Tyle o lalce, teraz będę wynurzenia.
Dwa razy do roku robię gruntowne porządki. Wiosną i jesienią. R. śmieje się z moich "mieszczańskich" nawyków, ale to już w zasadzie moja natura. Tym razem oprócz wymiatania kurzu zza i spod mebli moją ofiarą padło pudełko ze starymi zdjęciami. Oto skutek:
Tak, to ja. Zdjęcia, aby były na temat i aby ich umieszczenie na blogu miało uzasadnienie - przedstawiają również lalki, lub choćby maskotki. Dowiedziałam się o sobie czegoś nowego, na co wcześniej nie zwracałam uwagi, przeglądając te zdjęcia. A mianowicie, że jako małe dziecko lubiłam pozować w towarzystwie zabawek.
Gumową laleczkę - królewnę ze zdjęcia powyżej mam do dziś. Gryzła ją trójka moich dzieci. Pomimo to wciąż wygląda zaskakująco dobrze. Zamieszkuje pudło na pawlaczu i pewnie pomieszka tam sobie do czasu, aż doczekam się wnuków.
I jeszcze kilka fotek:
Mam wiele starych zdjęć, bardzo starych. z początku ubiegłego wieku. Nie ma już niestety nikogo, kto mógłby mi powiedzieć, kogo one przedstawiają. Desperacko usiłuję wygrzebać z odmętów pamięci jakieś informacje o tych osobach. Przez lata całkiem szczęśliwie żyłam bez tego. Odkąd mam dzieci, bardziej brakuje mi świadomości własnych korzeni. Mój ojciec zmarł, zanim zdążyłam go zapamiętać. Wszystkie moje zdjęcia, które zamieściłam powyżej, robił właśnie on. Nie był wybitnym fotografem. Moja matka nie lubiła fotografować i być fotografowaną. Na większości zdjęć wygląda tak samo. Ciemne okulary, brak uśmiechu. Taką ją zapamiętałam z dzieciństwa. Wspomnienia wywołują smutek. Jej choroba była cieniem, który kładł się na życiu wszystkich jej najbliższych. Nigdy nie miałyśmy dobrych stosunków. Po latach, kiedy nie ma już większości osób z tych zdjęć, przychodzi żal, że mogło być inaczej.
Była babcia, która była dla mnie ostoją ciepła i spokoju. Wiele razy, kiedy była już stara i bardzo chora, proponowała, że usiądziemy razem i ona opowie mi o każdym z tych zdjęć. Zapiszę to sobie. Wierzyłam, że mamy jeszcze dużo czasu. Nie zdążyłyśmy.
Moja babcia - zdjęcie bez lalki, ale z zabawką, więc mieści się w konwencji - rok 1914, może 1915:
I jej pierworodne dziecko - starszy brat mojej matki - rok 1937. Spodobały mi się zabawki z tego zdjęcia: arlekin i królik.
Takie fotograficzne podróże w czasie zawsze wprowadzają mnie w nostalgiczny nastrój . Moi Rodzice i Babcia też już odeszli , i tak samo jak Ty myślałam , że jest jeszcze dużo czasu na spisywanie rodzinnych historii i podpisywanie oglądanych zdjęć , że jeszcze zdążę .... :/ Teraz usiłuję z różnym skutkiem zebrać w jakąś całość zapamiętane okruszki rodzinnych opowieści ..
OdpowiedzUsuńKiedy jesteśmy bardzo młode, to takie spisywanie wydaje się małe ciekawe, wręcz obciachowe. Bo którą nastolatkę obchodzi, że jej prababcia uciekła z pradziadkiem, a dziadek szmuglował broń w czasie wojny? Głód tych historii przychodzi później, kiedy zaczynamy odczuwać upływ czasu.
UsuńJa się opamiętałam w porę, choć nie ze wszystkim. Wielu rzeczy już się nie dowiem, ale udaje mi się jeszcze pozyskać zdjęcia i dowiedzieć kogo przedstawiają. Jednak wiele zostanie anonimowych, zwłaszcza z rodziny mojego męża. Spisałam kronikę rodzinną i ciągle ją uzupełniam. Może kiedyś moje wnuczki docenią, że zachowałam dla nich tę wiedzę.
OdpowiedzUsuńNa pewno docenią. Wykonujesz kawał dobrej roboty :-)
UsuńCzas pędzi nieubłaganie i strasznie szybko! Nie dziwię się, że nie masz wielu informacji na temat swojej Rodziny. Mnie też bardzo wielu brakuje i pewnie nigdy do nich nie dotrę. Uświadomiłaś mi, jak to jest istotne, aby na bieżąco się tym zajmować, więc muszę uzupełnić swoje drzewo genealogiczne o fakty, które jeszcze pamiętamy.
OdpowiedzUsuńPiernikowy chłopczyk jest prześliczny i taki pełen radości życia!
To prawda, zapisz koniecznie póki pamiętasz, w natłoku codziennych spraw łatwo zgubić, to co pamiętamy z babcinych opowieści.
UsuńPiernikowy Tommy to najładniejszy Tomuś Mattela. Zazdroszczę jak nie wiem! Mała-Ty, przeurocza :) a gumowa księżniczka rewelacyjna ! To wspaniale, że udało Ci się ją zachować przez tyle lat. Ja tak trzymam grającego słonia, którego moja mama dostała od taty, w dniu mojego przyjścia na świat. Co ciekawe słonik dalej gra kołysankę do której niegdyś usypiałam... Kiedyś robili niezniszczalne i ponadczasowe zabawki :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za "przeuroczą" :-) To prawda, dzisiejsze zabawki niemowlęce rzadko przetrzymują kilkumiesięczne używanie przez jedno dziecko, o zachowaniu ich dla przyszłych pokoleń nie ma mowy.
UsuńPonieważ już nikogo po mnie nie będzie, a z przeszłości żyje jeszcze tylko Babcia, czuję się strażnikiem pamięci i desperacko umacniam własne korzenie. Co ciekawe od 2 klasy podstawówki prowadzę dziennik i wchłaniam wszelkie rodzinne oraz okoliczne historie. Nie wiem, co z tym zrobię pewnego dnia. Oddam do jakiegoś archiwum, czy zniszczę?... Mam nadzieję, że zostało mi jeszcze trochę czasu na podjęcie decyzji ;-)
OdpowiedzUsuńPamiętam podobne pluszaki.
Archiwum Akt Nowych chętnie przyjmuje ślady ludzkich tchnień
Usuńpiernikowe dziecię prawie do schrupania - prawie, bo jednakowoż byłoby go żal...
OdpowiedzUsuńkocham dawne fotki, chętnie podbieram od rodziny do swego kuferka, staram się
o wszelkie informacje z nimi związane - dla się, dla innych...
rozczuliła mnie fotka w trawie z dużym pluszowym psiakiem...