wtorek, 31 marca 2015

Tamika L'il Chick 2002

Czarnoskóry kurczak pochodzi z serii Easter Garden z 2002. Panna miała swój "biały" odpowiednik pod postacią Nikki, którą zaprezentowałam w czerwcu ubiegłego roku.  Choć w tym przypadku obie dziewczynki są bardzo ładne, zwykle czarnoskóra przewyższa urodą tą "zasadniczą".
Miałam kiedyś taki pomysł na zbieranie maluchów od Mattela: gromadzić Kelly i ich czarnoskóre odpowiedniki, które Mattel wypuszczał na rynek zawsze w identycznych ubrankach. Potem doszłam do wniosku, że to jednak bardzo monotonne. Zwykle jeżeli mam już Kelly, to wersji AA nie chcę i odwrotnie. 
Dziewczynka pozuje w otoczeniu mojego drobiu świątecznego:






Zdjęcie w pudełku ze strony lilfriends.net:

niedziela, 29 marca 2015

Melody L'il Lamb 2001

Wielkanoc za tydzień, zatem najwyższy czas zaprezentować kilka świątecznych Kelly. Będą one bohaterkami kilku najbliższych postów. 
Lubię lalki zwierzaki. Lubię figurki - zwierzaki. Dom już zawojowały puchate kurczaki, do których mam niezrozumiałą słabość. W ogóle małe zwierzątka w rozmiarze "barbiowym" to chyba moja pasja numer dwa, po lalkach. Mam już spory zbiór i pewnie kiedyś go pokażę. 
Dziś mała owieczka z serii Easter Eggies z 2001. Kożuszek, który ma na sobie jest tak puchaty i gruby, że dziewczynka z pewnością nie zmarzłaby nawet zimą na Spitsbergenie. Ma nietypowe dla Kelly włosy tuż za ramiona. W corocznym zalewie kolorowych króliczków (zdarzały się dwie serie rocznie) owieczek doliczyłam się jeszcze dwóch: Becky w 2004, w podobnym ubranku i Miranda wydana w nieszczęsnym, obfitującym w nieładne lalki 2008 r, która  swoją stylistyką bardziej przywodzi na myśl... mop. 
Melody jest pierwsza i najstarsza. Beee :-)



Zdjęcie w pudełku ze strony lilfriend.net:

piątek, 27 marca 2015

Kelly - paskudy?

Poniżej moja subiektywna lista najbrzydszych Kelly w historii firmy Mattel:
Pierwsze miejsce, przedstawiana już na blogu wróżka - Kelly Sea Pixie z 2007 r. Siostra syrenki. Edycja europejska.
Ohydne jest wszystko, od żółto - różowego, połyskującego ubranka, po facjatę tej panny.:



Miejsce numer dwa - też edycja europejska (toż to dyskryminacja Starego Kontynentu) - Princess with Pets 2008. Zdjęcia ze strony lilfriends.net, lalek nie posiadam. Oprócz ostrego makijażu mają karykaturalnie nieproporcjonalne oczy:






Mogłabym dodać jeszcze parę księżniczkowo - brokatowych serii, w których Mattel się nie popisał (skąd w ogóle pomysł, że księżniczki używają brokatu?), ale większość ratuje fakt, że brokat można usunąć i lalki nabierają normalnego wyglądu. 

Miejsce numer trzy - Kelly Rock Star 2008 - seria School Theme (europejska). Za tym moldem ogólnie nie przepadam, może komuś podoba się taki styl ubierania się, rozumiem, szkolna dyskoteka... ale, ratunku, na 4-5 letnim dziecku wygląda to, delikatnie mówiąc, groteskowo. Zdjęcia również ze strony lilfriends.net


Miejsce numer cztery - Kelly Tooth Time 2004. W roku, w którym na rynek weszło wiele naprawdę ślicznych Kelly, Mattel zdecydował się wypuścić lalkę, która miała propagować ideę wróżki - zębuszki. Kelly miała załączone łóżeczko ze specjalnym mechanizmem, który podmieniał ząb na pieniążek. Wiadomo, braki w uzębieniu nikomu urody nie dodają, ale nie w tym rzecz - lalka ma wielkie oczy, wielkie nożdża i szerokie usta. Chyba nie powinno dziwić, że wersja AA na tym moldzie potrafiła się obronić. 



Miejsce pięć - parka Kelly z zestawu Barbie I can be Soccer Coach 2008, ze szczególnym uwzględnieniem blondynki. Kupiłam, bo w czasach, gdy moje koleżanki marzyły, by zostać nauczycielkami, pielęgniarkami lub aktorkami - ja chciałabym być piłkarzem. Mój ojczym w młodości grał w jednej z najlepszych drużyn w moim mieście, mając lat 7-8 chodziłam z nim na wszystkie mecze. Tak, w tamtych czasach bycie kibicem nie kojarzyło się pejoratywnie i na stadion można było bezpiecznie zabrać małe dziecko. W Stanach damska piłka nożna jest znacznie bardziej popularna niż w Polsce, idea nie jest zła, ale po co te błyszczące ubranka? No i te moldy, na szczęście Mattel użył ich jeszcze tylko raz i dał sobie spokój.
Plusem tych dziewczynek, jest coś, co bardzo lubię u Kelly, ale niestety występuje niezmiernie rzadko - zginane nóżki.




czwartek, 26 marca 2015

Keeya, Kelly i Kerstie Pajama Fun 2004


Po co kupujesz lalki w takim stanie? - zapytał mój mąż.
Pytanie, na które ciężko jest znaleźć jakąś racjonalną odpowiedź. Bo zapłacenie na ebayu paru dolarów więcej za lalki w stanie "gently played" nie stanowi aż takiego problemu. A seria Payama Fun nie należy do rzadkości. Keeyę widziałam na blogu Kidy. Kelly u Kelly/Shelly, a Kerstie u Urszuli Cz. Nardello. 
Pamiętacie ten przykry moment z dzieciństwa, kiedy uświadomiłyście sobie, że lalkom włosy nie odrastają? Ja pamiętam. I może to właśnie jest odpowiedź.
Dwie blondynki rzeczywiście przedstawiały dość opłakany widok. Kelly miała paskudnie przystrzyżone włosy i wyciętą grzywkę. Włosy trochę wyrównałam, a opaska od Chelsea zakrywa ubytki po grzywce:


Kerstie była niemiłosiernie brudna na twarzy, podrapana na rękach i choć los oszczędził jej spotkania z nożyczkami, włosy miała (i nadal niestety ma) bardzo zmechacone:


Trzecia laleczka - czekoladowa Keeya najwyraźniej nie cieszyła się względami poprzedniej właścicielki, bo dotarła do mnie w bardzo dobrym stanie, zaopatrzona w oryginalne buty i pingwina:


Ubrankom wszystkich dziewczynek - z dość trwałych, syntetycznych materiałów - udało się przywrócić świeżość.
Kerstie w ramach rekompensaty za utracone zwierzątko podarowałam żyrafę od Simby. Ponieważ nie posiadam flaminga, ani żadnego innego ptaszka w stosownym rozmiarze i kolorze, Kelly dostała różowego psa.
Może nie idealne, ale niewątpliwie bardzo sympatyczne trio może w spokoju imprezować na ikeowskiej kanapie:

Zdjęcie serii ze strony lilfriends.net:

środa, 25 marca 2015

Kloniki nie muszą być brzydkie.

Ciąg dalszy mojej nadaktywności blogowej :-)




Te dwa maluchy są wielkości Kelly i znalazłam je w zeszłym roku w SH. Początkowo miały być dawcami ciałek, bo mają je solidne, z twardego plastiku, potem dziewczyny polubiłam. Przebrane w firmowe ubranka Kelly znacznie zyskały na urodzie.  Właśnie w to je przebrałam:


Może pięknemu we wszystkim ładnie, ale zdecydowanie lalki niepozorne dzięki ładnym ubrankom zyskują na urodzie. Za sygnaturę lalek wystarczyć musi nieśmiertelne "Made in China" na plecach. Chyba pochodzą od tego samego Chińczyka,  bo pomimo drobnych różnic w kolorze ciałek i makijażu, mają identyczną "budowę" i charakterystyczne "skazy" - linie z tyłu głowy poniżej włosów. Włosy są sztywne i jest ich niewiele - blondynka ma chyba oryginalną i nienaruszoną fryzurę, natomiast u szatynki prześwituje łysina, dlatego pewniej czuje się w kapeluszu.  
Dla każdego, kto nie podziela mojej sympatii dla tych bezimiennych dziewczynek, mała porcja naprawdę paskudnych klonów Kelly (zdjęcia z sieci):



wtorek, 24 marca 2015

Syreni śpiew. Sandy Merbaby, Shelly Mermaid Princess, Kelly Sea Pixie i bliźniak-niemowlak od Mermaid Skipper

Co może być dobrego w siedzeniu w domu z trójką zakatarzonych dzieci? Kiedy za oknem kusząco świeci słońce, jest coraz cieplej, trawka się zieleni, nie wspominając o paru odkładanych w nieskończoność sprawach do załatwienia, z wizytą u chirurga na czele...
Powiecie, że nic? 
Nieprawda.
Mam dużo czasu dla moich lalek :-)
Dziś chciałam zaprezentować cztery małe syrenki, dziwnym zrządzeniem losu wyrzucone na brzeg... mojego biurka i grzejące się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, wpadającego przez na wpół zasłonięte żaluzje.
Do księżniczek mam ideologiczne uprzedzenia. Wróżki mogą być, jeśli bardziej przypominają kwiatki lub motylki. Natomiast syrenki - zanim Hans Christian Andersen zrehabilitował je w pięknej baśni "Mała syrenka" uchodziły za stworzenia krwiożercze i niebezpieczne. A to mi się podoba :-)
Pierwsza panna to właściwie nie Kelly. Nosi imię Sandy "Merbaby" i występowała w zestawie z dorosłą syrenką Ariel. Mała ma typowy mold Kelly, ale niespotykaną u innych Kelly fryzurkę. 
Wydawać by się mogło, że to rzadki łup. Nieprawda. Przez moje ręce przeszły chyba cztery takie złotowłose maluchy ze śmiesznymi warkoczykami, zanim udało mi się zdobyć taką w oryginalnym ubranku. Ubranko to niestety niezbyt twarzowy róż z żółcią. Wszystkie moje prezentowane dziś syrenki pod rybimi ogonami kryją nóżki:


(wszystkie zdjęcia w pudełkach pochodzą z sieci)

Kolejna syrenka tp Shelly Mermaid Princess z serii Princess Collection z 2004 r, edycja europejska (dlatego Shelly, nie Kelly). Ogonu nie miała więc skradłam go jej młodszej siostrze z 2007 r. Włosy ma wspaniałe:




Następna laleczka to Kelly na nowszym moldzie czyli "ładna inaczej" Sea Pixie Blue Mermaid z 2007. Włosy w kolorze lazurowo - liliowym. Ubranko miała, ale było paskudne, na dodatek za duże i wciąż się zsuwało - można odnieść wrażenie, że wyprodukowane zostało dla starszego typu ciałek Kelly. Ogon oddała więc Shelly Mermaid Princess, a ja podarowałam jej szydełkowy strój, który powstał w zeszłym roku dla zupełnie innej Kelly. Wydaje mi się, że dobrze jej pasuje:




Ech, chyba się starzeję, bo zaczynam dopuszczać, że moje lalki nie mają oryginalnych ubranek. W wypadku niektórych to nawet dobrze, bo są pomysły Mattela mocno kłócą się z moim pojęciem estetyki.
Ale dlaczego mam rezygnować z ładnej lalki tylko dlatego, że ma nieciekawy strój? Gorzej, jeśli ma zarówno brzydki strój, jak i buzię...
Ale o naprawdę paskudnych Kelly napiszę innym razem. Choć może to dziwić, Sea Pixie nie należy do ścisłej czołówki.
Czwarta syrenka to niemowlak z zestawu Skipper Mermaid. Jedna z małych bliźniaczek, które towarzyszyły Skipper, niestety dotarła do mnie z wyciętymi włosami i w ubranko w stanie agonalnym - wytarte i podarte nadawało się tylko do kosza. Ten niespełna 7 cm maluch ma nieruchome ciałko. Jeszcze nie odkryłam do kogo należał pierwotnie ten różowy rybi ogon, który jej podarowałam - ubranko jest odrobinę za duże na ciałko tego maleństwa, ale za ciasne na Kelly:



Walking Cat