłam - taka młodsza towarzyszka, przed którą można było grać "autorytet" to było coś. Wstyd się przyznać, ale bawiłam się z nią lalkami do 14 roku życia. Potem kuzynka wyjechała z matką do Kanady i jak to bywa w takich sytuacjach, kontakt się urwał. 
Ale wróćmy do mojego pierwszego Kena. Otrzymałam go na krótko przed pierwszą komunią mojej kuzynki. Oczywiście, musiałam się pochwalić. Imprezka po kościele, rodzina zgromadzona przy stole i ja dyskretnie, pod stołem, wyjmuję z torby mojego mężczyznę. Co robi kuzynka? Oczywiście, natychmiast zdejmuje mu gatki. 
Wyobraźcie sobie konsternację zgromadzonej rodziny, gdy moja kuzynka wymachując nagą lalką wrzeszczy przez całą długość stołu, do swojej matki:
"Mamo, mamo, popatrz, on nie ma siusiaka, on ma pupę też z przodu!"
Mattel kilka razy tworzył, niejako poboczne, linie "rodzinne" - o Heart Family i Happy Family już pisałam.
Mój mały chłopiec to właśnie przedstawiciel Happy Family. 
I ma lalkowego ojca. Występował w nim w zestawie. Lalek, aby nie naruszać nienaruszalnej zasady bezdzietności Kena ma na imię Alan i jak lubię lalkowych facetów - ten zdecydowanie mi się nie podoba (zdjęcie zestawu z e-baya):

Natomiast jego mały synek Ryan jest naprawdę ślicznym chłopcem: 


Kto nie wierzy, że malec wyrósł na przystojniaka - proszę bardzo. Po latach, w 2012 r., w ramach linii Barbie Fashionistas, Mattel wypuścił na rynek młodego Ryana, w niemal identycznej koszuli jak mój mały chłopiec (zdjęcia z ebaya)


No i proszę, ojciec z bezmyślnym wyrazem twarzy - to jeszcze nie wyrok. 

13 komentarzy:

  1. "Za moich czasów" kwestia płci u lalek była czysto umowna. Spodnie chłopak, sukienka dziewczynka. Wystarczyło zmienić ubranka i Jaś stawał się Małgosią,a właściwie Jacek - Jacusią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki nie dostałam wspomnianego w poście gumowego niby-Kena, podobnie "umownie" traktowałam jedną z moich Fleur. Ścięłam jej włosy i kiedy zachodziła potrzeba, w sweterku i spodniach udawała chłopaka dla pozostałych lalek.

      Usuń
  2. Świetny post- czytałam z wielkim uśmiechem :-) Przyznam się szczerze, że ja też gdy jako dziecko rozbierałam swojego pierwszego Kena, byłam nieco rozczarowana.. Ryan przepiękny, takiego jeszcze nie widziałam, ale te ciemne włoski są super ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos rozbierania lalek, czytałam dziś na ebayu komentarze pewnego sprzedającego, z którym od kilku dni nie mogę nawiązać kontaktu i jeden mnie kompletnie rozwalił :-) Negatywny! Pani kupiła Kena i jej trzech letnia córka, po rozebraniu lalki, z przerażeniem odkryła, że ma on domalowane "męskie części prywatne". Pani chciała zgłosić sprawę na policję. Ech, czasy się zmieniają ;-)

      Usuń
  3. Niezwykle sympatyczny i zabawny post. Mały Ryan jest świetnym chłopczykiem, natomiast mlodzieniec to już przystojniak pełną gębą! Kapitalnie się czyta Twoje teksty...Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co, nie wydaje mi się, żeby bawienie się lalkami w wieku lat 13-14 było czymś wstydliwym. Ja się wychowałam w małym mieście, Kielcach. Mieszkałam tam do 13 roku życia, a potem przeprowadziłam się z mamą do Gdańska. W wakacje między 6 a 7 klasą podstawówki siedziałam na kocyku przed blokiem i bawiłam się lalkami z młodszymi dziećmi. W tym czasie koleżanki z przyszłej klasy umawiały się ze starszymi chłopakami. W szkole, pod wpływem grupy, odstawiłam lalki, ale nie było to dla mnie naturalne. Tymczasem chłopcy nawet w 8 klasie przynosili na lekcje samochody i samolociki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z perspektywy czasu, nie ma w tym oczywiście nic wstydliwego... choć do dziś nie wszystkim się przyznaję, że lalki zbieram ;-) Bo i po co? Ale w wieku 14 lat jest to poważny rozdźwięk pomiędzy tym, co chciałoby się robić, a tym, czego oczekuje grupa. Kiedyś dziewczyny w wieku 14 lat wychodziły za mąż i rodziły dzieci. Moja babcia opowiadała, że bawiła się lalkami do 16 roku życia i zabierała je na pierwsze randki, w celu odstraszenia adoratora...

      Usuń
  5. ... i to nie jest sprawiedliwe :/ . Barbie ma biust a Ken jest niepełnowartościowy . Pamiętam że dostałam kiedyś od Mamy sikającego bobasa płci męskiej wyposażonego jak trzeba a marzyłam o większej lalce z biustem ... Prześliczny jest ten maleńki chłopaczek :):)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ken – eunuch. Trauma każdej dziewczynki oczekującej zdrowego ptaszka ;-)

    Taaak, właśnie tego chłopca mam!!! Tylko bez kraciastej koszuli i butów. Ojciec, kupiony, oczywiście oddzielnie, jak to często u mnie bywa, też śpi w jakimś pudełku. Na żywo wygląda lepiej niż na fotografii. A już z pewnością lepiej niż Keny z końca lat’ 90 ;-)

    Lalkami „bawiłam” się jeszcze na studiach z moją ówczesną psiapsiółą. Robiłyśmy prawdziwe, teatralne inscenizacje. Samo ustawianie scenografii, trwało czasem 2 godziny ;-) Miałyśmy alternatywną wersję „Ojca Chrzestnego” i hitów s – f.

    OdpowiedzUsuń
  7. prawda jest taka, że wiele osób nie pojmuje pasji i głębszego niemalże tarapeutycznego
    dna zbieractwa - ale to już nie nasz problem... Lale bezpłciowe tak bardzo mnie nie straszą,
    choć ciszę się, że od lat men na męskie gacie, sugerujące to i owo - nie koniecznie życzę
    sobie u plastików ekshibicjonistycznego podejścia do sprawy a gatki są i tak wymowne...
    Ryan to niezłe ciacho, myślałam i o nim, ale do mojej Susan pasował inny przystojniak :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jakos nigdy nie zwracalam uwagi na to co lalka ma czy nie ma pod ubraniem ;) ogolnie jako dziecko nie bawilam sie lalkami albo niewiele bo w czasach stanu wojennego poprostu moich rodzicow nie bylo stac na lalki z peweksu. Dopiero pozniej rozkochalam sie w lalkach i wtedy wolalam je ubrane i do dzis nei lubie przebierania ,rozbierania itd.

    Ten zestaw ojca z synkiem w wozku mam i bardzo mi sie podobaja obydwoje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mi się zawsze podobało to w Kenie, że nie ma jakiegoś okropnego zmarszczonego siusiaka z wstrętną moszną, tylko jest taki... Estetyczny i chłodny. Alana mam, ku mej radości w oryginalnym ubraniu, ale wszędzie poszukuję dziadka i Ryana, gdyby ktoś chciał sprzedać to jestem zainteresowana!

    OdpowiedzUsuń

Walking Cat