Dziś laleczka, kupiona pod wpływem impulsu (głodna byłam?), która przyjechała do mnie aż z Tajwanu i co do przybycia której miałam do końca duże wątpliwości.
Ale oto jest i jak na "nową" Kelly stanowi dość ładny okaz - Kelly Chef z serii Occupations z 2008 roku. Różowych nóżek nie będę komentować...
Kupuję Kelly na e-bayu i zwykle transakcje są udane.
Chamstwa, które niestety zdarza się na allegro nie ma, ale... są inne przygody. Pamiętam zestaw 3 Kelly, które ugrzęzły w miejscu o dźwięcznej nazwie Jamaica New York. Przez 3 tygodnie sprawdzałam przesyłkę i one wciąż tam były. Wreszcie ruszyły w drogę... i po 6 tygodniach dotarły.
A oto mój najnowszy nabytek - 13 panien w oryginalnych ubrankach, przystępna cena, no cudo... tyle, że przybyły spleśniałe, o czym oczywiście w opisie nie było mowy. "Good condition, gently played". Laleczki jakoś dało się umyć, gorzej z ubrankami - trzy z nich mają tak trwałe, śmierdzące plamy z pleśni, że chyba skończą w koszu na śmieci.
Tutaj fotka z procesu suszenia - plaża dla lalek:
A tutaj już fotka całkiem nie na temat - z serii "dzieci, koty i pijacy potrafią spać wszędzie":
Kiedyś skusiłam się na Kelly z tej serii- Malarkę, ale nie mogłam polubić tych sztywnych, różowych nóżek i pozbyłam się beż żalu...
OdpowiedzUsuń'Zagrzybione" ubranka da się uratować, jak się je pomoczy w lekki roztworze wybielacza. Ale pewnie to wiesz... ;)
A nie wiem :-) Ja w sumie to wciąż początkująca jestem. Dziękuję :-)
Usuńniektórzy próbują też eksperymentów z sodą, ponoć ona dobra na wszystko?
OdpowiedzUsuńa śpiąca królewna stołowa - urocza - ja kocham fotkę, na której prezentuje się
ma malutka wtedy kruszynka - na wiklinowej kociej ławeczce - z nogami do góry!