Wytrzeszcz oczu może być skutkiem choroby tarczycy lub urazu. Ale bez obaw, ta mała ruda dziewczynka jest absolutnie zdrowa. Nie jest nawet zaziębiona, pomimo, że biega boso i w kusym ubranku. Jest Wilmą z kultowej kreskówki The Flintstones.
Próbowałam ją wsadzić na dinozaura moich dzieci, ale nieustająco spadała. W końcu zaproponowałam jej towarzystwo małego zielonego smoka... bo to "prawie" jak dinozaur. Jakoś się nie zaprzyjaźnili.
Oj, wydaje mi się, że niezła zołza z tej małej Wilmy.
Mój syn ma, zdaje się, wielbicielkę w szkole. Wczoraj przyniósł do domu małe serduszko (torebeczkę lub puderniczkę) z rysunkiem w środku. Rysunek z pewnością nie był jego autorstwa, przestawiał czerwony samolot i jeszcze coś nieokreślonego, może autorkę? Próbowałam dopytać, R. też próbował. Chłopak milczy jak grób i tylko tajemniczo się uśmiecha...
... bo ona woła -Fred! Gdzie są pieniądze!
OdpowiedzUsuńJest śliczna :)
Tak, z pewnością od przeciągłego domagania się pieniędzy oczy mogą wyjść na wierzch ;-) Biedny Fred, nie ma lekko...
UsuńWłaśnie zawsze zastanawiało mnie, czemu ta wersja laleczki ma taki wytrzeszcz oczu :) Ale śliczna jest!
OdpowiedzUsuńHehe zaczęły się ,,pierwsze miłości '' :) pamiętam, że też miałam chłopaka w przedszkolu.. ale szybko się ten związek skończył :D
Ech, mężczyźni w tym wieku nie są stali w uczuciach ;-)
UsuńZabawna ta Wilma, ciekawe czy uda Ci się zdobyć pozostałe.
OdpowiedzUsuńJestem na dobrej drodze, właśnie namierzyłam Betty :-)
UsuńOna jest genialna! A ten wytrzeszcz to chyba z entuzjazmu do zycia ogólnie :)
OdpowiedzUsuńTo może powinna przystopować z tym entuzjazmem, bo jeszcze jej tak zostanie ;-)
Usuńo - to bardzo uniwersalny wytrzeszcz, na różnorakie
OdpowiedzUsuńżyciowe okazje, choćby "a gdzie to tak długo poza
domem przebywało, panie Fredzie, hę?" - nareszcie
charakterna dzioucha się ujawniła bez krempacji :)
Niewątpliwie, nawet w przebraniu świątecznego aniołka potrafiłaby sprawić, że biedny Fred wczołgiwałby się do domu jak pies :-)
UsuńOjoj - rzeczywiście ma chorą tarczycę, biedactwo.
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze miłości "zaliczyłam" w I klasie. Strasznie ciążył mi duet starających się młodzieńców ;-) W tamtym wieku, jeden chłopak to już dość!