Natchniona postem Simran o tropikalnych dziewczynach, zatęskniłam za palemkami, morzem i znalazłam moją małą surferkę. Wakacje spędziłam w mieście, bo swój urlop R. (u niego to towar deficytowy) w całości wykorzystał w czasie sierpniowego najazdu rodzinnego , a należną przepisami resztę dostanie zapewne w listopadzie. Ja z kolei nie jestem aż tak odważna, by pojechać gdziekolwiek sama z trójką małych dzieci. Ale na pocieszenie kupiłam sobie parę wypasionych lalek.
Oczywiście, w moim przypadku tęsknota za morzem i palemkami jest czysto abstrakcyjna, bo najbardziej ciągnie mnie w góry.
Wszystkie "panieńskie" wakacje spędziłam zdobywając kolejne górskie szczyty i pocąc się niemiłosiernie. Taki relaks.
Ciepłe morze zaliczyłam dwa razy w życiu w ramach wakacyjnego obozu koncentracyjnego czyli wycieczek objazdowych. Tak, kiedyś byłam tak młoda i spragniona wrażeń, że dałam się na to namówić. Na dodatek cierpię na chorobę lokomocyjną, więc możecie sobie wyobrazić jaką "przyjemnością" było dla mnie zwiedzanie. Wiadomo, jak to wygląda na objazdówkach - wysiadamy, robimy zdjęcia, robimy siku, wsiadamy i jedziemy dalej.
Ale zbliżający się nieubłaganie wiek średni robi swoje (czytaj: spustoszenie w mózgu) i coraz bardziej cenię sobie komfort, wypoczynek, nicnierobienie. Może zatem te palemki i leżenie na piasku przydarzy mi się w przyszłym roku?
Surfer Lorena z 2000 r. z serii Kelly Club też zamiast surfować buduje babki z piasku... Dziewczynki o imieniu Lorena należą do moich ulubionych, bo są rude. Miałam szczęście, bo trafiła mi się panna z akcesoriami. W zestawie miała co prawda deskę, ale tekturową... i jak tu na niej surfować? Strasznie wkurzają mnie te "jednorazowe", kartonowe akcesoria dla lalek. Laleczka ma zginane nóżki i posiadała fryzurę z maleńkich gumek, które, niestety, sparciały.
Zdjęcie w pudełku z ebaya:
O, i nóżki ma gięte! Cudna, taka świeża i delikatna. To lubię, choć lubię także wyrazistość.
OdpowiedzUsuńZgadza się, tak właśnie wyglądają wycieczki objazdowe :-). Ja już nawet na studiach wymiękałam w tym rytmie, choć zdrowie wtedy miałam znośne, a kondycję do pozazdroszczenia.
Precz z tekturowymi akcesoriami - wyciskaczami!!! Choć gorsze od desek do surfowania i zabawek są... tekturowe kolczyki i naszyjniki ;-)
PS. Ja zdecydowanie z tych palmowo - plażowych, byłam. Bo z gór znam jedynie Karpaty. Aha, i w Szklarskiej Porębie byłam jako 5 - latka.
OdpowiedzUsuńFajny rudzielec. Deskę surfingową łatwo zrobić, a czasem nawet trafić w SH w odpowiednim rozmiarze.
OdpowiedzUsuńDla mnie już gadżety z plastiku bywają mało fajne, a cóż dopiero z papieru.
To byłaby ujma dla Twojej Maggie - gadżety z plastiku :-) Moim maluchom na razie wystarczają plastikowe, w końcu to dzieci i inne mogłyby łatwo się potłuc w ich rękach ;-)
UsuńKelly z ruchomym moldem bardzo mi się podobają :) są takie delikatne i kruche..
OdpowiedzUsuńLorena piękna, też podobają mi się laleczki o tym imieniu! póki co jestem szczęśliwą posiadaczką tylko jednej takiej panny, ale może jeszcze kiedyś trafię na taką ślicznotę jak ta Twoja ;-)
Rude, wbrew pozorom, łatwiej znaleźć niż brunetki, które są najbardziej deficytowym towarem. Życzę udanych łowów.
UsuńPrześliczne maleństwo! Zawsze mnie rozczulają takie słodkie minki tych brzdąców!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo serdecznie!
Artykułowane nóżki to zawsze jakiś plus :)
OdpowiedzUsuńBardzo wdzięczny rudzielec :):)
OdpowiedzUsuńujęła mnie ta Ruda! a gadżety typu brelok do kluczy - najczęściej
OdpowiedzUsuńw jakimś "wszystko za 5 zł" można wypatrzyć, czego życzę <3