Rozpoczęcie roku szkolnego za nami. Niestety, dzisiejszy dzień nie rozwiał moich wątpliwości i obaw, wprost odwrotnie - tylko je namrożył. Okazało się, że pani chora, przez najbliższy tydzień-dwa dzieci prowadzić będzie pani ze świetlicy, która na dzisiejsze spotkanie przyszła zupełnie nieprzygotowana, bo o zastępstwie dowiedziała się w niedzielę wieczorem. Sala niegotowa, bo niedokończony remont, więc dzieci będą tymczasowo w innej, a potem może jeszcze w innej. Nie wiem, w jaki sposób taki rozgardiasz ma pomóc w przystosowaniu się do szkolnych warunków grupce przerażonych 5-latków. Chciałoby się zakrzyknąć w ślad za Poetą z "Wesela", z nutką ironii: "A to Polska właśnie"...
Laleczka na dziś - Kelly ze "szkolnego" pięciopaka z 2005 roku. Miała pierwotnie fajny plecak, którego niestety już nie ma. Laleczka ładna, skupiona, może trochę smutna... a może tylko dziś tak mi się wydaje:
Zdjęcie promo i w pudełku ze strony lilfriends.net:
No, to idę kompletować wyprawkę... zaległości w czytaniu Waszych blogów pewnie ogarnę dopiero za kilka dni, jak jakoś to wszystko normalnie sobie rozplanuję.
Widać, że rozgardiasz trwa w najlepsze! Niesamowite to i smutne. Pewnie jak pani wróci, to dopiero unormuje ten bałagan.
OdpowiedzUsuńLaleczka śliczna, choć może nie w pełni szczęśliwa. Będzie lepiej!
to jest własnie nasza rzeczywistość, wszystko na ostatni dzwonek, ehhh...Laleczka radosna, minkę ma usmiechnietą, a że nie szeroko, wszak to szkoła, już nie przedszkole :)
OdpowiedzUsuńA u nas wszystko szczęśliwie dopięte na ostatni guzik. Pięciolatki zostały w budynku przedszkolnym, może troszkę ciasno, ale za to przytulnie. Niestety choroby się zdarzają. Ale bądź dobrej myśli, dzieci szybko potrafią się przystosować. Większy stres przeżywają rodzice niż dzieci.
OdpowiedzUsuńKelly jest urocza, one wszystkie mają takie zadumane minki.