Ten mały, słomianowłosy chłopczyk pochodzi z zestawu Swim Buddies Ken & Tommy z 1999 r. W ramach wyjaśnienia - Tommy to brat Kena, nie Barbie - jednakże angielskie słowo "buddies" w tym wypadku oznacza "kumpli". Starszy kolega, tym razem nie brat, uczy małego Tommiego pływać. W zestawie była deska. Ponieważ jej nie ma, pożyczyłam mu okulary od Barbie. Muszę z pokorą przyznać, że ja nigdy poza umiejętność pływania z pomocą deski nie wyszłam. Wielu znajomych, bliższych i dalszych, już w moim dorosłym życiu, deklarowało chęć nauczenia mnie, ale na deklaracjach się skończyło. Nawet mój mąż... Od paru lat wmawiam sobie, że się nauczę, kiedy moje dzieci się nauczą. Ale póki co, są jeszcze za małe i mogę karmić mojego potwora o nazwie NIE-WAŻ-SIĘ-PRÓBOWAĆ-BO-DZIECI-UTONĄ.
Tommy ma za duże szorty (ach, moda lat 90-tych, łezka kręci się w oku) i nietypową funkcjonalność pod postacią pokrętła na plecach, które porusza nóżkami.
To tyle o małym Tommym, teraz będzie o towarzyszącym mu Kenie, którego (niestety) nie posiadam.
Ach, jak ja lubię tych przedsłodzonych przystojniaczków. Kto widział Toy Story 3 (oprócz lalek, moją drugą obsesją są filmy animowane Pixara), wie, co mam na myśli. Ken o klasycznym moldzie, jasnobrązowe włosy, samouwielbienie plus dobre serce. Ideał. Nie, ja naprawdę nie muszę niczego sobie rekompensować, mam przystojnego męża, na którego wciąż zwracają uwagę kobiety, pomimo, że najmłodszy nie jest (permanentna zazdrość to moja trzecia obsesja ;-). Ja mam na myśli mężczyzn "ślicznych". Takich Kenów, uroda cherubinka plus cudownie wyrzeźbione ciało bez odrobiny tłuszczyku. W swoim dorosłym życiu tylko raz spotkałam takiego chłopaka. Był chory na białaczkę... Coż, bogowie umierają młodo. Moja matka (po dwóch nieudanych małżeństwach) zawsze przestrzegała mnie przed przystojniaczkami: "będzie nie tylko Twój". Cóż, pięknością nie jestem, do tego zamiast wydawać pieniądze na kosmetyki i ciuchy podkreślające moją nienaganną figurę (czytaj: duża pupa, małe cycki ;-), ja wolę lalki. Przekonałam się dotkliwie o mojej inności podczas obecnej wizyty rodzinnej. Nie spędzam godziny w łazience. Nie posiadam płynu do układania włosów. Na dodatek, mieszkając 5 minut od największej galerii handlowej w moim mieście, bywam tam tylko, kiedy muszę kupić szampon i żel pod prysznic w Rossmannie. Niedobrze. Nie mam o czym rozmawiać z kobietami!
A teraz już Tommy i jego kumpel - ciacho (zdjęcie z Kenem ze strony lilfriens.net):
Ma sympatyczna mordkę. Ja też nie umiem pływać, trzy razy się topiłam i nie nauczyłam się.
OdpowiedzUsuńCo do zazdrości, powiedz sobie, że choć one się za nim oglądają to on wybrał Ciebie. One nie maja szans.
Ale On może zmienić zdanie, czyż nie? Jak mówi pewne powiedzenie "tylko krowa zdania nie zmienia" ;-)
Usuńchoć szaleję za "moldem" wielu aktorów - wciąż nie mogę się napatrzeć na konkretnego, na wyciągnięcie dłoni i ust - który to od kilkunastu lat cierpliwie znosi moje humory i praktycznie zerowy poziom pragmatyzmu życiowego... (jako lalek bez wątpienia zrobiłby istną furorę, ale że nie lubi rozgłosu...)
OdpowiedzUsuńChyba mam podobnie... ponieważ zwykle wstaję wcześniej niż On, czasem przyglądam się, jak śpi.... taki absolutnie doskonały (bo kołdra zakrywa tłuszczyk na brzuchu ;-). Piękny Ken i aktorzy swoją drogą, ale fajnie jest kochać "żywego" faceta.
Usuńtaaa, fajnie jest kochać, a jeszcze fajniej - być kochanym...
UsuńJa też nie umiem pływać i ciagle wynajduje setki powodów i przeszkód przeciwko temu, żeby się czasem nie nauczyć. . tak więc znam ten ból :) mój mężczyzna uważa, że to szalenie niebezpieczne i usilnie próbuje mnie zachęcać do tej ,, nauki'' za każdym razem gdy tylko jest ku temu okazja.. blee już nawet znienawidzilam basen. A Tommy śliczniutki, rozkoszną ma buźkę :)
OdpowiedzUsuńAleż niebezpieczne jest właśnie umieć pływać, bo póki nie umiemy, moczymy sobie tylko nóżki i raczej szansa na utonięcie jest znikoma. A basenów nie cierpię - śmierdzą ohydnie :-)
UsuńZ tym pływaniem to Cię rozumiem. Umiem na tyle, żeby się tak od razu nie utopić... czy to się liczy? Słomianowłosy chłopak świetny ale Ken śliczny. Ale w realu chyba tacy nie istnieją... Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńChyba się liczy, bo ja z pewnością utopiłabym się "od razu". Co do Kenów pewnie masz rację - tak samo jak nie istnieją kobiety o figurze Barbie. Pozdrawiam również :-)
Usuń